Zejście dziadersów

Dziaders to mężczyzna (najczęściej w wieku powyżej średniego, acz nie jest to regułą) o zaskorupiałych, konserwatywnych poglądach, nierozumiejący współczesnego świata – ze szczególnym uwzględnieniem społeczeństwa – oraz zachodzących w nim przemian, patrzący pogardliwie na młode pokolenie obywateli i – zwłaszcza – obywatelek. Przy tym wszystkim najczęściej jest stosunkowo zamożny, tzn. cieszy się bezpieczeństwem bytowym, w związku z czym nie kapuje, że są ludzie, który mimo przepracowania boją się, czy następnego dnia będą mieli co jeść i czym ogrzać mieszkanie.

Dziaders gromi młodzież, że chce zmian, twierdząc, iż musi być tak, jak zawsze było. A twierdzi tak, bo jemu jest dobrze. Ot, taki burżujek, nadto częstokroć pseudo-inteligent z zabetonowanym mózgiem. Niestety, wielu jest takich w polityce chyba każdego państwa kapitalistycznego. W Polsce też, i między innymi dlatego od 1989 roku taplamy się w postsolidarnościowym szambie, czasami wystawiając głowy ponad powierzchnię jego zawartości, najczęściej wszelako miotając się przy samym dnie.

Jak łatwo się domyślić, dziadersami są wyłącznie prawicowcy, od umiarkowanych konserwatystów po skrajnych faszystów i nazistów. Z drugiej strony, same w sobie prawicowe przekonania dziaderstwa nie implikują; konieczne jest zabetonowanie poglądów, mentalne zamknięcie na zachodzące przemiany oraz pogarda wobec ludzi młodszych i w gorszej sytuacji. Przykładowo, Rafał Trzaskowski jest prawicowcem, w sprawach gospodarczych bliskim skrajności, niemniej za dziadersa uznać go trudno.

Sztandarowymi przykładami dziadersów polskiej polityki są za to: Jarosław Kaczyński i reszta politykierów tzw. Zjednoczonej Prawicy (Bezprawie i Niesprawiedliwość plus koalicjanci), kukizowcy, wszyscy konfederaci (neonaziści są z definicji dziadersami), większość obecnych PSL-owców, niektórzy posłowie Polski 2050 oraz część polityków PO; do tych ostatnich należy Donald Tusk – on czasami ukrywa swoje dziaderstwo, niemniej wychodzi ono na wierzch, gdy pan Tusk żartuje z gwałtów, albo twierdzi, że „za wcześnie” na wdrożenie praw człowieka, będących wszak fundamentem demokracji.

Oni wszyscy – niezależnie, czy akurat znajdują się w obozie rządzącym, czy też w (najczęściej pozornej) opozycji – stopują rozwój Polski, zwłaszcza mentalny, a co skrajniejsi wręcz uwsteczniają nasze społeczeństwo. To za ich sprawą kobiety są w gorszej sytuacji niż mężczyźni (chodzi nie tylko o okrutne prawo antyaborcyjne, ale też o niższe zarobki za analogiczną pracę, szklany sufit i tym podobne patologie), klerykalizm polityczny i kulturowy radośnie sobie kwitnie (mimo postępującej laicyzacji społeczeństwa), księża-pedofile są bezkarni, osoby LGBT+ padają ofiarami prześladowań, prawa zwierząt traktowane są jak fanaberia, zamiast edukacji szkolnej mamy szerzenie ciemnoty, itd. Co gorsza, dziadersi nie potrafią, ani tym bardziej nie chcą zaproponować prospołecznych reform gospodarczych (wzorowanych na Chinach czy chociażby Skandynawii), ponieważ ich umysły zatrzymały się na etapie dawno obalonych, zbrodniczych teorii neoliberalizmu/neokonserwatyzmu, czyli na XIX-wiecznym modelu, poddanym lekkim jeno modyfikacjom w drugiej połowie minionego stulecia.

Przez dziadersów nie ruszamy więc z miejsca, a wręcz cofamy się w rozwoju, podczas gdy świat pędzi naprzód. Przez nich też zmagamy się z coraz większymi problemami bytowymi.

Niech więc raz, a dobrze zejdą ze sceny politycznej. Jedni do więzienia, inni (Tusk i spółka) na emeryturę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor