Dzicz i kobiety

Pamiętacie Andrzeja Leppera i jego wstrętną wypowiedź: „Jak można zgwałcić prostytutkę?” oraz jeszcze wstrętniejszy chichot, jaki jej towarzyszył? Słowa te mocno zbulwersowały co bardziej świadome i wrażliwe osoby obywatelskie – słusznie oczywiście. Pamiętacie, jak hitlerowiec o nazwie Janusz Korwin-Mikke, jeden z najbardziej zdegenerowanych typów na polskiej scenie politycznej (na szczęście podobno już z nich schodzący), porównywał gwałcenie kobiet do… picia wódki z gwinta i promował „edukację seksualną” dziewczynek u pedofila na kolanach? Brakuje w naszym arcybogatym języku słów, które w dostatecznym stopniu oddałyby odrazę, jaką wywołują te wypowiedzi… a zwłaszcza wszystko, co się za nimi kryje.

A ostatnio grono politycznych – konkretnie prawicowych – „ekspertów” od kobiet, dziewcząt i seksu (zwłaszcza niedobrowolnego) poszerzyło się o dwóch kolejnych dzikusów.

Oto Kaczyński Jarosław, prezes Bezprawia i Niesprawiedliwości, podzielił się swoją opinią na temat niskiej dzietności w Polsce (w tym miejscu zaznaczyć trzeba, iż jest to realny problem wielu społeczeństw, w tym naszego, a jego źródła tkwią w kapitalistycznej ekonomii, zaś w polskim przypadku – również w zwyrodniałym, okrutnym prawie antyaborcyjnym). Całą winę zrzucił na młode kobiety, czyli te przed dwudziestym piątym rokiem życia, które jego zdaniem… piją za dużo (użył sformułowania: „dają w szyję”), uzależniają się od alkoholu, no i przez to nie zachodzą w ciążę, nie mają zatem gromadki bachorów. Przy tym sam sobie zaprzeczył, bo ganiąc młode przedstawicielki płci żeńskiej za uleganie trunkowym zachciankom, stwierdził, że nie powinny one zostawać matkami zbyt wcześnie. Jego wypowiedź była tak durna, że słów szkoda na merytoryczną polemikę (czyli podanie realnych przyczyn niskiej dzietności: braku polityki mieszkaniowej, niestabilnego zatrudnienia, niskich płac, drogich żłobków i przedszkoli, wspomnianego wyżej chorego prawa antyaborcyjnego, itd.). To po prostu kolejny dowód na pogardę, jaką ten prawicowiec – oraz większość jego kolegów, o czym więcej w dalszej części tekstu – żywi wobec kobiet, tudzież na jego totalne oderwanie od rzeczywistości społecznej i kompletny brak zrozumienia problemów, z jakimi zmagają się obywatelski i obywatele (k)raju nad Wisłą.

Natomiast płynący z sali obleśny rechot, którym spointowano te zwyrodniałe farmazony, świadczył jeszcze gorzej o wyznawcach oraz akolitach Kaczyńskiego, niż o nim samym.

Na brednie głoszone przez prezesa PiS-u spróbował zareplikować jego pozorny polityczny konkurent, Donald Tusk, lider Platformy Obywatelskiej. Stwierdził więc, że nie podałby Kaczyńskiemu pigułki gwałtu (czyżby rozważał taką opcję? A jeśli tak, to po co?), zarazem jej podanie i to, co potem dzieje się z ofiarą, zestawił z kradzieżą pieniędzy. Najwyraźniej zatem ów polityk – chcący uchodzić za światłego, postępowego oraz cywilizowanego – bladego pojęcia nie ma, że gwałt (nieważne, po pigułce czy bez jej podania) jest najgorszą możliwą krzywdą, którą jeden człowiek wyrządzić może drugiemu, pozostawia po sobie traumę na całe życie i potrafi totalnie rozwalić egzystencję ofiary we wszystkich jej aspektach. Owszem, ze wszystkiego można żartować, niemniej dalece nie wszystkie żarty są stosowne i nie w każdych ustach. Tusk nie wyszydził Kaczyńskiego, choć taki miał pewnie zamiar, ale dziewczyny i kobiety, którym zboczeńcy podali wiadomy środek, by następnie swobodnie poużywać sobie na ich ciałach. Stanął zatem tuż obok Janusza Korwin-Mikkego, porównującego gwałcenie do picia wódki z gwinta. Dzicz, dzicz, po trzykroć dzicz!

Ale na tym nie koniec, bo Kaczyński błysnął ponownie, tym razem ocierając się o mowę nienawiści, a wręcz ją głosząc. Obwieścił się oto (dowodząc swojego barbarzyństwa i ciemnoty, jakże typowych dla polskiej prawicy, nie tylko skrajnej) przeciwnikiem szkolnej edukacji seksualnej. Żadna niespodzianka, ale ten klerofaszystowski dziaders twierdzi, iż doprowadzi ona do tego, że dwunasto- lub trzynastoletnie dziewczynki zmienią się w lesbijki. Skonkludował, że „Nie chcemy takiego społeczeństwa” (mowa nienawiści, homofobia). Wszelkie komentarze odnośnie wyjątkowo złego stanu mózgu, wiedzy i umysłu prezesa PiS-u są celowe, uzasadnione oraz na miejscu.

Ciekawe, z czego w odpowiedzi na te brednie zakpi pan Tusk? Wolę się nawet nie domyślać…

Tak czy owak, przykłady tych godnych wyłącznie potępienia i wzgardy wypowiedzi jednoznacznie świadczą (który to już raz…?), że prominenci polskiej prawicy nie tylko nurzają się w ciemnocie, ale też nienawidzą kobiet w różnym wieku. Przedstawicielki płci żeńskiej to dla Korwin-Mikkego, Kaczyńskiego tudzież Tuska jedynie rzeczy – żywe inkubatory oraz żywe gumowe lale. Ich zadania w owej prawicowej, zwyrodniałej wizji zredukowane pozostają do zaspokajania seksualnego mężczyzn (przy czym zgoda kobiety nie jest wymagana; jeśli osoba płci żeńskiej jej nie udziela, w prawicowej opinii można ją odurzyć, a następnie gwałcić, ile wlezie) oraz rodzenia kolejnych dzieci. Kobiece potrzeby, psychika, stan zdrowia i im podobne kwestie dla prawicowych facetów najmniejszego znaczenia nie mają.

W sumie, nie ma w tym nic nowego; takie skrajne uprzedmiotowienie przedstawicielek płci żeńskiej od zawsze pozostaje cechą charakterystyczną polskiej prawicy, zarówno skrajnej, jak też (co widać na przykładzie Donalda Tuska) umiarkowanej. Powiedzmy sobie szczerze: w (k)raju nad Wisłą prawicowość łączy się z barbarzyństwem oraz zdziczeniem, wyrażającymi się chociażby w podejściu do płci żeńskiej oraz osób LGBT+. Warto o tym pamiętać przy urnie wyborczej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor