Nie dorobisz się

Ogólnoświatowy kapitalizm wszedł w strukturalny kryzys. Nie stało się to wczoraj ani przedwczoraj, lecz w okolicach 2008 roku, początkowo w USA. Po okresowej poprawie koniunktury, skutki kryzysu (inflacja, rosnące w wielu państwach – Polskę też to czeka – bezrobocie, pauperyzacja, itd.) znów stają się odczuwalne, i to jeszcze boleśniej niźli wprzódy. Tak, pandemia COVID-19 i fakt, że rządy większości państw kapitalistycznych nie poradziły sobie z nią, za to metody „zwalczania” koronawirusa, z lockdownem na czele, tylko dowaliły poszczególnym gospodarkom, wydatnie do odnowienia stanu kryzysowego się przyczyniły. Podobne jak wojna rosyjsko-ukraińska i spekulacje cenowe, które dzięki niej uskuteczniają koncerny paliwowe. W Polsce nakłada się na to jeszcze fatalna polityka Bezprawia i Niesprawiedliwości.

Większość z nas w mniej lub bardziej dotkliwy sposób odczuwa skutki tejże systemowej patologii. Niejeden człowiek przez to umrze (sam zresztą żyję jedynie dlatego, że krew mi szybko krzepła). Cieszą się za to kapitaliści, właściciele i udziałowcy największych światowych korporacji i koncernów, jak również instytucji finansowych, oni bowiem wykorzystują kryzysy do mnożenia niebotycznych swoich fortun.

A tymczasem upadają mity, jakie ludziom wpaja kapitalistyczna propaganda. Upadają, ponieważ falsyfikuje je empiria, uświadamiając kolejnym rzeszom osób, że były one… no właśnie, mitami co najwyżej, a jeszcze lepiej pasowałoby do nich miano załganych bujd.

Jedna z takowych głosi, jakoby ciężką pracą można się było dorobić tego, o czymkolwiek człowiek by zamarzył. Taka bajeczka o pucybucie, co dzięki własnemu wysiłkowi został milionerem/miliarderem. Rzecz jasna, zawsze była to jedynie propaganda, niewiele mająca wspólnego z rzeczywistością. Ciężka praca czasami pozwala się wybić, uzyskać większe pieniądze… niemniej są to jedynie przypadki nielicznych jednostek, o wzbogaceniu się tudzież awansie społecznym których zdecydowały również inne czynniki poza ich własną aktywności, takie jak: urodzenie w korzystnym miejscu i czasie, zbieg okoliczności (nazywany szczęściem), znajomości, itd.

W warunkach życia, jakie narzuca nam nieludzki system kapitalistyczny, ciężka praca pozwala – ale tylko przy dobrych układach – pozyskać środki niezbędne do zaspokojenia co najwyżej podstawowych, czysto biologicznych potrzeb (posiłki, odzież, higiena), ewentualnie spłatę zobowiązań finansowych typu rachunki czy kredyty. Więcej system bardzo rzadko umożliwia, ponieważ ograniczyłoby to zyski kapitalistów, biorące się wszak z naszej pracy i tego, że aby kapitalistyczne fortuny rosły, musi być ona możliwie nisko opłacona.

Dorabianie się na własnym wysiłku w dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach na sto jest więc mitem; większość pracujących nie ma szans dorobić się czegokolwiek, co podniosłoby im poziom życia czy pozwoliło na realizację pragnień. System to uniemożliwia. A na dłuższą metę dorobić się możemy głównie fizycznych oraz psychicznych chorób zawodowych… w tym śmiertelnych.

W okresie dekoniunktury i kryzysu widać to – oraz, co gorsza, czuć – szczególnie wyraźnie. Bezrobocie, malejąca stabilność zatrudnienia, często obcinane płace, rosnące w szybkim tempie ceny i różnorakie opłaty… wszystko to sprawia, iż harujemy, harujemy, harujemy, a i tak nie starcza nam na jedzenie, picie, odzież, obuwie, opłacenie rachunków i innych zobowiązań, transport (samochodowy, publiczny, itd.), nie mówiąc już o zakupieniu sobie czegoś dla przyjemności. Kapitaliści, tłumacząc się złą (tyle, że akurat nie dla nich) sytuacją, zwiększają jeszcze skalę swojego pasożytnictwa, zamieniając umowy o pracę na śmieciówki, zmuszając ludzi do samozatrudnienia, narzucając więcej harówy za tę samą lub niższą wypłatę, itd. Cóż więc z tego, że harujemy i czasem nawet zarabiamy, skoro nie tylko nic nie osiągamy dzięki temu swojemu wysiłkowi oraz aktywności, ale sam nasz byt staje się coraz bardziej zagrożony…?

Tak, w kapitalizmie pracowitość nie popłaca. Nie tylko bowiem dzięki niej nie zrealizujemy naszych marzeń czy pragnień, ale wręcz zamęczymy się, stracimy zdrowie fizyczne i psychiczne, w pewnym zaś momencie uznamy, iż jedynym sposobem na ulgę i zakończenie cierpienia jest samobójstwo (wiem coś o tym, bo przeszedłem tę drogę).

A wygenerowane naszą ciężką pracą pieniądze i tak zgarną pasożytniczy wyzyskiwacze typu Musk, Bezos czy inny Kulczyk.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor