Rezygnacja

W Warszawie 63 proc. ślubów zawieranych jest w Urzędzie Stanu Cywilnego, a nie w kościele. Czyli mają one świecki charakter. W tym samym mieście jedynie 19 proc. osób uczniowskich w klasach maturalnych uczestnicy w katolickiej katechezie; podobny trend widoczny jest w innych polskich miastach (w podstawówkach na lekcje religii uczęszcza więcej dzieci i młodzieży niż w szkołach średnich, gdyż wiąże się to z tradycjonalizmem lub lękiem przed ostracyzmem ich rodziców/dziadków/opiekunów). Przybywa placówek podobno edukacyjnych, w których osoby uczniowskie nie chcą uczestniczyć w wigiliach klasowych/szkolnych, łamaniu się opłatkiem i im podobnych religijnych uroczystościach (to łamanie się pochodzi jeszcze z przedchrześcijańskiej religii słowiańskiej, więc z tego bym nie rezygnował, ale to już moje zdanie). Na portalach społecznościowych łatwo znaleźć wpisy osób nieżyczących sobie, by domy ich odwiedzali księża z wizytą duszpasterską; słusznie, też nie zamierzam przyjmować, forsy nawet dla siebie nie mam, a co dopiero dla księdza, i raczej nie przypuszczam, by mi on w tym względzie pomógł.

Laicyzacja postępuje również na polu wypisywania się ze struktur Kościoła katolickiego, czyli apostazji. Dokonuje jej lub wyraża taką chęć coraz więcej osób, w tym gwiazdy filmu czy muzyki. Nawet jednak katolicy, którzy na ten formalny krok się nie decydują, przestają uczestniczyć w nabożeństwach, zaś o rzeczonym związku wyznaniowym – konkretnie, o duchownych i hierarchach – wyrażają się z rosnącym krytycyzmem. Osoby wierzące i praktykujące wcale nie są chętne do bezrefleksyjnego trzymania się kościelnych dogmatów (nader często mających niewiele wspólnego z Biblią… o ile cokolwiek), i wybierają te treści religijne, które odpowiadają im ze względu na światopogląd, styl życia, potrzeby duchowe, moralność, itd.; proces ten nazywa się prywatyzacją religii (oczywiście, nie tylko katolicyzmu dotyczy). Kapłaństwo jako zawód też przestało budzić zainteresowanie; brakuje kandydatów do seminariów, toteż wiele tychże placówek trzeba było zamknąć (tymczasowo przynajmniej).

O tejże laicyzacji, w (k)raju nad Wisłą nabierającej ostatnio coraz szybszego tempa, pisałem już parę ładnych razy, toteż dziś spojrzę na nią pod takim oto kątem:

Jest ona rezygnacją nie tylko z uczestnictwa w nabożeństwach i innych praktykach religijnych oraz z formalnego członkostwa w Kościele katolickim, lecz także, z tego, co wnoszę ze swoich obserwacji, z oddawania się pod wpływ zawodowych funkcjonariuszy tegoż związku wyznaniowego (na ile ten czynnik jest ważny u laicyzujących się Polek i Polaków, zależy od konkretnej osoby). Ludzie po prostu nie chcą, by ktoś, kto pracuje w instytucji funkcjonującej w znacznej mierze za zamkniętymi drzwiami, a przez to mającej ograniczony kontakt z rzeczywistością życia większości wiernych, mówił im, jak mają żyć, jak się zachowywać, co robić, a czego nie, na kogo głosować, itd. Księża, a zwłaszcza biskupi i kardynałowie wypadają w tym względzie obłudnie oraz niewiarygodnie; niekiedy wręcz idiotycznie, np. gdy w kościołach czytano list pasterski Konferencji Episkopatu Polski ostrzegający przed serialem animowanym dla dzieci pt. Hello Kitty, oglądanie którego ma jakoby grozić opętaniem przez demona.

Chyba najczęściej spotykana (którą często słyszę w rozmowach ze znajomymi) przyczyna rezygnacji z księżego wpływu jest taka: Co facet, który z powodów zawodowych żyje w celibacie, może wiedzieć o zakładaniu rodziny i wychowywaniu dzieci? Czyli przekaz Kościoła w tym zakresie jest po prostu niewiarygodny, a przy tym nieaktualny, bo kościelne tezy o rodzinie zaczerpnięte są w wielu przypadkach z traktatów spisanych jeszcze w średniowieczu.

Albo, jak może mówić o moralności zboczeniec, który molestował i gwałcił dzieci, bądź jego przełożony, który zbrodnię ową ukrywał? Pławiący się w luksusie biskup jest po prostu żałosny, gdy nawołuje do skromności i pochwala życie w ubóstwie. Przykłady można mnożyć.

Trudno więc się dziwić, że – jak wnioskuję z tego, co czytam i o czym rozmawiam z ludźmi – coraz więcej osób nie ma zamiaru w tej obłudzie uczestniczyć i jeszcze za nią płacić. No to rezygnują. Nie dziwię im się. Sam w końcu należę do jednej z wyżej wymienionych podgrup laicyzacyjnych.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor