Metoda zniewolenia

Jak można zniewolić ludzi, zarówno poszczególne jednostki, jak też grupy, a nawet ogół społeczeństwa? Bardzo prosto: wystarczy nie wypłacić im, całościowo bądź częściowo, pieniędzy, które zarobili swoją ciężką pracą. Powszechnie stosują ją kapitaliści (stąd właśnie pochodzi ich zysk), promują neoliberalni/neokonserwatywni ekonomiści, a na jej straży stoją prawicowi politycy. I wszyscy oni głoszą, że to żadne zniewolenie, lecz wolność.

Tymczasem, jeśli dany obywatel pracuje przez osiem godzin dziennie, a realnie płacone na tylko za dwie (na tym polega wyzysk, stanowiący źródło fortun kapitalistów, przez co są oni klasą pasożytniczą), przez sześć godzin tyra za darmo, a więc NIEWOLNICZO. Są też osoby, które cały swój dzień pracy oferują wyzyskiwaczom za friko, np. bezpłatni stażyści. A w licznych państwach kapitalistycznych właściciele środków produkcji oszukują zatrudnione osoby i nie płacą im, zmuszając do niewolniczej harówy; przykładem jest Katar. Kilka lat temu słyszałem z wiarygodnego źródła, że pracownik – w Polsce – otrzymał wypłatę nie w złotówkach ani innej walucie, lecz w… piwie (dosłownie). Alkoholem za pracę płacono w Szwecji jeszcze w latach 50. ubiegłego stulecia, nim mądrzy rządzący i mądre społeczeństwo utworzyli tam państwo dobrobytu.

Kończąc wszelako dygresję, płacenie pracownikowi co najwyżej za część czasu, jaki poświęcić musi na wykonywanie obowiązków zawodowych, nie tylko sprawia, że przez resztę tegoż czasu haruje on niewolniczo, ale też zwiększa skalę przymusu ekonomicznego, czyli konieczności zdobycia środków na utrzymanie. A zartem tym bardziej uzależnia proletariusza od kapitalisty; jeśli ten pierwszy nie będzie godził się na, przykładowo, obkładanie go dodatkową darmową/niewolniczą pracą (bezpłatne nadgodziny, więcej obowiązków za tę samą wypłatę, obniżka pensji bez zmniejszenia czasu pracy, itd.), ten drugi go zwolni, pozbawiając możliwości zaspokojenia potrzeb bytowych.

Kapitalistyczni wyzyskiwacze najczęściej płacą pracownikom – oczywiście, jeśli w ogóle to robią – tylko tyle, by było ich stać na opłacenie rachunków, zakup żywności, odzieży, obuwia, ewentualnie pokrycie kosztów dojazdu do pracy – czyli na zaspokojenie potrzeb stricte bytowych. Na te wyższego rzędu forsy pracownikom z reguły już brakuje; na skutek pazerności kapitalistów tudzież inflacji, brakować jej może nawet na zaspokojenie tych najbardziej podstawowych. NICZYM nie różni się to od niewolnictwa starożytnego Rzymu czy amerykańskiego Południa sprzed wojny secesyjnej – tam też właściciele zapewniali niewolnikom jedzenie, picie, odzież i miejsce do spania (zresztą nie wszystkim, bo w Rzymie niektóre grupy niewolników miały płacone naprawdę dobrze, np. gladiatorzy czy woźnice rydwanów, a w większości państw starożytnych niewolnik mógł odkładać zarobione pieniądze, aż uzbierał kwotę potrzebną do wyzwolenia). Współczesny kapitalizm funkcjonuje na identycznej zasadzie, tyle że niewolnictwo jest nieformalne, tzn. jeden człowiek nie stanowi w świetle prawa własności drugiego.

A co, jeśli kapitalista zapłaci pracownikowi/niewolnikowi zbyt mało, by ten zaspokoił swoje potrzeby bytowe… lub nie zapłaci wcale? Wówczas pomocną dłoń wyciągają banki i różne firmy pożyczkowe, oferując kredyty, chwilówki oraz tym podobne produkty. Których spłacanie uzależnia nas zarówno od tychże instytucji, jak i w jeszcze większym stopniu od kapitalistów, jacy nas zatrudniają. Czyli nasze zniewolenie tylko się pogłębia.

Nie wspominam już o tym, że szkolnictwo, propaganda, reklamy i przeróżne techniki manipulacji zniewalają nasze umysły, bo to rozległy temat na oddzielne rozważania.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor