Dowcip o kapitalizmie

Jest taki dowcip, który idealnie oddaje, skąd biorą się fortuny kapitalistów, a zarazem opisuje proces wyzysku:

Właściciel dużej firmy przyjechał do niej nowiutką, wypasioną furą. Jeden z pracowników, chcąc się mu przypodobać, mówi:

- Ależ pan prezes ma fajny wóz!

Zadowolony kapitalista odpowiada:

- Jeśli ty i twoi koledzy będziecie pracowali dwa razy wydajniej niż obecnie, brali więcej bezpłatnych nadgodzin, nie chorowali, nie brali urlopów, a żadna z pracownic nie zajdzie w ciążę, to za rok kupię sobie jeszcze lepszy.

Identycznie, jak ten wyzyskiwacz z dowcipu, zachował się Jeff Bezos, jak najbardziej autentyczny kapitalista, jeden z najbogatszych ludzi na świecie (obecnie, jeśli się nie mylę, na drugiej pozycji, zaraz za Elonem Muskiem), kiedy po swoim locie w kosmos – acz naukowcy nie są zgodni, czy jego rakieta w kształcie penisa faktycznie osiągnęła przestrzeń kosmiczną; jako, żem laik w tej kwestii, trudno mi dywagować – stwierdził, że ufundowali mu go pracownicy Amazona. Miał stuprocentową rację i po prostu popisał się szczerością, bowiem dokładnie tak działa kapitalizm. Gigantyczne dochody kapitalistów (nie mylić z przedsiębiorcami!) generowane są przez ludzi zatrudnionych w przedsiębiorstwach stanowiących ich własność lub współwłasność. To pracownicy wypracowują zyski, kapitaliści (prywatni właściciele środków produkcji) jedynie je przejmują w procesie wyzysku (okradania zatrudnionych z części ich wynagrodzeń, określanej jako wartość dodatkowa).

Nie raz ani nie dwa o tym pisałem, toteż teraz nie będę wgłębiał się w owo zagadnienie. Dla naszych dzisiejszych rozważań istotne jest to, iż im bardziej PRACOWNICY/ROBOTNICY/PROLETARIUSZE są pracowici, kreatywni, przedsiębiorczy (tak, tak!), wydajni, gotowi do poświęceń, odpowiedzialni, itd., tym KAPITALIŚCI uzyskują większe dochody z ich pracy – dokładnie tak, jak w przytoczonym na początku dowcipie.

Kapitalistyczna propaganda głosi, rzecz jasna, iż to prywatni właściciele środków produkcji – często kłamliwie określani mianem przedsiębiorców, chociaż z prawdziwą przedsiębiorczością mają mniej wspólnego niż ubogi zbieracz złomu albo uliczny sprzedawca hot-dogów – osiągają sukces, czyli zbijają fortunę, dzięki ponadprzeciętnym cechom osobowym. Za miliardami na ich kontach ma się niby kryć ich mądrość – a nawet geniusz – kreatywność, zasuwanie po dwadzieścia godzin na dobę (aha, w takim układzie jakim cudem nie umarli z wyczerpania?), odpowiedzialność, gotowość do ryzyka i im podobne walory. Rzecz jasna, to kompletna bujda.

Owszem, były czasy, kiedy kapitaliści uzyskiwali fortuny dzięki swojej wiedzy i kompetencji; byli to inżynierowie-wynalazcy (niejednokrotnie rzeczywiście genialni), którzy faktycznie wymyślali przełomowe już to technologie, już to metody produkcji. Wymienić tu można chociażby pionierów kinematografii, ludzi takich jak Renault, Citroen, Porsche, Toyoda, Bata, projektanci mikrochipów i systemów komputerowych, itd. Jednakże era tychże innowatorów już minęła; dzisiejszy kapitalista nie musi się na niczym znać, nie musi niczego projektować ani wynajdywać – bogaci się, bo ma udziały w takich czy innych firmach (bywa, że nie wie, co się w nich dzieje) i dokonuje transakcji według wzorców opracowanych przez doradców-analityków giełdowych. Prywatny właściciel środków produkcji nie pracuje, gdyż nie musi – zyski czerpie z harówy zatrudnionych w jego firmach osób. To one fundują mu różne fanaberie, takie jak loty w kosmos. Albo coraz lepsze fury, jak w przytoczonym wyżej dowcipie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor