Pasożyt i Twitter

Nie miałem i nie mam konta na Twitterze. Nie z powodu jakiejś niechęci do tego portalu; po prostu, nigdy nie myślałem o zakładaniu takowego, głównie dlatego, że Facebook – o blogu nie wspominając – daje mi większą możliwość dzielenia się swoimi poglądami, opiniami, itd. Niemniej, odkąd przed kilkoma miesiącami właścicielem Twittera został Elon Musk, aktywności na tym portalu raczej już nie rozpocznę. Nie wiadomo zresztą, czy Twitter nie zostanie przez nowego właściciela doprowadzony do upadku. Ale po kolei.

Elon Musk – obecnie najbogatszy człowiek świata – to jeden z najbardziej odrażających przedstawicieli klasy pasożytniczo-wyzyskującej, czyli oczywiście kapitalistów (nie mylić z przedsiębiorcami). Swój majątek uzyskał dzięki (pół)niewolniczej pracy ludzi zatrudnionych w kopalniach diamentów należących do jego ojca; później skupywał kolejne marki, jakie rzuciły mu się w oczy, np. Teslę, czyli producenta drogich, koszmarnie brzydkich (moim zdaniem przynajmniej; nawet skody są ładniejsze, a wyprodukować brzydsze auto niż skoda to niezła sztuka) i – zdaniem wielu mechaników – źle wykonanych samochodów elektrycznych. Ludzie w nich pracujący oczywiście dalej zwiększali majątek Muska, a ten ładuje go w różne fanaberie, np. wystrzeliwując auto w kosmos lub organizując komercyjne loty w przestrzeń kosmiczną, bazujące na tym, co ludzie z jego firmy wygrzebali na złomowisku NASA. Co gorsza, Musk dał się poznać jako sympatyk faszyzmu oraz mowy nienawiści (w sumie nic dziwnego, skoro faszyści ochraniają przed lewicą interesy kapitalistycznych wyzyskiwaczy, takich jak on) oraz zadufany w sobie buc. Potrafi anulować konkretnemu klientowi zamówienie na teslę, jeśli przyuważy, iż klient ów ma o nim krytyczne zdanie. No i przez miliarderów takich jak Musk, Bezos i im podobni miliardy ludzi głodują.

A po co kupił Twittera? Z jednej strony – jak to kapitalista – dla kasy; na portalach społecznościowych można zbić niezła kapuchę. Z drugiej, równie ważnej, dla władzy. Otóż Twitter ma spory zasięg (wielu użytkowników), dzięki czemu zamieszczane na jego łamach krótkie posty bardzo łatwo rozchodzą się po świecie, co pozwoliło wylansować się licznym politykom, zwłaszcza popieranym przez Muska prawicowcom (Trump, żeby daleko nie szukać, uprawiał „politykę” właśnie na tymże portalu). Elon wyzyskiwacz może więc cenzurować posty dla siebie i swoich politycznych kumpli niekorzystne – czyli lewicowe – a szerzyć te, co zgadzają się z jego światopoglądem i interesem światowego kapitału – czyli faszystowskie; dzięki temu zyskuje wpływ na scenę polityczną w poszczególnych państwach, z USA na czele.

Kiedy jednak został właścicielem Twittera, dostrzegł, iż przynosi on mniejsze zyski niż Facebook czy Google, a z płynnością finansową nie jest najlepiej. Portal ów utrzymuje się bowiem z reklam, więc jego dochody zależą od przychylności reklamodawców, do czego zaraz wrócimy.

Elon Musk rozpoczął „reformy” mające na celu poprawę stanu finansowego Twittera – oczywiście w typowo kapitalistycznym, czyli patologicznym stylu. Zamiast skupić się na modyfikowaniu samego portalu, tak, aby stał się on bardziej atrakcyjny dla odbiorców, a zatem i dla reklamodawców, kapitalista poszedł w kierunku maksymalizacji zysków w drodze wyzysku. Czyli stwierdził, że pracowników jest za dużo i rozpoczął masowe zwolnienia, by zaoszczędzić na płacach. W planach było wyrzucenie z roboty 75 proc. (sic!) załogi; ile osób straciło dotąd pracę, tego nie wiadomo, z tej choćby przyczyny, iż sprawa się skomplikowała.

Otóż, owe masowe zwolnienia przeprowadzane są niezgodnie z amerykańskim prawem, toteż tracący zatrudnienie ludzie zakładają Muskowi pozwy zbiorowe. Z kolei zredukowana załoga musi zbyt ciężko harować, co skutkuje narastaniem negatywnych nastrojów, przemęczeniem i niższą wydajnością, a to negatywnie przekłada się na funkcjonowanie portalu (ciekawe, kiedy ci durni kapitaliści pojmą, że ludzie to nie roboty? Chyba nigdy…). Jakby tego było mało, wśród zwolnionych znaleźli się wysoko wykwalifikowani specjaliści, niezbędni do tworzenia platformy internetowej. Musk i jego ludzie już zaczęli twierdzić, że zwolniono ich „przez pomyłkę” i nawoływać do powrotu do pracy… Lecz tychże specjalistów podkupują konkurencyjne koncerny, choćby taki Amazon. Czysto kapitalistyczna polityka „oszczędzania” poprzez redukowanie stanu zatrudnienia przy jednoczesnym obciążaniu dodatkowymi obowiązkami coraz mniej licznego personelu obraca się więc najwyraźniej przeciwko najbogatszemu pasożytowi świata.

Dalej, zmieniono też sposób weryfikacji kont, z takiego, który w miarę skutecznie odsiewał te fałszywe, na taki, co generuje spływanie pieniążków – żeby zweryfikować prawdziwość konta, trzeba wnieść opłatę. Na pewno źle odbije się to na wiarygodności Twittera, i tak niewysokiej w przypadku WSZYSTKICH portali społecznościowych.

Jako się rzekło, głównym źródłem utrzymania Twittera są reklamy. Tymczasem osoba Elona Muska – ze względu na jego zachowania oraz, zwłaszcza, poglądy – zniechęca ich do tegoż portalu. Z zamieszczaniem reklam na jego łamach wstrzymują się (pytanie, na jak długo) kolejne koncerny, np. Volkswagen i Stellantis (globalny gigant, powstały z połączenia Fiata-Chryslera i Grupy PSA, do której należą: Peugeot, Citroen, DS, Opel, itd.). Dlaczego? Ano, ich udziałowcy obawiają się – zapewne stuprocentowo słusznie – że Twitter w chciwej łapie Muska stanie się platformą do szerzenia zwyrodniałych ideologii skrajnie prawicowych oraz, co gorsza, mowy nienawiści, z czym nie chcą mieć (oficjalnie przynajmniej) nic wspólnego, bo to psułoby ich wizerunek.

Tak oto Elon Musk okazuje się nie tylko zadufanym w sobie narcyzem, ale też durniem, który szkodzi posiadanym przez siebie firmom. Żadna niespodzianka, a przy tym kolejne potwierdzenie, że w kapitalizmie największe majątki zdobywane są nie przez ludzi mądrych i pracowitych, lecz przed degeneratów moralnych tudzież intelektualnych. Takich chociażby, jak sam Musk.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor