Stadiony na grobach

Piłką nożną się nie interesuję; sport ten (podobnie jak wszystkie inne zresztą) uważam za nudny, a oglądanie transmisji meczów jest dla mnie stratą czasu. Jest to jeden z powodów – ale nie najważniejszy! – dla których nie obejrzę mistrzostw świata (mundialu) w Katarze, które rozpoczynają się już wkrótce, bo 20 listopada. Łajno mnie obchodzi, kto zwycięży, za pozbawione znaczenia uznaję, które miejsce zajmie reprezentacja Polski. Znacznie istotniejszą sprawą w moich oczach pozostają straszliwe patologie, jakie kryją się za owymi rozgrywkami – i to one stanowią główną przyczynę, dla których nie zamierzam oglądać transmisji z mundialu.

Problemem jest tu gospodarz, czyli Katar. Jedno z najszybciej rozwijających się – przynajmniej, jeśli chodzi o rozmach stawiania imponujących wieżowców i tym podobnych inwestycji infrastrukturalnych – państwo Bliskiego Wschodu, a pewnie też świata. Niestety, od lat wiadomo, iż rozwój ów bazuje na straszliwym wyzysku siły roboczej, który akurat w Katarze przybrał wręcz absurdalną formę, którą spokojnie można określić mianem handlu ludźmi i niewolnictwa; zwłaszcza tego drugiego.

Katarscy szejkowie i kapitaliści – lokalni oraz inwestujący tam zagraniczni – ściągają do pracy (tak, przy organizowaniu rzeczonych mistrzostw też) migrantów zarobkowych z biednych państw azjatyckich. Tyrają zatem na ich bogactwo chociażby Nepalczycy, obywatele Bangladeszu czy Hindusi (Indie jako państwo biedne wprawdzie nie są, ale setki milionów, a zapewne ponad miliard ich mieszkańców żyje w skrajnej nędzy, toteż migruje na cały świat w poszukiwaniu pracy oraz godnych warunków życia). Aby skłonić ich, żeby przybyli do Kataru, obiecuje się im cuda wianki, takie jak: wysokie płace, wspaniałe warunki zatrudnienia, miłą atmosferę oraz tym podobne pokusy. Rzeczywistość natomiast, jak łatwo się domyślić, okazuje się czarna.

Po pierwsze, jeśli obcokrajowiec, z takich na przykład Indii czy Bangladeszu, chce rozpocząć pracę w Katarze, musi zacząć od wniesienia opłaty rekrutacyjnej, czyli zabulić, aby kapitalista w ogóle zwrócił uwagę na daną kandydaturę. Kwota bywa niebotyczna, wielu migrantów musi zaciągać kredyty, by je pokryć.

Po drugie, przybywszy na miejsce, migranci trafiają w łapy pazernych pośredników (handlarzy nieformalnymi niewolnikami – nie ma się co oszukiwać), którzy odbierają im paszporty i w ten sposób przywiązują do miejsca pracy. Tej, jeśli pracownik jest niezadowolony (a powodów ku temu ma multum), też nie wolno mu zmieniać.

Po trzecie, płace okazują się niskie, a nadto z ich wypłacaniem bywa ogromny problem. Kapitaliści zalegają z całościowymi lub częściowymi wypłatami wynagrodzeń przez wiele miesięcy, a nawet lat (w Polsce też tak bywa, zwłaszcza w przypadku osób zatrudnionych na śmieciówkach lub pracowników firm w trudnej sytuacji finansowej albo prowadzonych przez chciwych wyzyskiwaczy). Nie dość więc, że proletariusz nie zarabia na własne utrzymanie (bądź otrzymuje zbyt mało pieniędzy), to jeszcze nie ma czego wysłać bliskim, którzy pozostali w kraju… A oni z kolei padają ofiarami firm windykacyjnych, ściągających forsę za pożyczki zaciągnięte na uiszczeni opłaty rekrutacyjnej. Rodziny tracą zatem domy, dzieci nie mogą chodzić do szkoły… gdy tymczasem ojcowie niewolniczo tyrają na katarskich szejków i kapitalistów.

Po czwarte, praca ma charakter przymusowy. Wiąże się to nie tylko ze wspomnianym wyżej odbieraniem paszportów i uniemożliwianiem w ten sposób opuszczenia kraju lub odejścia do innej firmy niż ta, co zatrzymała dokument, lecz także z groźbami. Jeśli dany robotnik nie zechce tyrać po kilkanaście godzin na dobę przez siedem dnia tygodniu (o dniach wolnych czy urlopach mogą zapomnieć), straszy się go odebraniem wynagrodzenia. Jeżeli więc, przykładowo, ochroniarz nie będzie mógł przyjść danego dnia do roboty (bo zachoruje, dajmy na to), wówczas potrąci mu się wypłatę za dni sześć. Jak łatwo się domyślić, jakiekolwiek krytykowanie bądź w ogóle komentowanie sytuacji nie wchodzi w grę; migranci-proletariusze mają jedynie zasuwać do utraty tchu i siedzieć cicho.

Po piąte, warunki mieszkaniowe są fatalne. Słowo „mieszkaniowe” nijak się zresztą ma do rzeczywistości, skoro ludzie ci kwaterowani są w brudnych, ciasnych, przepełnionych pomieszczeniach, a baraki dla nich jako żywo przywodzą na myśl te z obozów koncentracyjnych.

Wreszcie po szóste i najważniejsze, w Katarze często dochodzi do dziwnych, niewyjaśnionych zgonów migrantów zarobkowych. Spowodowane są one najprawdopodobniej wyjątkowo ciężkimi, nazbyt szkodliwymi dla zdrowia warunkami pracy oraz brakiem przestrzegania norm BHP. Ale morderstw wykluczyć też się nie da. Co ważne, pracownicy przechodzą badania medyczne; u tych, co zmarli, nie wykryły one żadnych poważnych problemów zdrowotnych, takich, które mogłyby doprowadzić do zgonu. Władze Kataru unikają wyjaśnienia tragicznych owych spraw, natomiast rodziny zmarłych o odszkodowaniach z reguły mogą zapomnieć.

Te wszystkie patologie nie są żadną nowością. Organizacje broniące praw człowieka dokumentują je i nagłaśniają od lat. Jak wygląda życie migrantów zarobkowych (w sumie, określenie to również mija się z faktami, skoro żadnego zarobku częstokroć nie otrzymują…) w Katarze wiadomo było w 2010 roku, kiedy państwo to wybrane zostało na organizatora mistrzostw świata w bieganiu za nadmuchanym skórzanym balonem. Wówczas FIFA olała sprawę zbrodniczego wyzysku, a wręcz niewolnictwa… i nadal ją olewa. Nic dziwnego; w nieludzkim systemie kapitalistycznym ludzkie zdrowie i życie się nie liczą, w przeciwieństwie do zysków, a te w przypadku mundialu będą gigantyczne.

Katar jest państwem, które wyrosło na krwi, pocie i łzach skrajnie eksploatowanych robotników. Stadionów, na których rozegrają się już wkrótce mecze, również to dotyczy, podobnie jak całej infrastruktury związanej z mistrzostwami. I dlatego nie zamierzam ich oglądać. Włączając transmisję, przyłożyłbym rękę do kapitalistycznej zbrodni – byłbym kimś takim, jak hitlerowiec kupujący powstały w Auschwitz-Birkenau abażur z ludzkiej skóry. Zatem dziękuję, nie skorzystam. Widok Lewandowskiego biegającego po murawie, w którą wsiąkła krew indyjskich, bangladeskich, nepalskich i wielu innych robotników będzie zbyt odrażający.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor