Zagłada z Brazylii

Kiedy myślimy o politykach, jacy mogą ściągnąć na ludzkość (czyli na nas wszystkich!) zagładę, z reguły stają nam przed oczyma skąpani we krwi wymordowanych ludzi imperialiści, tacy jak Joe Biden (lub jego następcy, bo przecież po zakończeniu jego kadencji, amerykańskie imperium zła nie zmieni swoich działań wobec reszty świata) bądź Władimir Putin. W podejściu tym jest oczywiście sporo racji, gdyż agresywna, imperialistyczna polityka USA czy (w mniejszym stopniu) Rosji faktycznie jest dla naszego gatunku bardzo niebezpieczna, zwłaszcza, iż oba imperia dysponują bronią nuklearną. Prawdopodobieństwo jej użycia jest nikłe… co NIE oznacza, że zerowe. Zresztą, imperium zła i Rosja nie potrzebują bomb atomowych tudzież wodorowych, by sieć śmierć i zniszczenie; w zupełności wystarczą im do tego: broń konwencjonalna, drony i żołnierze. Podobnie rzecz ma się z Izraelem, Arabią Saudyjską, Turcją…

Jednakże, od pewnego czasu obserwacje tego, co dzieje się na globie naszym kochanym, skłaniają mnie do przypuszczenia, że spośród polityków największym zagrożeniem dla ludzkości – i nie tylko – jest nie Krwawy Joe, nie car Władimir, nie kolejni premierzy Izraela, nie Saudowie, nie Erdogan, lecz Jair Bolsonaro, prezydent Brazylii. To właśnie jego działania mogą nas wszystkich odesłać do Nawii, i to już niedługo. I wcale nie chodzi tu o zapędy imperialistyczne czy militarystyczne.

Otóż, pod rządami tego skrajnego prawicowca – naśladowcy Donalda Trumpa, czyli takiego skrzyżowania ideologicznego Janusza Korwin-Mikkego, Jarosława Kaczyńskiego, Ryszarda Petru, Donalda Tuska i Pawła Kukiza – trwa rabunkowy wyręb Amazonii. Jeśli przeraża nas to, co Bezprawie i Niesprawiedliwość wyczynia z polskimi lasami, Puszczę Białowieską wliczając, to mamy stuprocentową rację, niemniej musimy sobie uświadomić, że skala zniszczeń brazylijskiej części lasów deszczowych jest jeszcze większa.

Rzecz jasna, Bolsonaro zapalił zielone światło do ich wyrębu, kierując się interesem ekonomicznym największych wrogów życia, czyli kapitalistów. Chociażby właścicieli wielkich koncernów rolniczych i mięsnych, którzy na „oczyszczonych” z drzew terenach chcą prowadzić inwestycje generujące znacznie więcej zanieczyszczeń powietrza niż światowa motoryzacja. Czy też deweloperów i hotelarzy. Czy też tych, co zamierzają położyć łapę brudną i chciwą na podziemnym bogactwie w postaci rozmaitych surowców. Czy też jeszcze innych przedstawicieli klas pasożytniczo-wyzyskujących.

Nie same rośliny padają ofiarami Bolsonaro i bandytów na jego usługach. Ludzie, którzy protestują przeciwko wyrębowi Amazonii, są mordowani, z reguły bestialsko, lub (co stanowi ponurą tradycję faszystowskich reżimów Ameryki Łacińskiej) znikają bez wieści. Dotyczy to głównie działaczy proekologicznych oraz miejscowych Indian; według obrońców prawo człowieka, przemoc wobec nich ze strony państwowego aparatu terroru oraz prawicowych bojówek wymknęła się już spod kontroli. Tu trzeba zaznaczyć, że rzeź amazońskiej puszczy oznacza dla rdzennych jej mieszkańców rzecz jasna utratę domu i środków do życia, a także głód; wylesianie powoduje masową śmierć licznych gatunków zwierząt, w tym ryb (szczególnie dużych), stanowiących jedną z podstaw diety plemion indiańskich. No, ale dla kapitalistów i ich pachołków/kapo w postaci prawicowych politykierów życie roślinne/zwierzęce/ludzkie nigdy nie miało najmniejszego znaczenia. Bolsonaro nie jest pod tym względem wyjątkiem, lecz regułą.

Jednakże zbrodnicze działania prezydenta nie dotykają jedynie Brazylii, ale, jak wspomniałem na początku notki, rozszerzyć się mogą na cały świat, a ich konsekwencje stanowią śmiertelne (DOSŁOWNIE!!!) zagrożenie dla nasz wszystkich.

Wyręb Amazonii oznacza bowiem, iż znacząco mniej wody (wywołane rzezią puszczy zmiany w jej obiegu okazać się mogą nieodwracalne!) dostaje się z ziemi do atmosfery – poczesną rolę w tym procesie odgrywają wszak drzewa – co powoduje szybkie wysychanie tejże. Susza ta uderza zwłaszcza w Brazylię i Peru… na razie, bowiem jeśli wyręb potrwa dalej, rozlewała się będzie na inne tereny, aż w końcu dołoży się (o ile oczywiście już do tego nie doszło) do trwającej od pewnego czasu katastrofy klimatycznej, znacząco ją przyspieszając. A przecież zmiany klimatu – ze szczególnym uwzględnieniem jego gwałtownego ocieplenia – już teraz zabijają ludzi, innych zmuszając do migracji, natomiast w perspektywie najbliższych dwudziestu kilku, góra trzydziestu lat najprawdopodobniej unicestwią nie tylko naszą cywilizację (o ile obecnie istnieje jakakolwiek poza chińską, a w zasadzie konfucjańsko-buddyjską, i islamską), lecz także cały nasz gatunek. Zbrodnia, jaką na Amazonii popełnia Jair Bolsonaro, zapewne mocno skróci ten czas, i właśnie z tejże przyczyny polityka owego uważam za większe dla nas wszystkich zagrożenie niż Bidena, Putina i im podobnych militarystycznych imperialistów.

Samo wymarcie Homo rzekomo sapiens wcale mnie nie martwi; zapewne zasłużyliśmy na nie, będąc istotami, które wymyśliły kapitalizm i rabunkową konsumpcję. Niestety, razem z nami wyginie wiele innych gatunków zwierząt oraz roślin, co oznaczało będzie niepowetowaną stratę dla planety. A to już gorsza wiadomość…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor