Lewica i przetrwanie

Jeszcze przebywając w szpitalu, doszedłem do pewnego wniosku natury politycznej, acz odnoszącego się do stanu mojego zdrowia. I nie tylko, oczywiście, mojego, bo system, w jakim żyjemy, niszczy i zabija tysiące osób każdego roku.

Otóż, do szpitala trafiłem, by podleczyć depresję, która doprowadziła mnie do próby samobójczej. Stan ów ponury stanowił, jak pisałem, pochodną warunków życia w nieludzkim systemie kapitalistycznym w jego dzikiej, neoliberalnej wersji, zaimplementowanej nad Wisłą przez solidaruchów. Przede wszystkim chodzi o niestabilne zatrudnienie, nieregularne dochody (nie zawsze wystarczające na pokrycie kosztów życia), wywołany nimi permanentny stres oraz poczucie beznadziei. Z rynkiem pracy i jego patologiami – na czele z umowami śmieciowymi tudzież niemożnością znalezienia dobrego zatrudnienia, jeśli nie ma się znajomości – użeram się od kilkunastu lat, zaś w ostatnim czasie nie-rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości jeszcze pogorszył moje warunki bytowe; chodzi rzecz jasna o inflację i coraz wyższe opłaty (skutek m. in. fatalnej polityki energetycznej). Biorąc to wszystko pod uwagę, moje zdrowie psychiczne chyba i tak długo wytrzymało; no, ale w końcu musiało się posypać, a ja w pewnej chwili nie widziałem przed sobą innego sposobu na poradzenie sobie z cierpieniem, niż samobójstwo. Przed podzieleniem losu kilku tysięcy współobywateli rocznie uratowało mnie jedynie to, że krew mi szybko krzepła.

Cóż, niejednokrotnie pisałem na tych łamach o ludziach, którzy z przyczyn ekonomicznych odbierają sobie życie (w kapitalizmie należałoby to uznać za śmierć naturalną); teraz sam wiem z autopsji, co takie osoby czują. Nic miłego, aczkolwiek liceum było znacznie gorszym przeżyciem.

W szpitalu otrzymałem pomoc specjalistyczną i mogłem przemyśleć to, co się stało. Oto, do jakich wniosków doszedłem:

Gdyby w Polsce od lat rządziła Lewica i realizowała swój bardzo dobry program polityki społecznej, nie targnąłbym się na swoje życie. Ryzyko depresji spadłoby znacząco – wprawdzie nie do zera, gdyż chorobę tę wywołać mogą przeróżne czynniki, także pozasystemowe – a popełniać samobójstwa nie miałbym powodu.

Lewicowi politycy postulują wszak walkę z umowami śmieciowymi i podwyżki wynagrodzeń. Już samo to nad wyraz pozytywnie wpłynęłoby na kondycję bytową większej części polskiego społeczeństwa, co mojej skromnej osoby też by dotyczyło.

Podobnie rzecz się ma z wprowadzeniem sprawiedliwego, REALNIE progresywnego systemu podatkowego, który sprawiłby, że osoby mniej zamożne płaciłyby niższe daniny publiczne, zaś obywatele z większymi dochodami – wyższe. Obecnie formalnie mamy progresję podatkową… ale, no właśnie, TYLKO formalnie, gdyż w praktyce im obywatel biedniejszy, tym BARDZIEJ opodatkowany w stosunku do swoich dochodów, podczas gdy pasące się na grubej kasie burżuje albo są z danin publicznych pozwalniane, albo wyprowadzają miliardy na konta w rajach podatkowych (złodzieje i zdrajcy!).

Lewica postuluje również racjonalną politykę społeczną. Czyli nie tylko pieniężne lub rzeczowe świadczenia socjalne (owszem, są one potrzebne, ale na dłuższą metę poważnych kwestii typu ubóstwo nie rozwiązują, zmieniają się za to w jałmużny i przekupywanie wyborców, a wręcz okazują się bardziej szkodliwe niż pożyteczne, jak to się dzieje z 500 Plus chociażby), lecz także usługi typu darmowy lub przynajmniej bardzo tani transport publiczny, obniżenie cen leków (nie poszły na to ani PiS, ani PO, przypominam!), budowa tanich mieszkań na wynajem, itd. Rozwiązania takie, gdyby zostały wdrożone, pomogłyby nam, obywatelom, znacząco obniżyć koszta życia, a więc po prostu zaoszczędzić.

Na poprawę naszej kondycji bytowej pozytywnie wpłynęłaby także proponowana przez Lewicę transformacja energetyczna, czyli stopniowe odchodzenie od energetyki węglowej (tak, by nie wykończyć ekonomicznie górników, a zapewnić im zatrudnienie w nowo powstałych sektorach) na rzecz odnawialnych źródeł energii i atomu (co do tego drugiego, mam mieszane uczucia). Jak by to nam pomogło? Ano tak, że nie tylko bylibyśmy zdrowsi dzięki znacznie mniej zanieczyszczonemu powietrzu – toteż zaoszczędzilibyśmy na leczeniu – lecz przede wszystkim płacilibyśmy niższe rachunki za elektryczność czy ogrzewanie.

A to tylko niektóre propozycje Lewicy, jakich realizacja przyczyniłaby się do tego, iż w Polsce byłoby o wiele mniej przypadków depresji i innych schorzeń psychicznych wywołanych przez problemy finansowe, a co za tym idzie, znacznie ubyłoby prób samobójczych.

Jako zatem człowiek, którego dziki neoliberalny kapitalizm – stanowiący zbrodnicze dziedzictwo solidaruchów (prawicowców postsolidarnościowych), począwszy od Balcerowicza, poprzez Buzka i Tuska, na Kaczyńskim i jego marionetkach skończywszy – o mało nie zabił, będę głosował na Lewicę ze względu na jej postępowy, prospołeczny program. Jest to kwestia nie tylko mojego światopoglądu, ale też chęć zapewnienia sobie choćby cienia szansy na przedłużenie biologicznej egzystencji, czyli na przetrwanie po prostu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor