Oszczędzaj, Polaku

To, że czasy są – zwłaszcza pod względem ekonomicznym – bardzo ciężkie, wiemy aż za dobrze. Odczuwamy to wszak każdego dnia; w każdym razie, większość spośród nas, a niektórzy nad wyraz boleśnie. Rosnące bardzo szybko ceny, co chwilę podnoszone opłaty, gwałtownie wzrastające na skutek ciągłych podwyżek stóp procentowych oprocentowanie kredytów (dobrze, że żadnego nie mam, bo depresja dopadłaby mnie znacznie wcześniej, niż w maju tego roku) oraz im podobne patologie pustoszą nasze portfele i konta bankowe. Do tego dochodzą skutki lockdownów, które poważnie zachwiały sytuacją zawodową, a zatem finansową wielu pracowników (choć, z drugiej strony, niektórym osobom zamknięcie w domu trochę pieniężnie dopomogło, o czym za chwilę). Przybywa więc osób, których nie stać na zakup podstawowych choćby dóbr i usług… co oznacza wzrost skrajnego ubóstwa.

Inflacja przeżera szczątkowy socjal w postaci 500 Plus czy dodatku osłonowego. Owszem, w ostatnich latach dość znacznie wzrosły płace minimalne, co samo w sobie ocenić należy pozytywnie… lecz dotyczy to tylko osób, które pracują na etacie, ponieważ dochody ludzi na śmieciówkach lub (często wymuszonym) samozatrudnieniu, częstokroć pozostają o wiele niższe, podobnie jak renty tudzież emerytury. A nawet i obecna kwota minimalnego wynagrodzenia z tytułu umowy o pracę pochłaniana jest przez rosnące ceny oraz, w przypadku licznych obywateli, kredyty, w tym hipoteczne. Innymi słowy, niektórzy spośród nas nominalnie zarabiają coraz lepiej, ale i tak wciąż zbyt mało, by zaspokoić swoje potrzeby, szczególnie w obecnych czasach.

Mówić krótko, biedniejmy i żyje się nam coraz trudniej.

W związku z czym liczni komentatorzy, np. ekonomiści i politycy o wolnorynkowych przekonaniach (w Polsce nazywani liberałami bądź libkami, choć tak naprawdę są to konserwatyści, a często również nacjonaliści, faszyści i naziści), mają dla nas następującą radę: skoro ceny, opłaty i raty zobowiązań finansowych idą w górę, to musimy… oszczędzać.

No, naprawdę, człowiek nie wie, czy się śmiać, czy dać w mordę temu, kto wyjeżdża z czymś takim! Dlaczego? Już wyjaśniam.

Wedle badań opinii publicznej z początku tego roku (sytuacja mogła się więc przez te kilka miesięcy pogroszyć pogorszyć… i zapewne tak właśnie się stało) – znaleźć je można tutaj: https://www.infor.pl/prawo/prawa-konsumenta/nowosci/5434735,Jakie-sa-oszczednosci-Polakow-w-gotowce-badanie.html – blisko 19 proc. respondentów nie miało ŻADNYCH oszczędności w gotówce. 20 proc. udało się odłożyć kwotę pomiędzy 1000 a 4999 zł, 12 proc. - 5000 do 9999 zł. Czyli te zaskórniaki są albo zerowe, albo stosunkowo niewielkie; jeden czy dwa nagłe wydatki sprawić mogą, że forsa migiem się rozejdzie. A byłyby jeszcze mniejsze, gdyby nie – o, paradoksie! – pandemia COVID-19, bo z jej powodu liczni spośród nas mniej wydawali, chociażby na rozrywkę czy podróże.

No, ale jak mamy odkładać pieniądze, skoro jesteśmy, na tle Europy Zachodniej czy Północnej, relatywnie biednym społeczeństwem? Niskie dochody za pracę, mizerne emerytury i renty, szczątkowy, a często źle ukierunkowany socjal, drogie usługi publiczne (np. komunikacja, żłobki i przedszkola), brak państwowej polityki mieszkaniowej, nie wspominając już o takich oczywistościach jak niestabilne zatrudnienie, wynikające z plagi umów śmieciowych, sprawiają, iż wielu z nas ledwie wystarcza od pierwszego do pierwszego… o ile w OGÓLE wystarcza. W takiej sytuacji zaoszczędzenie jakichkolwiek kwot bywa dla niejednej osoby niemożliwe. Uzyskiwane dochody przeznaczamy na pokrywanie bieżących wydatków, stale zresztą rosnących z powodu inflacji, zatem odłożenie kilkuset chociażby złotych miesięcznie to kwestia dużego szczęścia, nawet, jeśli nie mamy kredytów do spłacenia.

A będzie jeszcze gorzej…

Dlatego też rada, by w obecnej sytuacji oszczędzać, jest po prostu durna. Pochodzi od burżujów oraz ich pachołków – czyli jednostek z nadmiarem forsy – którzy bladego pojęcia nie mają o realiach życia większości polskiego społeczeństwa. Zaś ludzie, którzy mimo codziennej harówy nie są w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb bytowych, bo zarobki pozostają zbyt niskie, a inflacja szaleje, namawianie do oszczędzania odebrać mogą jako splunięcie w twarz.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor