Zagrożenie dla podstawowej komórki społecznej

Od kiedy nie-rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości ogłosił obostrzenia, pozwalające zaprosić na zebrania, zgromadzenia i spotkania maksymalnie pięć osób, w mediach, nawet tych rzekomo anty-PiS-owskich, trwa jojczenie. A to dlatego, iż ograniczenie owo dotyczy również spotkań rodzinnych, w tym świątecznych. Jojczenie jest w tym wypadku o tyle nie na miejscu, że to akurat rozwiązanie wydaje się całkiem sensowne, jeśli chodzi o walkę z epidemią COVID-19 (w domach, inaczej niż np. w sklepach, nikt nie będzie siedział w maseczkach, a zatem ryzyko zarażenia od zaproszonych gości, lub zakażenia właśnie ich, wydatnie wzrasta, toteż im mniej będzie osób, tym lepiej), stanowiąc pozytywny wyjątek na tle w większości szkodliwych – również z czysto zdrowotnego punktu widzenia – działań PiS-owców w tym zakresie.

Cóż, medialna burżuazja obawia się, że tegoroczne bożonarodzeniowe imprezy rodzinne nie będą aż tak wystawne jak w latach świątecznych (będą, będą, bo jak znam życie, większość rodaków obostrzenia oleje), mniej zatem będzie blichtru, który klasa owa tak lubi. Jednakowoż spośród tego całego mało poważnego jojczenia wyłowić można wątki zasługujące na uwagę. Na przykład, przekazywane z reguły między wierszami, pytanie, czy tego typu obostrzenia nie zaszkodzą relacjom rodzinnym.

Generalnie, „walka” z koronawirusem, polegająca na stosowanym w różnym zakresie, ale niemal bezwyjątkowo nieskutecznym lockdownie, rodzinom faktycznie szkodzi. We wszystkich lub prawie wszystkich państwach, gdzie zastosowano tę właśnie metodę „przeciwdziałania” epidemii, ONZ zaobserwowała znaczący wzrost skali przemocy domowej; pojawiła się ona także w tych rodzinach, w jakich wcześniej się nie zdarzała. Wiadomo – stres i strach, spowodowane wywołanymi przez lockdown patologicznymi czynnikami ekonomicznymi, np. bankructwem, utratą lub groźbą utraty zatrudnienia, obniżeniem, a nawet zanikiem dochodów, doprowadziły do przyrostu agresji wymierzonej w najbliższych.

W ogóle naturalne patologie nieludzkiego systemu kapitalistycznego (występujące stale, tzn. również w okresach niekryzysowych), takie jak niestabilne śmieciowe zatrudnienie, niskie płace, niestabilność bytowa, nieregulowany czas pracy, wyczerpanie, emigracja zarobkowa, itd., bynajmniej nie sprzyjają życiu rodzinnemu. Jak sądzicie, dlaczego tylu młodych ludzi mieszka z rodzicami i nie decyduje się na założenie własnych rodzin, a jeśli wchodzi w związki, to często w krótkotrwałe? Ano, nie tylko ze względu na niemożność kupienia/wynajęcia mieszkania, ale też właśnie z powodu typowej dla współczesnego kapitalizmu niestabilności bytowej i niskich dochodów, które w każdej chwili można stracić.

Lecz nie wszystkie zagrożenia dla rodzin mają charakter systemowy, czyli społeczno-ekonomiczny. W Polsce od lat występuje również czynnik polityczny. Jest nim Bezprawie i Niesprawiedliwość oraz ideologia tejże mafii/sekty.

Liczni komentatorzy podkreślają – nad wyraz trafnie! – że PiS podzieliło polskie społeczeństwo, generując sztuczne konflikty na tle ideologicznym (np. walka o prawa osób LGBT, uchodźcy i stosunek wobec nich, kwestia emerytów mundurowych, praworządność, Unia Europejska i miejsce Polski w jej strukturze, itd.), które biegną również w poprzek naszych familii, wywołując kłótnie, spory, obrazę, a bywa, że i zrywanie kontaktów z rodzeństwem, rodzicami, krewnymi tudzież powinowatymi.

Bynajmniej niczego tu nie wymyślam, ani nie powtarzam tego, co gdzieś tam przeczytałem. Takie rzeczy dzieją się i wśród moich krewniaków. Niektórzy spośród nich zostali zarażeni przez PiS (przy współudziale, dodam, lokalnej parafii oraz „mediów katolickich”), że aż trudno ich poznać, mówią bowiem i zachowują się zupełnie inaczej, tzn. o wiele agresywniej i bardziej fanatycznie, niż jeszcze kilka lat wcześniej. Zostali dosłownie napełnieni złem; kojarzą mi się z Kylo Renem, mordującym swojego ojca, Hana Solo (fani Star Wars wiedzą, o co chodzi, a pozostałym Czytelniczkom i Czytelnikom mojego bloga ową serię filmową gorąco polecam).

Zarażanie przez Kaczyńskiego i spółkę swoich wyznawców nienawiścią oraz ciemnotą doprowadza do tego, że członkowie rodzin zaczynają traktować się jako wrogów. Familie zatem po prostu rozlatują się niczym domek z kartonu zdmuchnięty przez huragan. Ludzie połączeni więzami krwi rzucają się sobie do gardeł.

Mało tego; proces ów spowodować też może, iż wielu młodych ludzi na założenie rodziny się nie zdecyduje. Mając PiS-owskich krewnych i powinowatych, szkoda bowiem wchodzić w związek z drugą osobą i narażać ją na odarcie z godności, obrażenie, odczłowieczenie czy usłyszenie, że członek naszej familii nasłałby na nią kiboli (autentyczne, z życia wzięte – serio!). A piszę tu o związkach heteroseksualnych, bo wywodzące się z PiS-owskich rodzin osoby pragnące zawrzeć związek z partnerem lub partnerką tej samej płci, mają o wiele gorzej; dla nich to wywodzenie się spośród ludzi zatrutych PiS-owską – i, szerzej, prawacką – nienawiścią wiąże się częstokroć z prawdziwą tragedią.

Dlatego też nie ograniczenie liczby osób, jakie możemy zaprosić na Boże Narodzenie, jest zagrożeniem dla relacji rodzinnych. Te mogą zostać zniszczone przez czynniki ekonomiczne, z biedą, bezrobociem lub jego groźbą oraz emigracją zarobkową na czele, jak również przez PiS i jego chorą ideologię. Ten ostatni czynnik jest chyba jeszcze bardziej szkodliwy niż naturalne patologie kapitalizmu…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor