Jak Czarnek Jana Pawła II załatwi

Uczniowie oraz studenci protestują przeciwko nowemu ministrowi ciemnoty (w kompetencje – o ile w tym przypadku słowo to nadaje się do użycia – którego włożono też szkolnictwo wyższe), Czarnkowi Przemysławowi. Nic dziwnego. Skupia się on bowiem na faszerowaniu programów nauczania wszystkich szczebli edukacji treściami religijnymi (jakby było ich mało; do tego jeszcze wrócimy) oraz nacjonalistycznymi, np. kultem morderców przeklętych, bajkami o Polsce jako przedmurzu chrześcijaństwa czy powiązaniu katolicyzmu z Polskością. Dzieci i młodzież doskonale wiedzą, że za jego sprawą z nowoczesną edukacją mogą się pożegnać; szkolnictwo bowiem polskie oparte zostanie nie na wiedzy naukowej, lecz na przesądzie, ciemnocie oraz nienawiści wobec wszystkiego, co niepolskie i niekatolickie, a także wobec mniejszości, zwłaszcza seksualnych, tudzież wobec szeroko pojętej lewicy. O edukacji seksualnej młódź będzie mogła zapomnieć, a nie zdziwiłbym się, gdyby to samo dotyczyły także np. teorii ewolucji czy heliocentryzmu. Dalej, nic nie wskazuje na to, by Czarnek miał jakikolwiek plan wyprowadzenia szkolnictwa z kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa i koniecznością wprowadzenia nauki online; przykładowo, maturzyści martwią się, jak będą wyglądały ich egzaminy i rekrutacja na studia.

Cóż, w kwestii tej Czarnek ograniczył się do kilku szczątkowych informacji, bynajmniej nierozjaśniających obrazu sytuacji, toteż uczennice i uczniowie szkół średnich mogą o sobie z czystym sumieniem powiedzieć, że tkwią w czarnej dziurze. Nowy minister znacznie więcej uwagi poświęca na szpikowaniu programów szkolnych wspomnianym wyżej nacjonalizmem połączonym z fanatycznym antykomunizmem, a także treściami religijnymi. I temu właśnie się dziś przyjrzymy.

Otóż, planuje Czarnek umieścić na liście lektur szkolnych chociażby teksty Tomasza z Akwinu (średniowiecznego filozofa chrześcijańskiego, koncepcje którego bazowały na myślach Arystotelesa) oraz (jakżeby inaczej?) Jana Pawła II.

Cóż, dzieła tego pierwszego są jak na dzisiejsze standardy wsteczne i nudne; jeśli ktoś interesuje się filozofią, zawsze może je przeczytać, ale z myślą, iż zawierają koncepcje dawno nieaktualne. Umieszczanie ich na liście lektur szkolnych to zatem pomysł idiotyczny; jeszcze bardziej zniechęci dzieci i młodzież do czytania jako takiego – a przypomnę, że jest to jeden z licznych grzechów głównych polskiej szkoły. Do całej masy nudnych i dla współczesnej młodzieży nazbyt trudnych tekstów dojdą kolejne.

Co do Karola Wojtyły/Jana Pawła II, to z tego, co się orientuję, jego dzieła pisane (a pozostawił ich po sobie trochę) na liście lektur szkolnych od dawna się znajdowały, tylko że jako pozycje nieobowiązkowe. Kiedy studiowałem politologię na UJ-cie, mieliśmy przedmiot do wyboru właśnie o myśli polityczno-społecznej Jana Pawła II. Niezależnie od tego, jak oceniamy papieża Polaka, jego działalność kapłańska oraz dorobek intelektualny są interesującymi tematami do badań i analiz… ale dla osób, które albo zajmują się tymi kwestiami zawodowo, albo postać Jana Pawła II po prostu je ciekawi.

Nakazanie zaś uczniom czytania jego tekstów z pewnością będzie, względem zamiarów Czarnka i jego PiS-owskich mocodawców, przeciwskuteczne. Bynajmniej nie przyczyny się do rozplenienia kultu papieża Polaka wśród młodego pokolenia Polaków, lecz przeciwnie, stanie się kolejną przyczyną trwającej dewojtylizacji, zwanej też odjaniepawleniem.

Okazuje się, że dla pokolenia współczesnych nastolatków, a nawet dla osób między dwudziestym a dwudziestym piątym rokiem życia Jan Paweł II jest… li tylko postacią historyczną. Przestał być dla tych ludzi nawet memem, jak dla trzydziestolatków. Stanowi jedynie element zamierzchłej przeszłości, identycznie jak chrzest Polski, bitwa pod Grunwaldem, zabory czy II wojna światowa. O działalności kapłańskiej i pontyfikacie Karola Wojtyły młodzi Polacy nie myślą ani nie mówią, bo i po co? Nie interesują ich (poza garstką tych, których papież przypadkowo Polak zaciekawił) ani kremówki, ani Barka, ani encykliki, ani nawet ukrywanie zbrodni pedofilskich popełnianych przez kler. Kościół katolicki oceniają młodzi Polacy na podstawie słów i działań obecnych hierarchów i duchownych. A Jan Paweł II… no, był kiedyś ktoś taki, kogo podobizny zobaczyć można na obrazkach, zegarach ściennych i talerzach, nie wspominając o licznych szkaradnych pomnikach. Podejrzewam, iż przybywa nastolatków, którzy na personalia papieża Polaka reagują – szczerym! – pytaniem: „Kto taki?”.

Mówiąc krótko, dominującą wśród młodej generacji rodaczek i rodaków postawą wobec Jana Pawła II jest obojętność. Może jednak ona rychło przeistoczyć się w niechęć, a nawet wrogość, jeśli nastolatkom nakaże się czytać teksty jego autorstwa, które w ogóle ich nie interesują, wydaja się też nudne i niedzisiejsze. Czarnek i inni Pis-owcy, jako jednostki przesycone prawacką, wielce prymitywną dewocją i szerzące bałwochwalstwo Jana Pawła II, nie zdają sobie z tego sprawy, toteż bezrefleksyjnie przyspieszają dewojtylizację.

No, ale co się stanie, jeśli papież Polak w umyśle młodzieży przeistoczy się z neutralnej postaci historycznej w czarny charakter naszych dziejów? Na pewno nic złego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor