Chip w szczepionce

Wczoraj pisałem o tym, że nie ma dowodów na to, iż człowiek jest istotą rozumną, wiele za to mamy przykładów irracjonalnego (skrajnie nierozumnego) działania zarówno jednostek, jak i zbiorowości ludzkich, co jest czynnikiem często pomijanym w badaniach społecznych oraz politycznych. Jednym z przykładów takiego irracjonalizmu – czyli ni mniej, ni więcej, a głupoty – są ruchy antyszczepionkowe. Uaktywniają się one właśnie teraz, bo zaczyna się szczepienie na COVID-19.

Szczepionka to oczywiście preparat biologiczny, imitujący naturalną infekcję w celu rozwinięcia odporności organizmu na daną chorobę wirusową lub bakteryjną. Stosuje się je od 1796 roku, kiedy to wynaleziono szczepionkę na ospę prawdziwą. Od tamtej pory podawanie tychże preparatów doprowadziło do całkowitego lub prawie całkowitego wyeliminowania chorób zakaźnych, które przez tysiąclecia dziesiątkowały ludzi oraz zwierzęta (wścieklizna). Mamy więc do czynienia z jednym z największych, najwspanialszych i najistotniejszych osiągnięć naukowych, a konkretnie medycznych gatunku ludzkiego.

Niestety, jest ono, w pewnym przynajmniej stopniu, niweczone. Od kilkudziesięciu bowiem lat na całym w zasadzie świecie (Polska, niestety, nie jest pod tym względem wyjątkiem) działają ruchy antyszczepionkowe, sprzeciwiające się programom obowiązkowych szczepień, a w skrajnych przypadkach – szczepieniom jako takim. Posługują się przy tym „argumentacją” (cudzysłów nieprzypadkowy!) urągającą nie tylko wiedzy naukowej, lecz także zdrowemu rozsądkowi.

Iskrę, która rozpaliła antyszczepionkowy ogień, stanowiła informacja, jakoby skutkiem ubocznym szczepienia dzieci było rozwijanie się u nich autyzmu. Okazało się to brednią, zaś lekarz, co ją rozgłosił, poniósł surowe konsekwencje. No, ale antyszczepionkowcy, niektórzy przynajmniej, nadal w idiotyzm ów wierzą… lub przynajmniej tak twierdzą.

Ogólnie, są to w większości osoby o poglądach skrajnie prawicowych (w Polsce bliskich Konfederacji), zwłaszcza libertariańskich. Jednym z powodów ich wrogości wobec szczepionek jest idiotyczne twierdzenie, jakoby obowiązek szczepienia łamał wolność decydowania o samym sobie; innymi słowy, ma to być zbyt głęboko sięgająca ingerencja państwa, wręcz represja. Podejście takie nie uwzględnia jednego – otóż, wolność każdego człowieka kończy się tam, gdzie zaczynają się wolność i bezpieczeństwo drugiej osoby. A niepoddawanie się koniecznym szczepieniom powoduje rozwój chorób, czyli zagraża bezpieczeństwu nie tylko samego antyszczepionkowca, ale też ludzi z jego otoczenia. „Argument wolnościowy” więc odpada, zwłaszcza, że jest irracjonalny, jeśli chodzi o zapewnienie ludności bezpieczeństwa od chorób zakaźnych.

Ale są jeszcze głupsi antyszczepionkowcy, będący wyznawcami różnorodnych spiskowych teorii dziejów, w większości zaiste kretyńskich, pochodnych tej o rzekomym autyzmie. Niektórzy spośród nich podnoszą, że szczepionki w istocie służą kontrolowaniu społeczeństwa. Przykładowo, jeszcze nim rozpoczęły się szczepienia przeciwko koronawirusowi, po portalach społecznościowych krążyły plotki o tym, że szczepionki przeciw mikrobowi owemu zawierają… mikrochipy, dzięki którym bliżej nieokreśleni ONI zyskają kontrolę nad naszymi mózgami, co pozwoli im sterować naszymi myślami, ciałami, itd. Oczywiście, jest to brednia, której – wydawałoby się – szkoda nawet czas poświęcać… Niestety, przybywa takich, co w to guano anty-intelektualne szczerze wierzą… a to tylko jedna z wielu spiskowych teorii dziejów na temat koronawirusa.

Każdy średnio rozgarnięty człowiek wie, że COVID-19 to nie żadna „fałszywa pandemia”, lecz jak najbardziej realna choroba, z którą trzeba walczyć. Jasne, można, a nawet należy dyskutować o metodach tejże walki; widać, przykładowo, iż lockdown się nie sprawa, lecz wręcz przyczynia do rozwoju pandemii i zgonów na inne choroby. Ale szczepionki dają nadzieję na realne powstrzymanie koronawirusa, czyli uniknięcie licznych zgonów. Szczepić się zatem… no właśnie, nawet nie tyle warto, ile trzeba. Sam to zrobię, kiedy tylko będę mógł.

I tu dochodzimy do poważnego problemu. Otóż, jak pisałem na początku notki, szczepionki przyczyniły się do wyeliminowania licznych śmiertelnie niebezpiecznych chorób zakaźnych. To prawda, ale niektóre z tychże schorzeń, np. polio czy odra, wracają, za sprawą działalności antyszczepionkowców właśnie. Żeby bowiem szczepienia dały pożądany skutek polegający rzecz jasna za zapobieżeniu epidemii, zaszczepić musi się większość populacji. Im mniej osób zaszczepionych, tym mniej skuteczna szczepionka. Toteż zniechęcanie do szczepień jest bardzo niebezpieczne.

A zatem mamy tu do czynienia nie tylko ze zbiorowym irracjonalizmem, ale wręcz ze zbiorowym szaleństwem, i to wyjątkowo groźnym.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor