Powrót do zrąbanego lasu

Rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości kilka tygodni temu wprowadził wyjątkowo kretyński zakaz chodzenia po parkach i lasach. Formalnie miał on chronić nas przed zarażeniem się koronawirusem… no i tu właśnie tkwił kretynizm tego obostrzenia, bowiem (przy zachowaniu środków ostrożności) zakażenie się wiadomym mikrobem podczas spaceru jest mało prawdopodobne, za to samo przebywanie wśród roślin ma wspaniałe działanie prozdrowotne. Nadto, spacer działa pozytywnie na system odpornościowy naszego organizmu, poprawiając zdrowie i w razie zarażenia, UŁATWIAJĄC walkę z koronawirusem.
Dalej, pozamykanie ludzi w domach i zakazanie im spacerowania, wydatnie osłabiło stan ich zdrowia, zarówno psychicznego, jak też fizycznego, tworząc idealne warunki do rozwoju COVID-19 (nie ma przypadku w tym, że epidemia w Europie czy USA rozprzestrzeniła się tak szybko już PO ogłoszeniu lockoutu).
Paskudne z kolei było to, że rzeczony zakaz nie obejmował morderców zwierząt, czyli myśliwych. Ani drwali wyrębujących drzewa, mimo iż podobno trwa stan zagrożenia pożarowego (z powodu oczywiście suszy). Czyli stanowił najzwyczajniej w świecie nieuzasadnioną represję wobec większości społeczeństwa, niekonstytucyjne odebranie nam prawa do korzystania z dóbr wspólnych.
No, ale wczoraj durna owa restrykcja została z wielką pompą zniesiona, mogłem zatem wybrać się z czworonożnym przyjacielem na normalny spacer po lesie. To, co tam zobaczyłem, nie zdziwiło mnie zbytnio, acz o tym, by był to widok radosny, ani mowy być nie może.
To, że polskie lasy są zaśmiecone, wiemy nie od dziś. Wszędzie walają się już to flaszki po winie czy wódce (często, niestety, stłuczone), już to różnorakie papiery, już to foliowe i plastikowe odpady. A i ludzkich odchodów nie brakuje, pozostawionych przez osoby traktujące tereny leśne jako bar niskiej kategorii. PiS-owski zakaz bynajmniej tego stanu rzeczy nie zmienił; przeciwnie, mam wrażenie, że przez te kilka tygodni całego tego syfu jeszcze wśród drzew i krzewów przybyło. Czyli obostrzenie przestrzegane nie było, a jeśli już, to przez legalistów.
W tym miejscu zauważę jeszcze, że ogólne zaśmiecenie tylko sprzyja rozwojowi różnych epidemii, COVID-19 zapewne wliczając.
Jeszcze większym smutkiem napełniło mą duszę to, iż podczas wczorajszego spaceru już na pierwszy rzut oka określiłem, że ubyło drzew, i to przy najfajniejszej ścieżce. Rabunkowy wyręb w tamtej konkretnej okolicy trwał od dawna, ale widać, że w okresie obowiązywania PiS-owskiego zakazu jeszcze przyspieszył. Po licznych zdrowych drzewach zostały tylko pnie; po ich kolorze widać, że piła łańcuchowa użyta została stosunkowo niedawno, w ciągu kilku ostatnich dni.
I po to właśnie całe to PiS-owskie dziadostwo było potrzebne – żeby mordercy zwierząt mogli sobie swobodnie rozlewać krew dla rozrywki, i aby nikt nie przeszkadzał w rabunkowym wyrębie (niewiele mającym wspólnego z racjonalną gospodarką leśną).
Myśliwi to silne lobby, składające się z ludzi bogatych, w tym biznesmenów powiązanych z Rydzykiem (podobnie jak hodowcy zwierząt futerkowych, swoją drogą) oraz mających polityczne koneksje. Dlatego są oni bodaj najbardziej uprzywilejowaną grupą w Polsce, mogą swobodnie wyrzucać ludzi z lasów, a nawet… z ich własnych nieruchomości, kiedy tylko zechcą mordować zwierzęta dla sadystycznej rozrywki. Nie dziwota więc, iż rzeczony zakaz ich nie obowiązywał.
Z kolei rabunkowy wyręb drzew stał się jedną z ponurych wizytówek rządów Bezprawia i Niesprawiedliwości, czyli partii, która demoluje nie tylko polski ład ustrojowy, niszczy (a niekiedy wręcz odbiera) życie obywatelom (k)raju nad Wisłą, lecz także unicestwia naszą przyrodę.
Poluzowanie zakazu wchodzenia do lasów miało oczywiście na celu zwiększenie poparcia dla PiS-u i rzecz jasna dla Andrzeja Dudy podczas najbliższych wyborów prezydenckich (będą w maju, nie łudźmy się, bo prezes Jarosław ma taką wolę). Boję się, iż wieli obywateli da się na to złapać…
A że gospodarka nadal zamrożona, ludzie tracą pracę oraz środki do życia, wisi nad nami widmo suszy i głodu, rząd ociąga się ze zrobieniem czegokolwiek w celu przeciwdziałania kryzysowi gospodarczemu, za przejazd własnym samochodem w odwiedziny do narzeczonej grożą drakońskie (i zależne od uznania policjanta z drogówki) kary… To już nieważne.
Cóż, na razie cieszmy się możliwością spacerowania po lasach, jakkolwiek w coraz większym stopniu spustoszonych. Bo kontakt z przyrodą, czy raczej tym, co jeszcze z niej po dotychczasowych rządach Bezprawia i Niesprawiedliwości zostało, jest zbawienny dla naszego zdrowia. Które ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego chce zniszczyć pod pretekstem jego ochrony.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor