Powrót do normalności

Wczoraj zarysowałem trzy warianty rozwoju światowej sytuacji po pandemii koronawirusa, a raczej wywołanej przez media paniki: upadek kapitalizmu, jeszcze dzikszy niż obecnie kapitalizm, zawalenie się cywilizacji jako takiej.
Tylko pierwszy z nich jest optymistyczny, niemniej jednak, zanim kapitalizm upadnie (jeśli w ogóle tak się stanie, bo pesymizm wskazuje, że nastąpi wariant drugi, a realizm nakazuje oczekiwać trzeciego), czeka nas długi i bolesny kryzys gospodarczy, który pochłonie znacznie więcej ofiar śmiertelnych niż koronawirus, a tym, co go przetrwają, i tak w większości przypadków zdemoluje życie.
Coraz więcej zarówno ekonomistów czy socjologów, jak też polityków (i tych mądrzejszych, i tych głupszych) zwraca zatem uwagę, iż wirus wirusem, ale żeby uniknąć znacznie gorszego niż on nieszczęścia, czyli zapaści gospodarczej, trzeba wracać do normalnego życia, zwyczajnej, codziennej aktywności, takiej jak przed pojawieniem się koronawirusa. W tym podejściu jest bardzo dużo racji.
Są państwa, które nie wprowadziły żadnych ograniczeń w przemieszczaniu się, np. Korea Południowa, która z epidemii już wychodzi. Inne, które ograniczenia wprowadziły, przygotowują plany, jak z nich wyjść. Tu przykładem jest Republika Czeska, gdzie poradzono sobie z koronawirusem dzięki obowiązkowemu noszeniu maseczek.
Coraz więcej państw, w tym Polska, szykuje się do stopniowego otwierania sklepów (tych, które na czas epidemii zamknięto, oczywiście) czy punktów usługowych typu zakłady fryzjerskie. I bardzo dobrze! Przy zachowaniu pewnych środków ostrożności typu maseczka, handel i usługi mogą w miarę normalnie funkcjonować, podobnie zresztą jak szkoły, uczelnie, zakłady pracy.
Nie oszukujmy się, koronawirus prawdopodobnie zostanie już z nami, my natomiast nauczymy się z nim żyć, podobnie jak z to było z innymi chorobami, w tym znacznie bardziej śmiertelnymi niż COVID-19. Jeśli jednak nie uruchomimy na powrót handlu, usług czy produkcji, skutki będą dla nas znacznie gorsze niż to schorzenie. Trzeba się liczyć ze znaczącym przyrostem nędzy, a nawet głodem.
Toteż im szybciej wrócimy do normalności, tym lepiej.
Inna bajka jest taka, że ta pandemia powinna nas czegoś nauczyć. Tego mianowicie, że musimy zmienić podejście do konsumpcji i otaczającego nas świata. To, że sklepy czy punkty usługowe powinny działać normalnie, jest potrzebne, ale czy na pewno musimy kupować wszystko, jak leci, ulegać żądzy posiadania, która ostatecznie prowadzi do tego, iż coraz bardziej zaśmiecony i zanieczyszczony jest ten świat? A to z kolei powoduje zmiany klimatu, kataklizmy i – tak, tak! – epidemie. Owszem, musimy zaspokajać potrzeby bytowe, ale ważne, by były to NASZE potrzeby, nie zaś te sztucznie wykreowane i narzucone nam za pośrednictwem chociażby reklam.
Pandemia ma też swoje pozytywne skutki. W Chinach znacząco zmniejszył się smog, w wielu rzekach na powrót pojawiły się ryby (poziom zanieczyszczenia spadł). Toteż cała ta sytuacja powinna nas nauczyć, że po prostu trzeba przemodelować gospodarkę, zwłaszcza zaś energetykę, na bardziej prekologiczną. Jak wskazałem wyżej, bez tego będzie coraz więcej katastrof naturalnych i chorób.
Dalej, jak wszystkie okresy kryzysowe, tak i ten ukazał dobitnie, kto jest szują, a kto porządnym człowiekiem. Cała masa ludzi rzuciła się bezinteresownie pomagać innym, nagle przestając konkurować między sobą i zwalczać się nawzajem, jak to nakazywał kapitalistyczny postulat: „radź sobie sam i bądź kowalem własnego losu”. Może najwyższy czas nadszedł, abyśmy zmienili stosunki społeczne z tych opartych na walce i konkurowaniu, na te, które bazowały będą na wzajemnej pomocy?
Pandemia koronawirusa z pewnością przebiegałaby o wiele mniej dramatycznie, gdyby nie niewydolność służby zdrowia w większości dotkniętych nią państw. To z kolei efekt typowo kapitalistycznego podejścia do gospodarki, czyli zakładania, iż ma ona przynosić zysk garstce posiadaczy, a nie zaspokajać potrzeby (w tym zdrowotne) ogółu. To też musi się zmienić. Zamiast zwalniać gigantyczne korporacje z podatków, rządy powinny troszczyć się o to, by pozyskiwane od nich daniny publiczne szły na infrastrukturę chroniącą życie ludzkie.
No i może lepiej będzie, zamiast się zbroić, wreszcie zainwestować w narzędzia zrównoważonej (czyli nieszkodzącej środowisku naturalnemu) produkcji i dobrobytu opartego na nieobciążonej wyzyskiem pracy?
Gospodarka musi zacząć na powrót normalnie funkcjonować, jeśli nie chcemy mrzeć z głodu. Lecz funkcjonowanie to powinno być wolne od dotychczasowych patologii: nadmiernej konsumpcji, zanieczyszczeń, wyzysku, pasożytnictwa społecznego.
Inaczej czekają nas kolejne klęski i tragedie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor