Mknąc PiS-owską autostradą

Polskie autostrady oceniać można… no cóż, różnie. Jest ich stosunkowo mało, w większości są to dwupasmowe (w związku z czym szybko się blokują, a nawet korkują) wyroby autostradopodobne, nawierzchnia bywa schodkowa, zaś opłaty na bramkach – horrendalne (na szczęście, za przejazd odcinkiem A4, którym kilka razy do roku się przemieszczam, nie trzeba płacić… JESZCZE).
Nie zmienia to jednak faktu, że licząc od 1989 roku (świetlane czasy PRL-owskich inwestycji to inna bajka), kolejne polskie rządy jakoś starały się autostradową infrastrukturę rozwijać. Jedne szybciej, inne wolniej, jedne mądrzej, inne głupiej (idiotycznym, przykładowo, pomysłem była prywatyzacja niektórych odcinków autostrad, będąca jedną z głównych przyczyn, dla których za przejazd nimi bulić trzeba tak dużo, a remonty na tych odcinkach są ślamazarne), niemniej coś się w tej materii działo. Najwięcej inwestycji ruszyło, jak łatwo się domyślić, kiedy Unia Europejska przeznaczyła na nie środki. I dlatego taka chociażby Platforma Obywatelska chwali się trasami szybkiego ruchu, jakie oddano za jej rządów, sprawowanych wspólnie z Polskim Stronnictwem niezbyt Ludowym.
Generalnie, PO lepiej wyjdzie na chwaleniu się „schetynówkami”, czyli drogami lokalnymi, bo oddane do użytku w latach 2007-15 trasy szybkiego ruchu oceniać można tak, jak to napisałem w pierwszym akapicie. Sam mam dość mieszane uczucia na temat nowego odcinka A4, wybudowanego i otwartego właśnie za kadencji PO-PSL – z jednej strony skraca czas podróży, z drugiej jakość nawierzchni jest średnia, są tylko dwa pasy (autostradą z prawdziwego znaczenia jest za to trójpasmowa obwodnica Krakowa), a co z mojej perspektywy najgorsze – brakuje zjazdu na Jasło. Niemniej jednak, trasa ta fizycznie istnieje, poruszają się po niej pojazdy i, co tu kryć, mimo jej wad, podróż na Podkarpacie jest dzięki niej dużo szybsza i przyjemniejsza niźli wprzódy. Przynajmniej do momentu, kiedy wprowadzone zostaną opłaty za ten odcinek, bo wówczas wielu kierowców (w tej liczbie może i ja) pewnie zrezygnuje z jazdy tamtędy, ale to pieśń przyszłości.
W każdym razie, poprzednia ekipa rządowa, tak jak SLD-UP-PSL czy wcześniejsze rządy postsolidarnościowe, budowę autostrad mogą wpisać na listę swoich osiągnięć. Jednakowoż Bezprawie i Niesprawiedliwość krytykowało czy to Platformę, czy to inne partie za opieszałość i nieudolność w tym względzie, zapowiadało też liczne inwestycje drogowe. Jak się z tych obietnic wywiązało?
Ano tak, że przez trzydzieści miesięcy swoich rządów nie oddało do użytku ANI JEDNEGO kilometra autostrady. Można za to wskazać inwestycje, które zostały przerwane, zerwane kontrakty, itd… Sam znam drogę, lokalną co prawda, którą za rządów PO wyremontowano, a za kadencji Bezprawia i Niesprawiedliwości… wyremontowano raz jeszcze, tym razem ją wszelako psując.
Czyli mamy tu kolejną pozycję na liście niespełnionych obietnic Bezprawia i Niesprawiedliwości. PiS-owskie autostrady istnieją tak, jak PiS-owskie samochodu elektryczne (największym osiągnięciem naszego kraju na tym polu pozostaje więc Melex, nie licząc elektrycznych autobusów), które od lat kilku miały śmiać po naszych drogach, czy też PiS-owskie Mieszkania Plus; z programu tego nie wyszło nic, podłączono zaś pod niego jakieś lokale, decyzja o budowie których zapadła jeszcze za rządów PO-PSL. Dokładnie tak samo marnie jest z obiecaną pomocą dla najsłabszych grup społecznych (vide stałe olewanie niepełnosprawnych, obcinanie refundacji na leki, cięcia emerytur), wsparciem dla ludzi pracy (wyzysk kwitnie, przybywa osób, zarobki których sytuują się poniżej płaci minimalnej, a skala nędzy wzrasta), naprawą służby zdrowia (idzie na nią coraz mniej środków, skutkiem czego system jest coraz mniej wydolny, brakuje lekarzy i pielęgniarek, za to przybywa zgonów) czy lepszym szkolnictwem (o szkodach wyrządzonych przez deformę Zalewskiej pisałem wielokrotnie, toteż nie będę się powtarzał). O „wstawaniu z kolan” w polityce zagranicznej miłosiernie nie wspomnę…
PiS-owcy wychodzą zatem po raz kolejny na notorycznych łgarzy. Zero wybudowanych kilometrów autostrad to zaiste ogromne osiągnięcie i świadectwo talentów w dziedzinie rządzenia i zarządzania. Może to nawet lepiej, że drogi te nie powstały, bo znając „kompetencje” politykierów Bezprawia i Niesprawiedliwości, mogłoby się okazać, że byłyby one niezdatne do jeżdżenia… No, ale czegóż można się spodziewać po prawactwie, które traktuje Polskę li tylko jako koryto?
Cóż, biorąc pod uwagę, jak wyglądają inwestycje PiS-owców w trasy szybkiego ruchu, raczej nie trafią oni na autostrady Walhalli, po których mieli po śmierci jeździć bohaterowie filmu Mad Max: Fury Road.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor