Nędza, kapitalizm i PiS

Bezprawie i Niesprawiedliwość to partia, która wreszcie przełamała neoliberalny model „rozwoju” (tak twierdzą nawet niektórzy lewicowi komentatorzy) i zaczęła skutecznie walczyć z polską biedą? Guzik prawda. Najnowsze dane GUS-u temu przeczą.
Oto pod nieświatłymi rządami PiS-u w (k)raju nad Wisłą wzrósł odsetek obywateli żyjących w skrajnej nędzy, czyli poniżej minimum egzystencji. Jest to stan, w którym uzyskiwane przez daną osobę dochody nie pozwalają na zaspokojenie najbardziej podstawowych, biologicznych potrzeb, takich jak odżywianie czy higiena, co prowadzi do biologicznej i zdrowotnej degeneracji organizmu (innymi słowy, życie w skrajnej nędzy to powolne umieranie). W roku 2017 patologia ta dotykała 4,3 proc. Polaków, w 2018 r. było to już 5,4 proc. Mimo sypania pieniędzy na szczątkowy socjal typu 500 Plus oraz formalne podnoszenie płac, w rządzonej przez Bezprawie i Niesprawiedliwość Polsce zwiększyła się też skala ubóstwa relatywnego/względnego (czyli mierzonego w odniesieniu do przeciętnego poziomu życia, określającego zatem skalę nierówności społecznych) – z 13,4 proc. obywateli w roku 2017 do 14,2 proc. w 2018 r. Mówiąc krótko, biedniejemy, a rozwarstwienie ekonomicznej społeczeństwa narasta. I to, uwaga, po okresie, kiedy odsetek zarówno skrajnego, jak i relatywnego ubóstwa się zmniejszał.
Wzrost ubóstwa był, jak zwykle zresztą, mocniej odczuwalny na wsiach niż w miastach; patologiczna owa tendencja uderzyła szczególnie w gospodarstwa domowe utrzymujące się ze świadczeń socjalnych innych niż emerytury i renty, a także w rodziny z dziećmi (500 Plus najwyraźniej nie pomaga). Szybko biednieją osoby utrzymujące się z pracy najemnej (robotnicy/proletariat… czyli większość z nas), rolnicy i renciści.
Istnienie nierówności społecznych – rosnących w neoliberalnym, skrajnie wolnorynkowym modelu gospodarczym – a zatem też biedy i nędzy, jest immanentną, nieodłączną cechą nieludzkiego systemu kapitalistycznego. W Polsce nędza, w tym skrajna (w wielu regionach dziedziczna!), stanowi ponure dziedzictwo zniszczenia gospodarki przez Leszka Balcerowicza i kontynuatorów jego zbrodni ekonomicznej: likwidacji licznych zakładów przemysłowych i PGR-ów, rabunkowej prywatyzacji, pojawienia się praktycznie z dnia na dzień masowego bezrobocia i bezdomności, doprowadzenia do nieopłacalności rolnictwa, itd.
Oczywiście, nawet w kapitalizmie da się wdrożyć politykę społeczną, która prowadziła będzie do zminimalizowania skali ubóstwa: progresję podatkową i finansowane dzięki niej darmowe lub bardzo tanie świadczenia publiczne, regulację rynku pracy zmierzającą do wprowadzenia powszechnego, stabilnego zatrudnienia (czyli walka ze śmieciówkami, bezpłatnymi stażami, pracą na czarno czy WYMUSZONYM samozatrudnieniem) oraz płac pozwalających na utrzymanie siebie i rodziny, czy też system świadczeń socjalnych skierowanych do osób i grup najbardziej potrzebujących (ciężko chorzy, niepełnosprawni, seniorzy czy właśnie obywatele żyjący w skrajnej nędzy). Niestety, w (k)raju nad Wisłą po 1989 r. zapanował dogmat neoliberalny – którego nawet lewicy nie udało się przełamać, a PiS, gwoli ścisłości, nawet nie próbuje – zakładający niemal całkowite wycofanie się organów państwa i samorządu z prowadzenia polityki społecznej. I tak, emerytury i renty są w Polsce bardzo niskie (m. in. ze względu na wprowadzenie przez Balcerowicza OFE, które były sposobem na okradanie emerytów; identycznie będzie z PPK, jakimi tak chwali się Morawiecki), zasiłki są niskie i trudno dostępne – zwłaszcza dla osób, które naprawdę ich potrzebują, grupy społeczne znajdujące się w najtrudniejszej sytuacji bytowej praktycznie nie otrzymują od państwa pomocy, świadczenie publiczne są niewydolne i często trzeba jeszcze za nie płacić, a jedyny w miarę sensowny program socjalny, czyli 500 Plus, jest źle ukierunkowany. Dalej, króluje wyzysk, niskie płace i niestabilne formy zatrudnienia. Co z tego, że rząd PiS-u nominalnie podwyższa, niewiele zresztą, płacę minimalną, skoro przybywa w Polsce pracowników, którzy zarabiają kwoty PONIŻEJ jej wartości? To wszystko ma wpływ na istnienie skrajnej nędzy oraz ubóstwa relatywnego.
Ale patologie kapitalizmu i neoliberalizmu to jedno. Drugą kwestią jest inflacja. Wygląda na to, że to właśnie ona ma wpływ na wzrost skali polskiej biedy, ukazany przez GUS. Wystarczy pójść do pierwszego lepszego sklepu, by się przekonać, jak bardzo i jak szybko drożeją najbardziej podstawowe artykuły, w tym żywnościowe czy higieniczne (co oczywiście zabija pozytywny efekt 500 Plus). A skoro nawet najbardziej potrzebne do życia towary są coraz to droższe, podczas gdy płace rosną dużo wolniej, o ile nie stoją w miejscu lub wręcz spadają, naturalnym jest, że coraz więcej obywateli i obywatelek ma problem z zaspokojeniem swoich potrzeb, i to właśnie spycha ich w biedę, w tym skrajną.
No właśnie… Nie będę przesądzał, czy tak jest w istocie, niemniej jednak wielu ekspertów twierdzi, iż rosnąca inflacja jest skutkiem m. in. tego, że program 500 Plus de facto jest na kredyt. W takim układzie, byłby on przeciwskuteczny – zamiast pomagać ludziom wydostać się z nędzy, jeszcze ich w nią wpycha. Na pewno jednak na wzrost cen wpływ ma polityka fiskalna rządu, np. bardzo wysokie podatki pośrednie, jak również klęski żywiołowe. Na te ostatnie PiS ma relatywnie niewielki wpływ… jeszcze, bo fatalna polityka klimatyczna tej partii doprowadzi do tego, że katastrof tych będzie tylko więcej.
A zatem, pod rządami Bezprawia i Niesprawiedliwości kapitalizm i neoliberalizm mają się dobrze, wyzysk kwitnie, ceny rosną, nędza zaś przybiera coraz większą skalę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor