Napiszcie nowy Manifest!
Na
początek – serdecznie przepraszam za brak wczorajszej notki;
niestety, nie mogłem jej napisać ani zamieścić z powodu choroby.
No, ale już mi lepiej, toteż biorę się do roboty.
Obchodziliśmy
oto wczoraj dwie rocznice: jedną, bardzo smutną, zamachu na wyspie
Utoya, oraz drugą, o wiele weselszą, siedemdziesiątą piątą
rocznicę opublikowania Manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia
Narodowego, zwanego Manifestem Lipcowym.
Zakładał
on m. in. odejście od autorytarnej Konstytucji Kwietniowej z 1935 r.
i przywrócenie znacznie bardziej demokratycznej Konstytucji Macowej
z 1921 r. (obowiązywała ona, z pewnymi zmianami, aż do 1952 r.,
kiedy to uchwalono Konstytucję PRL), likwidację organów władzy
okupacyjnej przy jednoczesnym utworzeniu Rad Narodowych i Milicji
Obywatelskiej, które miały strzec porządku i przywróconych swobód
obywatelskich (nie dotyczyło działalności organizacji
faszystowskich, bo z tymi nowe władze deklarowały walkę z pełną
surowością), utrwalenie nowych granic Polski, wprowadzenie płacy
minimalnej, systemu emerytalnego, opieki socjalnej, likwidację
„nędzy mieszkaniowej”, wsparcie dla spółdzielni i drobnych
indywidualnych przedsiębiorstw, a przede wszystkim Reformę Rolną.
Polegała ona na zajęciu przez państwo polskie ziemi zawłaszczonej
przez niemieckiego okupanta oraz majątków obszarniczych, liczących
powyżej 50 ha, po czym rozdzieleniu ich między mało- i
średniorolnych chłopów. Było to ostateczne zerwanie z feudalizmem
i wielką własnością ziemską, a dla odradzającego się po wojnie
rolnictwa stanowiło ogromny impuls rozwojowy.
Jasne,
nie wszystkie postanowienia Manifestu Lipcowego zostały dotrzymane;
przykładowo, dość szybko znacjonalizowano spółdzielnie (wielki
błąd ówczesnych władz) i zlikwidowano drobne przedsiębiorstwa, w
tym handlowe. Niemniej jednak, 22 lipca 1944 roku stanowi symboliczny
początek odnowionej Polski, która weszła na drogę szybkiego
rozwoju, przeistaczając się z zacofanego państwa rolniczego w
państwo przemysłowe (po 1989 r. władze postsolidarnościowe
zniszczyły zbudowany w latach 1945-89 polski przemysł, wyprzedając
go ponadnarodowemu kapitałowi za ok. 10 proc. wartości; w
większości były to tzw. wrogie przejęcia), w którym zlikwidowano
analfabetyzm i skrajną nędzę wraz z bezdomnością (wróciły na
skutek realizacji planu Balcerowicza), wprowadzono powszechne
zatrudnienie, dostęp do służby zdrowia oraz edukację, miliony
Polaków zaznały awansu społecznego i doświadczyły efektów
postępu technologicznego z elektryfikacją na czele. Oczywiście,
można i trzeba się zżymać, iż system polityczny, jaki powstał w
Polsce po 1944 r., zwłaszcza w latach 1944-56, był
niedemokratyczny, a zamiast socjalizmu zaistniała technokracja
biurokratyczna… niemniej jedna, gdyby władzę po II wojnie
światowej przejęła na powrót Sanacja i jeszcze zaakceptowała,
zabójczy dla nas wtedy, plan Marshalla, rozwijalibyśmy się dużo
wolniej, na o połowę mniejszym terytorium… a demokracji i tak by
nie było.
No,
a teraz przejdźmy do roku 2019. Na naszych oczach zaczyna się –
oby trwałe! – jednoczenie Lewicy. Niestety, wymuszone przez
okoliczności, zwłaszcza rozpad Koalicji Europejskiej, oraz
spóźnione, niemniej jednak stanowiące szansę, która może się
już nie powtórzyć. Przed tą Lewicą daleka droga, trudny i długi
marsz (skojarzenia z tym chińskim są jak najbardziej na miejscu);
potrzebny jej też będzie dobry pogram.
Ano
właśnie. Panie Czarzasty, panie Zandberg, panie Biedroń i inni
liderzy ugrupowań lewicowych – może czas na nowy Manifest?
Oczywiście,
nie ma na sensu powtarzać tez i postulatów Manifestu Lipcowego;
żyjemy wszak w innych realiach gospodarczych, politycznych i
międzynarodowych. Lecz dokument programowy, zawierający konieczność
walki z odradzającym się faszyzmem, również PiS-owskim, oraz
neonazizmem jest wyjątkowo potrzebny. Podobnie jak postulaty
odnośnie odbudowy demokracji i rządów prawa w (k)raju nad Wisłą:
prawidłowo funkcjonującego parlamentu, niezawisłego sądownictwa,
przywrócenie Trybunału Konstytucyjnego, itd. Oprócz tego program
taki zawierać musi postulat utworzenia świeckiego państwa i
nacjonalizacji, a potem rozparcelowania między potrzebujących
obywateli ziemi zajętej po 1989 roku przez Kościół katolicki
(jest co zajmować, to wszak ponad połowa terytorium Polski!). No i
kwestie związane z polityką społeczną. Tu uwaga do pana
Biedronia: Lewica MUSI zrezygnować z inspirowania się Macronem i
Balcerowiczem, za to odświeżyć sobie Marksa i Langego, jak również
zwrócić uwagę na Alexandrię Ocasio-Cortez na przykład. Czyli
mieć dobry program polityki społecznej, zwłaszcza powszechnego
zatrudnienia na dobrych warunkach, aktywnej walki z wyzyskiem
prowadzonej przez państwo, reformy emerytalnej oraz systemów
świadczeń dla osób i grup najbardziej potrzebujących. Konieczna
jest też dobra polityka prorodzinna i mieszkaniowa. No i o klimacie
nie wolno zapominać!
To
oczywiście tylko niektóre propozycje; należy je znacznie
uszczegółowić i rozbudować.
Czy
jednocząca się Lewica może taki Manifest napisać i ogłosić?
Sądzę, że jak najbardziej; wszak podobne założenia znajdują się
już w programach czy to SLD, czy to Razem. Teraz lewicowym
działaczom po prostu nie wolno zmarnować okazji na zaprezentowanie
dobrego, wspólnego programu, opartego na postulatach korzystnych dla
społeczeństwa reform.
Komentarze
Prześlij komentarz