Pies na wakacjach
Dzisiejsza
notka nie będzie poświęcona polityce, ekonomii, historii, religii
ani tym podobnym kwestiom. Nie, dziś będzie o najlepszych
przyjaciołach człowieka (niestety, w drugą stronę nie zawsze to
działa), istotach – w odróżnieniu od ludzi – absolutnie
moralnych i, co również stawa je ponad gatunkiem Homo sapiens,
potrafiących kochać szczerze oraz bezwarunkowo, zawsze
odpłacających dobrem za dobro. Tak, będzie o psach. A raczej nie
tyle o nich, ile o pewnym postępowaniu, jakiego padają ofiarą.
Otóż,
mamy wakacje w pełni; ci Polacy, których na to stać, i którym
szefostwo łaskawie na to pozwala (niestety, dalece nie wszystkich to
dotyczy), biorą urlopy i jeżdżą, czy to po Polsce, czy to za
granicę. Oczywiście, nie ma w tym nic złego. Problem w tym, że
wakacje to jednocześnie okres, kiedy przybywa porzuconych zwierząt,
w tym zwłaszcza psów. W najlepszym (o ile oczywiście można tu
mówić, że jakieś rozwiązanie jest dobre) wypadku trafiają one
do schronisk, często jednak właściciele wywalają je do lasów, na
pola, itd. Rzecz jasna dlatego, że czworonóg przeszkadza im w
wyjeździe, bo gdzieś tam nie można go zabrać. Był podobno
przypadek, i to w ostatnich dniach, że właściciel chciał z tej
przyczyny psiaka… uśpić.
Jest
to w najwyższym stopniu odrażające; takie postępowanie trudno
wręcz odpowiednio negatywnie ocenić bez używania słownictwa
niewulgarnego tudzież nieobelżywego.
Jasne,
bywają ponure, tragiczne wręcz sytuacje, kiedy zwierzaka trzeba
oddać do schroniska albo innej osobie; dzieje się tak wówczas, gdy
właściciel/właścicielka jest zbyt chory(a) i nie ma sił na
opiekowanie się czworonożnym przyjacielem, bądź z powodu nędzy
nie ma na to środków (w pewnym okresie swojego życia okoliczności
takie dotknęły Sylvestra Stallone’a, który zastanawiał się,
komu sprzedać psa, bo nie było go stać na karmę; na szczęście,
producenci skierowali do realizacji film Rocky, co wydatnie poprawiło
sytuację ekonomiczną aktora). Jest to wszelako działanie w stanie
wyższej konieczności, praktycznie bez wyboru.
Porzucanie
zwierząt, bo jedzie się na wakacje, to typowa fanaberia, do tego
burżujska, a w zasadzie cechująca snobów uważających się za
burżuazję. Nikt poważny w ten sposób się nie zachowuje, a już
na pewno nikt z uczuciami oraz poczuciem elementarnej
odpowiedzialności. Mamy tu też do czynienia z traktowaniem psów
czy kotów jak rzeczy; skoro bowiem można zwierzaka porzucić lub
nawet uśmiercić, jeśli w czymś tam przeszkadza, to za cóż
innego niż rzecz się go uważa?
Jednocześnie,
jest to okrutny przykład skrajnej nieodpowiedzialności. Jeśli
biorę do domu psa (lub jakiekolwiek inne zwierzę), to czynię tak z
pełną świadomością, że przez ileś tam lat będę się nim
musiał opiekować, karmić i ogólnie o niego dbać. A także
ponosić konsekwencje tego wyboru, takie na przykład, że nie pojadę
tam, gdzie czworonoga nie będę mógł zabrać. I bardzo dobrze –
jego towarzystwo i cudowny psi uśmiech, którym, wraz z merdaniem
ogonka, wita mnie, kiedy wchodzę do domu, jest znacznie cenniejszy
niż jakiekolwiek inne wrażenia wizualne, wliczając zwiedzanie
(którą to czynności bardzo lubię, swoją drogą) takich czy
innych miejsc. Poza tym, nie po to brałem go ze schroniska, by się
teraz go pozbywać.
Tak
więc pamiętajmy – pies (ani kot, ani żadne inne zwierzę) nie
jest rzeczą, zatem nie można się go ot, tak sobie pozbyć. Jego
posiadanie wiąże się z odpowiedzialnością, a ta – z rezygnacją
z niektórych przyjemności, za co wszelako czworonóg odwdzięczy
się we wspaniały sposób.
Ponadto,
nasz stosunek do zwierząt stanowi miarę człowieczeństwa. Toteż,
jeżeli wywalasz zwierzę z domu lub znęcasz się nad nim, jesteś
co najwyżej wewnętrznie przeobrażoną istotą człekokształtną.
A
co do wakacji, to w towarzystwie psa będą one znacznie lepsze, niż
byłyby bez niego. Mój psiak absolutnie nie przeszkadza mi w
wypoczynku; przeciwnie, wypoczywamy razem.
Komentarze
Prześlij komentarz