PiS-em w twarz
Na
początek, wszystkim dzieciom rozpoczynającym kolejny rok „edukacji”
w zdeformowanej przez ministrę Zalewską szkole niniejszym składam
wyrazy szczerego współczucia. Zwłaszcza siódmo- i ósmoklasistom,
którym szykuje się ni mniej, ni więcej, a obóz pracy, ciężkiej
i bezsensownej. Bezsensownej, gdyż współczesna szkoła (jest to,
niestety, tendencja ogólnoświatowa) ogłupia, zamiast zwiększać
kompetencje intelektualne.
No
to teraz przejdźmy do meritum. Ciemna strona Mocy, czyli Bezprawie i
Niesprawiedliwość, dała w miniony weekend, począwszy od piątku,
pokaz swoich odrażających, a zarazem przerażających możliwości.
Zaczęło
się 31 sierpnia, podczas obchodów rocznicy Porozumień
Sierpniowych. Plugawiący urząd Prezydenta RP Andrzej Duda, ksywa
„Adrian”, wygłosił przemówienie, w którym żalił się, iż
Polska ponosi „koszta bezkrwawej rewolucji” (jego zdaniem, w
wymiarze sprawiedliwości nadal są „komuniści”, których nie
wymordowano). Wychodzi na to, że jest to nie tylko eunuch
Kaczyńskiego i jego wierny długopis, ale też sadysta o
skłonnościach wampirycznych, tęskniący do przelewu krwi, i to na
skalę masową. Odrażające to, ale bynajmniej niezaskakujące;
Adrian absolutnie nie wyróżnia się pod tym względem ze swojego
patologicznego, prawackiego środowiska politycznego.
Obecny
na tej samej mszy były prezydent Lech Wałęsa, sygnatariusz
Porozumień Sierpniowych, nie miał zamiaru słuchać bredni
wygłaszanych przez Adriana – może też obawiał się, żeby mu
nerwy nie puściły i nie doszło do gorszących scen – toteż
prewencyjnie wyszedł, czym zasłużył sobie na przychylne
komentarze oraz uznanie wielu prodemokratycznie nastawionych
internautów; moje również.
Adrian
wygłosił również przemówienie w jedynym z gdyńskich liceów (u
jego boku stała żona, czyli pani Kornhauser), gdzie został
wybuczany i zakrzyczany przez szkolną młodzież, domagającą się
od niego przestrzegania Konstytucji. Adrian po raz kolejny
opowiedział tejże młodzieży bajkę o „komunistach” w
sądownictwie (w związku z czym jego zniszczenie przez PiS ma być
konieczne – przyp. W. K.) i z wściekłością warczał na nią,
twierdząc, iż to, że młodzi ludzie na niego krzyczą, ma być
dowodem PRZESTRZEGANIA Konstytucji. Cóż, jest wręcz odwrotnie;
gdyby politykierzy Bezprawia i Niesprawiedliwości nie łamali
przepisów ustawy zasadniczej, nie byłoby takich protestów, w tym
tych w szkołach; nie byłyby potrzebne.
A
w niedzielę odbyła się konwencja PiS-u, na której politykierzy
tejże patologicznej formacji pochwalili się swoim programem na
wybory samorządowe. Premier Morawiecki znów złożył obietnice bez
pokrycia, bazujące na prostej graficznie prezentacji, po czym wsiadł
do autokaru i ruszył w Polskę. Cóż, przyjemnej i bezpiecznej
podróży mu nie życzę, gdyż życzenia te byłyby nieszczere.
Swoje przemówienie wygłosił też Wódz Jarosław, któremu
bardziej chyba chodziło o to by pokazać, że żyje i jest aktywny,
a ból kolanka nie wyłączył go z działalności politycznej. Mówił
niby łagodnie, ale i tak przemycił faszystowską wizję państwa, w
którym samorząd ma być podporządkowany rządowi, oczywiście
PiS-owskiemu.
Prawdziwą
jednak inauguracją kampanii samorządowej Bezprawia i
Niesprawiedliwości był cios w twarz, jaki jedna z urzędniczej tej
partii zadała protestującej przeciwko łamaniu Konstytucji
obywatelce, nazywając ją przy tym, o ile dobrze pamiętam, „durną
babą”, i każąc jej „się zamknąć”. Owa zwolenniczka
przemocy fizycznej pracuje dla jednego z PiS-owskich wojewodów,
czyli w administracji rządowej… a raczej pracowała, bo wedle
oficjalnych komunikatów, swoje stanowisko straciła. Cóż, pewnie
po cichu dostanie inną, mniej eksponowaną, ale zapewne lepiej
płatną posadkę; zasługi trzeba wszak nagradzać.
O
ciosie w twarz na łamach mediów społecznościowych wypowiedział
się Brudziński Joachim, znany jako Jojo, czyli minister spraw
wewnętrznych. Niby to zganił nadgorliwą urzędniczkę, twierdząc,
że bić ludzi po fizys nie można… lecz jednocześnie zarzucił
opozycji „przemoc werbalną”, na którą ów cios w policzek miał
być reakcją. Czyli pozornie ganił, a w istocie chwalił
winowajczynię, jednocześnie potępiając opozycję demokratyczną.
Tak
właśnie działa Bezprawie i Niesprawiedliwość. Zamiast stosować
merytoryczne argumenty w dyskursie publicznym, wali w twarz ludzi,
jacy się ze światopoglądem tejże partii nie zgadzają. Świadczy
to o niebywałym prymitywizmie i niepohamowanej agresji PiS-owców;
trudno zakładać, że owa urzędniczka stanowi negatywny wyjątek na
tle owego środowiska politycznego – przeciwnie, raczej wpisuje się
w PiS-owską normę. Potem partyjni prominenci niby odcinają się od
takich metod, ale robią to tak, by jeszcze bardziej, tym razem
werbalnie, dowalić opozycji.
Cóż,
bynajmniej nie zamierzam głosować na partię, funkcjonariusze
której biją ludzi o odmiennych poglądach. I ogromnie dziwię się
inteligentnym osobom, jakie z PiS-em współpracują tudzież
startują z jego list… Nie wstyd Wam?
Komentarze
Prześlij komentarz