DarmoLOT
Nasz
przewoźnik lotniczy, czyli PLL LOT oferuje darmowe… Nie, nie
przeloty. Tak dobrze to nie ma. Darmowe praktyki dla studentów.
Poszukiwani są oni aż do sześciu działów, w tym do: obsługi
technicznej, kancelarii czy też finansów i rachunkowości. Stawia
się im pewne wymagania: znajomość języka angielskiego i pakietu
Office, skrupulatności i samodzielności, a także gotowości do
pracy co najmniej przez 24 godziny tygodniowo. W zamian za to poznać
można „strukturę firmy, kulturę organizacyjną oraz specyfikę
branży lotniczej”.
Cóż,
wiele szkół i uczelni, w tym wyższych, wymaga zrobienia tego typu
praktyk, stanowiących element kształcenia; ja też, kiedy jeszcze
studiowałem, taką odbyłem, w urzędzie w swoim mieście, i byłem
z tego zadowolony. Praktyki te mogą być bezpłatne – pod
warunkiem, że są dla ucznia/studenta obowiązkowe i bez ich
zaliczenia nie da się ukończyć czy to danej szkoły, czy to danego
kierunku studiów. Co innego bezpłatne staże, nieobowiązkowe dla
uczniów/studentów/absolwentów, za to będące współczesną formą
niewolnictwa i sprowadzające się do wykorzystywania przez
kapitalistów darmowej siły roboczej.
Wiele
firm prywatnych i instytucji publicznych przyjmuje praktykantów,
którzy po zakończeniu pracy otrzymają odpowiedni wpis w indeksie,
a bywa, że mają później otwartą drogę do zatrudniania lub
przynajmniej łatwiej jest im je zdobyć w organizacji, która już
ich poznała i którą oni poznali. W sumie nie ma nic dziwnego, że
i LOT na praktyki u siebie zaprasza. Jednakże ta oferta przewoźnika
wzbudziła niesmak na łamach lewicowych mediów. I nie bez powodu.
Otóż,
firma PLL LOT w ostatnim czasie mocno sobie nagrabiła u obrońców
praw pracowniczych. Jak wiemy (pisałem o tym kilka razy, więc teraz
krótko), przewoźnik popadł w minionych latach w problemy
finansowe; kryzys przeżywała wówczas branża lotnicza na całym
bez mała świecie. Ówczesny, platformerski zarząd spółki
zaproponował drogę wydobycia się z tarapatów, sprowadzającą się
do CZASOWEGO pogorszenia warunków zatrudniania – m. in.: umowy
cywilnoprawne w miejsce etatów, dłuższy czas pracy, niższe
zarobki, itd. Pracownicy na to przystali, przy czym po wyjściu firmy
na finansową prostą, miały powrócić stare, lepsze warunki
zatrudniania.
No
i LOT z kryzysu faktycznie się wydobył, od kilku lat chwali się
zyskami. Ale nowy, PiS-owski już zarząd nie dotrzymał umowy i nie
poprawił warunków pracy szeroko pojętego personelu. Bynajmniej nie
chce tego zrobić, mimo iż działające w spółce związki zawodowe
regularnie grożą strajkiem, na co zarząd odpowiada procesami
sądowymi i innymi represjami, a niektóre działaczki związkowe
oskarżane są o… terroryzm. Tymczasem członkowie PiS-owski władz
LOT-u otrzymują ogromne premie…
Toteż
rodzi się podejrzenie, że we wzmiankowanym ogłoszeniu nie chodzi o
pozyskanie praktykantów, którzy mieliby się w PLL LOT kształcić,
zdobywając przy okazji doświadczenie zawodowe (o to chodzi wszak w
praktykach), lecz o – prawnie zamaskowanych – bezpłatnych
stażystów, czyli niewolników, którzy popracują za darmochę w
zamian za podobno bezcenny wpis do CV. Takich chętnie przyjmują
firmy prywatne i – o zgrozo! – instytucje publiczne, zaś młodzi
ludzie, studenci i absolwenci uczelni, dają się na to złapać,
gdyż chcą przecież jakąś robotę mieć, a wmawia się im, w
mediach na przykład, że bez harowania za friko płatnej pracy nigdy
nie znajdą.
Związkowcy
OPZZ kpią sobie (choć raczej im nie do śmiechu), że następnym
krokiem LOT-u będzie darmowa (choćby tylko w wymiarze 24 godzin
tygodniowo) praca stewardes i pilotów. Znając dotychczasowe
praktyki PiS-owskiego zarządu spółki, i takiego wariantu wykluczać
zdecydowanie nie można.
Pamiętajmy,
że PiS-owcy nie poszli do polityki ani – zwłaszcza – do spółek
państwowych dla pieniędzy. Oni tam poszli PO pieniądze.
PS.
Jutrzejszej notki nie będzie, za co z góry przepraszam. Za to w
przyszłym tygodniu spodziewajcie się recenzji pewnego znanego
filmu.
Komentarze
Prześlij komentarz