Adrian i gaz
Wyimaginowany
prezydent, czyli Andrzej Duda, znany też jako Adrian, jest już w
USA, gdzie rozmawiać ma z tamtejszym prezydentem, Donaldem Trumpem.
Jak pisałem wczoraj, PiS-owska imitacja głowy państwa ma ubiegać
się o powstanie w Polsce stałych baz US Army, co niesie dla naszego
kraju i jego obywateli poważne zagrożenia. Nie jest to jednak
jedyna misja Adriana, gdyż drugim tematem jego wizyty w Stanach jest
„bezpieczeństwo energetyczne”. I to również jest mroczne
widmo, zwłaszcza dla naszych kieszeni.
Polska
od lat stara się o dywersyfikację dostaw surowców energetycznych;
chodzi oczywiście o to, byśmy nie byli uzależnieni od rosyjskiego
gazu i ropy (zwłaszcza tego pierwszego). Sama idea jest oczywiście
słuszna, dobrze jest bowiem mieć zakontraktowanych kilku dostawców
ważnych surowców, bo to faktycznie zwiększa bezpieczeństwo
energetyczne. Problem w tym, że kolejne prawicowe,
postsolidarnościowe rządy, działając w tym kierunku, kierują się
kryterium… nawet nie politycznym politycznym, lecz emocjonalnym, a
nie ekonomicznym.
Owym
kryterium jest, rzecz jasna, rusofobia, bezmyślna i prymitywna,
sprowadzająca się do uznania, iż wszystko, co rosyjskie, jest złe,
a jakakolwiek współpraca (np. gospodarcza) z ogromnym wschodnim
sąsiadem może przynieść Polsce wyłącznie szkody. Toteż nasi
„kochani” rządzący na siłę robią wszystko, by rosyjskiego
niedźwiedzia podrażnić. Przykładowo, od lat szukają dostawcy
gazu innego niż ten ze wschodu. Toteż są bardzo chętni, aby
sprowadzać surowiec ten z USA.
Jak
wspomniałem, sama idea dywersyfikacji jest jak najbardziej
uzasadniona; uzależnianie się od jednego dostawcy surowców (bez
względu na to, kto nim jest) na dłuższą metę zawsze okazuje się
szkodliwe. Prowadząc wszelako politykę w tym zakresie, nie należy
kierować się w żadnym razie fobiami, antypatiami czy innymi
emocjami, lecz racjonalizmem. Innymi słowy, trzeba patrzeć, co kto
ma nam do zaoferowania, a przede wszystkim – za ile.
USA
są bardzo chętne, by sprzedawać swój gaz do Europy, a zwłaszcza
do Polski, bo spośród państw członkowskich UE to ona przyjmie go
z otwartymi ramionami. Polski wasalizm wobec Stanów Zjednoczonych
jest bowiem równie ślepy i głupi, co nasza rusofobia. Prawicowi
politykierzy, z Kaczyńskim i Adrianem na czele, nie zauważają, że
amerykański gaz, ze względu na używane przy jego wydobyciu
technologie, koszta transportu i tym podobne czynniki, będzie
kilkukrotnie DROŻSZY niż ten sprowadzany z Rosji (i właśnie
dlatego państwa Europy Zachodniej nie palą się, by go kupować). W
zasadzie jedyną korzyścią z jego nabycia będzie pozyskanie
alternatywnego dostawcy, ale cena tego będzie nader wysoka, o czym
przekonamy się, gdy zaczną do nas przychodzić rachunki.
Ze
względu na chciwość politykierów Bezprawia i Niesprawiedliwości
oraz nieudolność ich dyktatorskich rządów, już teraz płacimy
najwięcej w Unii Europejskiej za media. Jeżeli ceny gazu jeszcze
wzrosną – a z pewnością wzrosną ogromnie, gdy zaczniemy kupować
go w USA – może się okazać, że wielu Polaków najzwyczajniej w
świecie nie będzie na niego stać; w (k)raju nad Wisłą szaleje
wszak wyzysk, zatrudnienie i niskie płace są normą ze względu na
plagę śmieciówek, a inflacja daje nam w kość coraz mocniej.
Oczywiście
ani Adriana, ani innych PiS-owców i w ogóle prawicowców to nie
obchodzi. Przecież, jeśli część obywateli nie będzie miała
pieniędzy na opłacenie rachunków za gaz, to się im go odetnie;
większość jednak ludzi zagryzie zęby i będzie płaciła, bo na
czymś gotować trzeba. A jak nie, to zjedzą surowe potrawy, i tyle.
No
i nie zapominajmy, że prawicowcy realizują interesy wielkiego
kapitału. W tym wypadku – rzecz jasna amerykańskich koncernów
energetycznych, które już zacierają ręce, bo coraz więcej
wskazuje na to, iż właśnie one będą głównym beneficjentem
wizyty Adriana w USA.
Komentarze
Prześlij komentarz