Śmieciowa praca Polaka

Dziś odejdziemy od tematu wyborów samorządowych (oczywiście, tylko chwilowo; kampania wszak dopiero się rozkręca, toteż jeszcze niejedna notka będzie jej poświęcona) i skupimy się na kapitalistycznej patologii, która w (k)raju nad Wisłą ma się wciąż bardzo dobrze.
Rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości chwali się planami podniesienia płacy minimalnej o 150 zł brutto (niby krok w dobrym kierunku, niemniej jednak podwyżka ta będzie tak mała, że wobec rosnącej inflacji praktycznie nieodczuwalna; nadto operacja ta ma ukryty cel w postaci pozbawienia samotnych matek prawa do pobierania 500 Plus – nie załapią się na dolny próg dochodowy) i zwiększenia o złotówkę minimalnej stawki godzinowej. Premier Morawiecki Mateusz mówi nawet o konieczności odejścia od modelu gospodarki opartej o tanią siłę roboczą (co rzeczywiście powinno nastąpić). Niestety, to wszystko jest strasznie fałszywe, podobnie jak zapewnienia PiS-owskiego rządu o walce z umowami śmieciowymi. Takiej walki bowiem nie ma, a polski proletariat jest nadal straszliwie eksploatowany przez kapitalistów i odzierany ze swoich praw. Ci bowiem radośnie zatrudniają ludzi na śmieciówkach – i mowa tu bynajmniej nie o małych, rzemieślniczych firemkach, właściciele których rzeczywiście mogą się tłumaczyć, iż nie oferują etatów, bo nie stać ich na opłacenie ZUS-u, lecz o ogromnych przedsiębiorstwach, nawet międzynarodowych koncernach, przynoszących gigantyczne zyski.
Oto Adrianna Rozwadowska, reporterka Gazety Wyborczej, a zarazem autorka demaskatorskich tekstów o metodach Amazona w Polsce, przeanalizowała raporty wielkich firm, z których jasno wynika, że pasożytują one na polskim proletariacie, masowo stosując śmieciówki; temat porusza też portal Strajk: https://strajk.eu/polska-smieciowkowy-raj/.
I tak, pani Rozwadowska wskazała na spółkę prowadzącą w (k)raju nad Wisłą lokale znanych sieci restauracji i barów szybkiej obsługi, która zatrudnia u nas 14 tys. pracowników, z czego 6,5 tys. na umowach śmieciowych. Spółka ta działa też w innych państwach, przy czym w Niemczech, Republice Czeskiej, Hiszpanii, Francji czy w Rosji (gdzie przecież wyzysk też kwitnie, a z przestrzeganiem praw pracowniczych wesoło, delikatnie rzecz ujmując, nie jest) WSZYSCY jej pracownicy mają etaty. Gorzej niż w Polsce jest tylko w Serbii, bo tam ponad połowa zatrudnionych przez tąż firmę zasuwa na śmieciówkach. Co ciekawe, jej polscy przedstawiciele są w tej materii szczerzy – twierdzą, że tylu Polaków pracuje u nich na umowach śmieciowych, bo nasze prawa na to pozwala.
Jeszcze gorzej pod względem stosunku etatów do śmieciówek prezentuje się znane przedsiębiorstwo udzielające pożyczek – spośród 7 tys. jego pracowników zaledwie 2 tys. ma umowę o pracę. Oficjalne uzasadnienie takiego stanu rzeczy głosi, że te pozostałe 5 tys. osób to doradcy, którzy mają elastyczny czas pracy, przeto nie odbywa się ona pod nadzorem, w wyznaczonym miejscu i czasie. A że dla wielu spośród nich to główne, a może i jedyne źródło utrzymania? Trudno; im więcej klientów znajdą, im więcej umów o pożyczkę podpiszą, tym więcej zarobią, więc niech zasuwają po kilkanaście godzin na dobę przez siedem dni w tygodniu. Co ciekawe, nie wszystkie instytucje finansowe postępują w ów niegodny sposób, bo doradcy w bankach z reguły pracują na etatach. Można?
Pani redaktorka przyjrzała się też znanej sieci odzieżowej, która na śmieciówkach zatrudnia łącznie ponad trzy tysiące osób. Podobno na ich życzenie, gdyż umów o pracę nie chcą. Aha…
Przypomnijmy dla porządku, że nie w każdej sytuacji umowa cywilnoprawna, w oparciu o którą świadczona jest praca, staje się umową śmieciową. Dzieje się tak wówczas, gdy taka forma zatrudnienia jest niekorzystna dla pracownika (za to korzystna wyłącznie dla kapitalisty), a jednocześnie charakter wykonywanej pracy wymaga zatrudnienia na etacie. Innymi słowy, ze śmieciówkami mamy do czynienia wówczas, gdy służą one zwiększeniu zysków kapitalisty kosztem zatrudnianych przez niego ludzi i odarciu tych drugich z ich praw pracowniczych. Plaga ta, jak widzimy na przykładach trzech wielkich koncernów, jest w kapitalistycznej Polsce powszechna, a rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości – jak wielokrotnie pisałem, prawicowy, a zatem skrajnie prokapitalistyczny – nic z nią nie robi ani nawet nie zamierza podjąć w tej materii jakichkolwiek kroków.
Kapitalista, mogąc zastosować śmieciówkę, najpewniej to zrobi, gdyż wynika to z jego poczucia własnego interesu. Jak w roku 1924 napisał Bronisław Ziemięcki (działacz Polskiej Partii Socjalistycznej, w Polsce międzywojennej piastujący funkcję poselską, i kilkukrotny minister z ramienia PPS) w książce Walka o ustawy robotnicze: „Dzisiejszy posiadacz środków wytwarzania - kapitalista, mając tylko swój zysk na oku, chce przed wszystkiem, aby praca była jak najtańsza. Obniża więc płace, przedłuża dzień roboczy, chce znieść urlopy robotnicze, uchylić się pragnie od płacenia składek ubezpieczeniowych” (cytat ze strony: https://www.facebook.com/661317774225686/photos/a.661339310890199/693855134305283/?type=3&comment_id=693862264304570&notif_id=1536749750013199&notif_t=feedback_reaction_generic). Opis do dziś jest aktualny, bo temu wszystkiemu służą właśnie umowy śmieciowe. I tylko temu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor