Niewyraźny Grzesiek, żałosna Kaśka i bezideowa Baśka
W
minioną sobotę swoje konwencje wyborcze miała prawdziwa opozycja w
postaci Sojuszu Lewicy Demokratycznej – Lewicy Razem (której to
konwencji, koalicji i programowi poświęcę oddzielną notkę), a
także niby-opozycja w postaci tzn. „Koalicji Obywatelskiej”
(koalicja to może i jest, ale z obywatelami tudzież obywatelskością
niewiele ma wspólnego) w postaci Platformy (anty)Obywatelskiej,
Przestarzałej i Barbary Nowackiej. I na tym wydarzeniu się dzisiaj
skupimy.
Przemawiał
lider PO, czyli pan Schetyna Grzegorz, przemawiała liderka
Przestarzałej – pani Lubnauer Katarzyna, a także liderka samej
siebie, czyli pani Nowacka Barbara. Ten pierwszy, jak zwykle, wypadł…
no, może nie jakoś szczególnie źle, ale po prostu niewyraźnie;
po raz kolejny zaprezentował się jako polityk kompletnie wyzbyty z
charyzmy, który nie bardzo wie, co ma do powiedzenia, i czy
cokolwiek. Pani Lubnauer chciała przestrzec przed – realnym i
poważnym, czego absolutnie nie można zakwestionować –
zagrożeniem ze strony dyktatury Bezprawia i Niesprawiedliwości; jej
słowa o „PiS-ie pukającym do drzwi” zabrzmiały jednak nie
groźnie, nie śmiesznie, lecz po prostu żałośnie. Śmiesznie za
to zrobiło się, gdy przewodnicząca Przestarzałej zapewniła, że
te wybory „wygrają kobiety” i zaczęła mówić o prawach i roli
przedstawicielek płci żeńskiej. Wszystko ładnie, pięknie, tyle
że właśnie sejmowa reprezentacja jej partii (i to połowa
posłów!!!), do spółki ze sporą częścią parlamentarzystów PO,
walnie przyczyniła się do obalenia obywatelskiego projektu ustawy
Ratujmy Kobiety, autorstwa Barbary Nowackiej. Ta nie tylko siedziała
na jednej sali z ludźmi, którzy uwalili jej sztandarowe dzieło
polityczne, ale też cieszyła się, iż może z nimi współpracować
(dziennikarze prawicowo-liberalnych mediów z TVN24 na czele o mało
co nie defekowali z radości). W tym miejscu pragnę zauważyć, że
wbrew pozorom, pani Nowacka, przystępując do Koalicji
(anty)Obywatelskiej, nie zdradziła lewicowych idei. Po prostu
udowodniła, że żadnych idei nie ma i chyba nigdy nie miała.
Smutne…
Jedynym
merytorycznym elementem sobotniej konwencji PO i koalicjantów było
ogłoszenie programu na wybory samorządowe, zgrupowanego w sześciu
punktach (tzw. „sześciopak Schetyny”):
-
walka ze smogiem (dobre i konieczne, ale przydałoby się więcej
konkretów);
-
zakończenie „chaosu w edukacji”, czyli prawdopodobnie jakaś
forma przeciwdziałania skutkom deformy systemu szkolnictwa autorstwa
ministry Zalewskiej (też potrzebne, ale to powinien być element
programu na wybory parlamentarne, nie samorządowe);
-
budowa Orlików (po kiego grzyba, skoro spośród tych, które już
są, część jest niewykorzystywana i niszczeje, a nawet te
wykorzystywane stanowią obciążenie finansowe dla osiedli i gmin)
oraz „schetynówek”, czyli sieci dróg lokalnych, jaką Grzegorz
Schetyna podobno rozwijał w okresie, gdy był ministrem spraw
wewnętrznych (okej, to całkiem niezła propozycja);
-
budowa domów opieki dla seniorów i stworzenie specjalnej sieci
telefonicznej dla nich (a nie lepiej rozwijać geriatrię, która w
Polsce kuleje, mimo iż jesteśmy starzejącym się społeczeństwem?
No i wszystko będzie zależało od kosztów pobytu w tychże domach,
które mogą wielokrotnie przekroczyć możliwości finansowe
polskich emerytów oraz rencistów);
-
darmowy transport komunikacją publiczną dla uczniów (dobry pomysł,
lecz ukradziony SLD i zubożony, bo Sojusz proponuje też darmową
komunikację dla seniorów po 65 roku życia);
-
ograniczenie kompetencji wojewodów (administracja rządowa) na rzecz
marszałków województwa (administracja samorządowa) – ogólnie
celny tok myślenia, lecz z poziomu samorządowego zrobić się tego
nie da; potrzebna jest ustawa, czyli mamy tu kolejny punkt programu
na wybory parlamentarne, a przy okazji dowód, że Platformersi słabo
orientują się w ładzie ustrojowym państwa.
Ogólnie
rzecz biorąc, ów „sześciopak” oceniam w skali szkolnej na
trzy. Jego główne zalety to kwestie oczywiste (walka ze smogiem,
drogi lokalne, domy seniora) lub ukradzione SLD (darmowa komunikacja
dla uczniów). Cała reszta albo jest bezsensowa (jak propozycja
rozbudowy sieci Orlików), albo z samorządem i samorządnością
niewiele ma wspólnego.
Podsumowując,
sobotnia konwencja Platformy (anty)Obywatelskiej i jej koalicjantów
pokazała, że ta niby-opozycja nie ma nic szczególnego, poza
oczywistościami, do powiedzenia, a jej liderzy i liderki wypadają
co najwyżej przeciętnie (Schetyna, Nowacka) lub żałośnie
(Lubnauer). Toteż do głosowania na siebie partie te absolutnie mnie
nie zachęciły. Potwierdziło się, że jedynej prawdziwej opozycji
przeciwko Bezprawiu i Niesprawiedliwości, jedynej siły zdolnej
powstrzymać zagrożenie ze strony PiS-owskiej dyktatury, szukać
należy po lewej stronie sceny politycznej, pamiętając wszelako, że
Lewica dopiero rozpoczyna swój Wielki Marsz.
I
szkoda mi tylko Jakuba Hartwicha i Adriana Glinki, czyli bohaterów
niedawnego sejmowego protestu niepełnosprawnych, którzy również
pojawili się na konwencji. Rozumiem ich, że działając w
strukturach Koalicji (anty)Obywatelskiej, pragną powalczyć o
realizację swoich postulatów z tamtego protestu, czyli o poprawę
bytu niepełnosprawnych obywateli. Raczej jednak staną się ofiarami
Grzegorza Schetyny i Katarzyny Lubnauer, który chcą li tylko
wykorzystać popularność i dobre intencje Jakuba i Adriana do
zwiększenia poparcia dla swojego komitetu wyborczego, dokładnie w
taki sam sposób, w jaki napalony lowelas wykorzystuje szukające
prawdziwej miłości dziewczyny.
Komentarze
Prześlij komentarz