SLD, samorząd i zdrowie

Dziś zostawimy nieszczęsną wizytę Andrzeja Dudy, ksywa Adrian, czyli wyimaginowanego prezydenta Polski, w USA, po której pozostanie pewne zdjęcie, robiące zasłużoną furorę w internecie, jako główny składnik memów oczywiście.
Wrócimy za to na chwilę do wyborów samorządowych. Kampania się bowiem rozkręca, choć niestety znacznie więcej w niej wzajemnych oszczerstw między politykami Bezprawia i Niesprawiedliwości i tzw. Koalicji „Obywatelskiej” niż tematów związanych stricte z samorządem terytorialnym i jego zadaniami na szczeblu gminnym, powiatowym i wojewódzkim. Tak, wiem, że kwestia, czy w miejscowości Chrząszczyżewoszyce w powiecie Łękowody budować drogę czy basen, mediów nie interesuje, a partie dostosowują swój przekaz do wymogów ośrodków medialnych… niemniej jednak chciałbym, aby ich kampania na poziomie ogólnokrajowym skupiała się jednak na tematyce samorządowej.
Na tym tle pozytywnie wypada SLD. Sojusz chwali się – zwłaszcza w internecie, bo media głównego nurtu są wobec ugrupowania tego nieprzychylne i mało mu udostępniają czasu antenowego – swoimi pomysłami związanymi ni mniej, ni więcej z samorządem, i to pomysłami dotyczącymi ważnych spraw.
Ot, w ostatnich dniach omawiana formacja podniosła kwestię zdrowia. Temat jest oczywiście istotny, ponieważ dotyczy każdego z nas, i to bez względu na nasz wiek. Wszakże wszyscy albo byliśmy, albo jesteśmy, albo będziemy pacjentami. Tymczasem publiczna opieka zdrowotna scedowana jest w znacznej mierze na gminy (przychodnie), powiaty (szpitale) i województwa (też szpitale), więc nie bez znaczenia jest, co kto nam w tym względzie zaproponuje w najbliższych wyborach.
I tak, SLD ma w swoim programie przykładowo przywrócenie gabinetów dentystycznych w szkołach. Te kiedyś istniały, oczywiście za PRL-u i w pierwszych latach III RP, później wszelako je zlikwidowano, ze względu na ich rzekomą nieopłacalność. Oczywiście nie chodzi o to, by w szkołach istniały profesjonalne, w pełni wyposażone punkty leczenia zębów (są one bardzo drogie, toteż zainstalowanie ich w każdej szkole byłoby nierealne z przyczyn czysto finansowych), lecz o to, by w danej placówce edukacyjnej dentysta miał dyżur, regularnie sprawdzał stan uzębienia dzieci i w razie wykrycia nieprawidłowości kierował je na leczenie. Tylko tyle i aż tyle; wiele problemów ze zdrowiem jamy ustnej coraz młodszych Polaków bierze się z braku profilaktyki, toteż naprawdę chwali się Sojuszowi Lewicy Demokratycznej, że zamierza ją przywrócić. Jasne, dentyście trzeba będzie zapłacić za taki dyżur (w końcu za pracę należy się wynagrodzenie), ale wolałbym, aby środki z budżetu mojej gminy szły na tego typu działania, a nie na kolejny brukowany plac, gdzie nikt nie będzie spędzał czasu.
Dalej, SLD-owcy postulują, aby na poziomie gminnej opieki zdrowotnej wprowadzono darmowe badania (zwłaszcza wad postawy u dzieci – w dzieciństwie takie przechodziłem, a skoro w połowie lat 90. ubiegłego stulecia dało się je wprowadzić, to czemu teraz miałoby się nie dać? – chorób kobiecych i chorób męskich) oraz szczepienia. I bardzo dobrze! Jako że nie jestem ani specjalistą od medycyny, ani stricte od systemu służby zdrowia, trudno mi ocenić, na ile takie działanie przełoży się na rozwiązanie problemów organizacyjnych w polskiej opiece zdrowotnej, np. skrócenie kolejek, niemniej jednak nawet taki laik jak ja zdaje sobie sprawę, że dzięki temu można ocalić czyjeś zdrowie, a nawet życie. Sojusz Lewicy Demokratycznej zalicza więc tu kolejnego plusa; zwłaszcza promocja szczepień jest nader potrzebna, ze względu na plagę ruchu antyszczepionkowego.
Inną propozycją programową jest walka z niepłodnością, jedną z chorób cywilizacyjnych XXI wieku. Tu SLD wskazuje na najlepszą metodę, czyli zapłodnienie in vitro; miałoby ono być finansowane z budżetów gmin i województw. Cóż, na państwo nie ma co liczyć, bo przecież rządzi prawica, która in vitro jest przeciwna, toteż trudno odmówić Sojuszowi racji, że zająć się tym powinien samorząd. Pozytywne przykłady już są – vide Częstochowa. Druga strona medalu jest taka, że nie wszystkie gminy będzie stać na finansowanie tychże – kosztownych przecież – zabiegów, toteż ich mieszkańcy tak czy owak korzystali będą z pomocy świadczonej na szczeblu wojewódzkim. Niemniej jednak, jako zwolennik tejże metody i ten element programu wyborczego SLD oceniam jak najbardziej pozytywnie.
Cóż, fajnie, że działacze Sojuszu podkreślają, co samorząd może zrobić w kwestii opieki zdrowotnej i przedkładają dobre, prospołeczne propozycje w tym zakresie. Tego oczekiwać należy od lewicy.
Jeszcze fajniej, że na gadaniu się nie kończy – warszawscy politycy SLD z panem Andrzejem Rozenkiem na czele walczą o utrzymanie jednego z tamtejszych szpitali, gdzie prowadzona jest diagnostyka nowotworowa. Tak trzymać!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor