Komu wadzi Robert

Robert Biedroń zapowiedział, że nie będzie się starał w reelekcję w Słupsku; zamiast niego na stanowisko prezydenta miasta kandydowała będzie jego dotychczasowa zastępczyni (której, mimo iż nie jestem słupszczaninem, życzę powodzenia). Pan Robert skupi się za to na budowie nowego ruchu politycznego. Szczegóły na jego temat polityk ów ma dopiero podać; kiedy się z nimi zapoznam, napiszę coś więcej, a dziś podzielę się tylko kilkoma refleksjami.
Polska scena polityczna wydaje się, niestety, mocno zabetonowana, toteż wszelkie nowe siły, jakie w ostatnich kilku latach powstały i, wydawało się, z przytupem weszły do gry, padały w starciu z dotychczas na niej funkcjonującymi ugrupowaniami, i albo były przez nie wchłaniane, albo się rozpadały i traciły na znaczeniu. Tak było z Ruchem Palikota, tak dzieje się z Przestarzałą, konsumowaną przez PO, szybko na znaczeniu (głównie z własnej winy, polegającej w szczególności na niechęci do współpracy z SLD) traci Razem (a szkoda, bo mogło z niej wyrosnąć coś naprawdę dobrego i potrzebnego), Inicjatywa Polska Barbary Nowackiej też pewnie wejdzie w skład Platformy, oby nie za długo pożył Kukiz’15 (jego frakcja parlamentarna w znacznej mierze się rozpadła, co dobrze rokuje). Robert Biedroń jest na tyle inteligentnym człowiekiem, że z pewnością zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę. Jak to będzie z jego ruchem, czas pokaże, ale podejrzewam, iż Robert szykuje sobie platformę poparcia w wyborach prezydenckich. Jeśli tak, to dobrze robi, ale musi się streszczać, bo dwa lata to niewiele czasu. Może go zabraknąć na budowę nowej, znaczącej siły politycznej, lecz wcale bym się nie obraził, gdyby nasz dzisiejszy bohater został wspólnym kandydatem na prezydenta wszystkich sił realnie prodemokratycznych, czyli nie tylko tego swojego nowego ruchu społecznego, ale też: SLD, Razem (o ile dożyje) i broniących demokracji organizacji pozarządowych.
Taki właśnie scenariusz wydaje się całkiem prawdopodobny (pan Czarzasty z uporem powtarza, że „nie ma wroga na lewicy”, więc do kooperacji z Robertem Biedroniem powinien być chętny), o czym świadczy dość paniczna reakcja części prawicy i popierających ją mediów.
Politycy tak zwanej Koalicji Obywatelskiej, czyli PO i Przestarzałej, o nowym pomyśle dotychczasowego prezydenta Słupska wypowiadają się na razie stosunkowo powściągliwie, lecz krytycznie; starają się jego ideę już na starcie zdezawuować. Dalej, aczkolwiek też pozornie bez agresji, poszła dziś telewizja TVN24. Jej dziennikarz chodził po Słupsku, pytając jego mieszkańców, czy są zadowoleni z prezydentury Biedronia, po czym w transmisji przytoczono wypowiedzi tych osób, które, z jednym wyjątkiem, oceniały ją negatywnie. Kiepskie opinie o jego prezydenturze oraz wypominanie mu prawdziwych bądź wymyślonych błędów dominowały również w redakcyjnym komentarzu do informacji. Tymczasem w ostatnich czasach pan Biedroń był wręcz hołubiony przez TVN24, publicyści tej stacji wręcz nie mogli się doczekać na jego polityczną deklarację o charakterze ogólnopolskim. Kiedy wreszcie takowa padła, TVN-owcy nagle zmienili front, i to w stylu z powieści Rok 1984. Dlaczego?
Ano, z prostej przyczyny. Jeśli Robertowi faktycznie uda się zbudować ruch społeczny (nawet niebędący partią!) o silnym poparciu, a zwłaszcza, jeżeli za dwa lata kandydował będzie w wyborach prezydenckich, i to z szerszym lewicowym – nomen omen – sojuszem za plecami, to przecież nie podbierze głosów Bezprawiu i Niesprawiedliwości ani Adrianowi (czy kogo tam PiS wystawi jako kandydata na prezydenta; nie można wykluczać Carycy Katarzyny). Nie, pod tęczowe skrzydła przejść mogą dotychczasowi wyborcy PO i Przestarzałej, zwłaszcza ci do owych partii zniechęceni. Sam Robert Biedroń już od dłuższego czasu nie szczędził trafnej i merytorycznej krytyki Platformie (anty)Obywatelskiej i Przestarzałej, wypominając im, iż de facto niewiele różnią się od PiS-u (nic dziwnego, to wszak ugrupowania prawicowe), a i z ich demokratycznością tudzież obywatelskością dalece nie wszystko jest w porządku; czyli, mówiąc krótko, kiepska z nich opozycja. Podejrzewam, że niejeden prodemokratyczny wyborca, jak dotąd głosujący na PO czy Przestarzałą, też to dostrzega, zatem gotów byłby Roberta Biedronia poprzeć.
Tak zatem polityk ów stanowi realne zagrożenie dla prawicy, lecz akurat nie dla jej PiS-owskiego skrzydła; elektorat partii Kaczyńskiego, poddany praniu mózgu i wszczepianiu chorych prawackich pseudo-wartości, zbyt Roberta nienawidzi, by na niego głosować. W przeciwieństwie do znacznie bardziej (mam nadzieję) otwartego światopoglądowo elektoratu PO czy Przestarzałej. No i gdyby Biedroń faktycznie postanowił kandydować za dwa lata na prezydenta – a wiele na to wskazuje – byłby na tym polu zagrożeniem dla Donalda Tuska, którego bliskie PO i Przestarzałej media już kreują na mesjasza-lidera anty-PiS-u, choć jeszcze nie wiadomo, czy będzie on w ogóle startował w wyborach.
Dlatego rzekomo liberalne media i rzekomo liberalne partie wezmą teraz na celownik nie Kaczyńskiego czy Zero, ale Roberta Biedronia i jego zwolenników.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor