Popyt, podaż i zdziczenie
Dalece
nie wszystkie jednostki nazywane istotami/osobami ludzkimi zasługują
na miano Homo sapiens (człowiek ROZUMNY). U bardzo wielu wciąż nad
rozumem przeważa zdziczenie objawiające się m. in. w bezmyślnym
realizowaniu najbardziej prymitywnych, hedonistycznych (przy czym
chodzi mi tutaj o głupi hedonizm) popędów. A system się na tym
pasie…
Ale
po kolei. Wczoraj w parafii w mojej miejscowości był odpust. Jak co
roku, z tej okazji zjechali się handlarze, którzy chcieli zarobić
parę złotych na utrzymanie. Większość zarabiała zupełnie
uczciwie i w sposób cywilizowany, sprzedając czy to słodycze
(smaczne zresztą), czy to zabawki; właśnie wokół takich stoisk
grupowali się cywilizowani klienci, na miano Homo sapiens w pełni
zasługujący. Ale było kilku takich sprzedawców, których metoda
zarabiana na życie budzie we mnie znaczące wątpliwości etyczne,
niewiele mniejsze niż te, jaki odczuwam wobec dilerów
narkotykowych. Chodzi oczywiście o handlujących petardami i
fajerwerkami, które generują hałas, smród i zanieczyszczenia
(mieszkam na czwartym piętrze, a nie mogłem okien otworzyć, tak na
skutek tych przeklętych wystrzałów zasiarczone było powietrze na
osiedlu; odór był gorszy niż w czasie smogu, i wiem, co piszę).
Wokół tych stoisk non stop, aż do zwinięcia kramów, gromadziły
się stada prymitywnych, nurzających się w zdziczeniu berbeci,
wydających na cuchnące plugastwo pieniądze rodziców, podczas gdy
huk rozlegał się non stop, zwierzęta były przerażone, u ludzi (w
tym i u mnie) dochodziło do jakże szkodliwych dla zdrowia skoków
ciśnienia, smród natomiast, jak już wspomniałem, przesycał
powietrze. Dzieciarnia na zwrócenie uwagi, że wystrzałami szkodzą
środowisku i ludziom, reagowała nader chamskimi odzywkami; rzecz
jasna, to nie wina tych małych dzikusów, lecz ich rodziców, którzy
są pewnie jeszcze głupsi niż te dzieci i jeszcze bardziej
zdziczali.
Tymczasem
na pobliskich stawach porządni ludzie korzystali ze słonecznej
pogody. Jedni leżeli sobie lub siedzieli na brzegu, inni spacerowali
czy jeździli na rowerach, jeszcze inni wędkowali. Były tam całe
rodziny z dziećmi, sami dorośli oraz same dzieci. Wszyscy, bez
względu na wiek i płeć, dobrze się bawili, miło spędzając czas
bez huku i smrodu. Można? Można, tylko trzeba potrafić wykrzesać
z siebie odrobinę kultury, przyzwoitości i spokoju – innymi
słowy, zachowywać się w sposób cywilizowany.
Kapitalizm
jako system społeczno-ekonomiczny dąży oczywiście do zwiększenia
skali konsumpcji, gdyż właśnie na sprzedaży dóbr i usług
kapitaliści generują zysk (przy okazji za ich wytworzenie płacąc
robotnikom mniej, niż warta jest ich praca, na czym polega wyzysk).
Aby jednak produkty się sprzedawały, trzeba nie tylko je wytworzyć
(czyli zapewnić podaż), ale też rozbudzić w klientach potrzebę
ich kupienia (popyt). Najczęściej robi się to przy pomocy reklamy.
I o ile jeszcze chodzi o produkty nieszkodliwe, nie ma w tym nic
złego. Niekiedy jednak kapitaliści (działający legalnie bądź
nie) pasą się na sprzedaży dóbr niezdrowych lub nawet zabójczych.
Chodzić to może o narkotyki produkowane i sprzedawane przez mafie
(organizacje wszak czysto kapitalistyczne), jak i na przykład o
petardy czy fajerwerki.
Nikt
normalny nie kupi czegoś, co może go zabić albo przynajmniej
zaszkodzić jego zdrowiu. Niestety, w każdym człowieku drzemie
mniej lub bardziej uświadomiony barbarzyńca. W każdym z nas tkwi
jakaś atawistyczna chęć uzyskiwania prymitywnych przyjemności,
czyli ów głupi hedonizm, o jakim wspomniałem wyżej. Ludzie
cywilizowani i odpowiedzialni potrafią na tym panować, a nawet
wyhodować u siebie wstręt wobec prymitywizmu, ale nie wszystkie
jednostki ludzie uznać należy za cywilizowane.
I
tak, niektórzy potrzebują – lub raczej tam im się wydaje –
chwilowego „odlotu” osiąganego przy pomocy narkotyku lub
dopalacza, nawet jeśli jego zażycie miałoby skończyć się zgonem
(inna bajka, iż są to często osoby sfrustrowane, pogrążone w
życiowej beznadziei i depresji, którym łatwo można wmówić, że
takie czy inne świństwo zapewni im stan szczęścia). Jeszcze
innym, a jest ich znacznie więcej niż narkomanów, bezmyślną
radochę sprawia huk petardy i towarzyszący temu smród.
Tego
typu szkodnikom po prostu nikt nie wytłumaczył (co należy czynić
już od najmłodszych lat), że można mieć inne, bardziej
wysublimowane potrzeby i oddawać się rozrywkom nie tylko
nieszkodliwym, ale też korzystnym dla samorozwoju (a gmina, gdzie
mieszkam, takowe oferuje). Główna wina spoczywa oczywiście na
rodzicach takich jednostek, którzy nie przekazali im żadnych
zainteresowań ani kultury. I dlatego kolejne pokolenia potrafią
jedynie zapewniać popyt producentom szkodliwych dla zdrowia i
środowiska naturalnego fajerwerków.
W
Polsce wysiłki cywilizacyjne, zmierzające do podniesienia poziomu
kulturowego ogółu społeczeństwa, zapoczątkowane zostały jeszcze
w XIX wieku (aczkolwiek były wówczas szczątkowe), zaś
intensyfikacji uległy w okresie Polski Ludowej. Ówczesne władze
stawały na głowie, byle zapewnić Polakom awans kulturowy i
cywilizacyjny; niestety, spory odsetek społeczeństwa stawał na
głowie, by pozostać w stanie zdziczenia, co z kolei odpowiadało
ludziom, którzy dorwali się do władzy po 1989 roku, gdyż chcą
mieć oni właśnie głupie, zdziczałe społeczeństwo, bo takim
łatwiej się rządzi.
Toteż
nie dziwmy się, że wszędzie dookoła leżą śmiecie, powietrze
zaś przez kilka dni w roku rozdziera łomot petard i przesyca smród
siarki i saletry. To efekt nurzania się znacznego odsetka Polaków w
barbarzyństwie, zapewniającym z kolei popyt dla części
kapitalistów, zajmujących się produkcją szkodliwych substancji.
Bo gdyby nie było popytu, nie byłoby i podaży…
Komentarze
Prześlij komentarz