A jednak dowalą
Bezprawie
i Niesprawiedliwość ogłosiło niedawno, że wycofa się ze
skrajnie antyspołecznych zmian w prawie pracy, nad którymi
pracowała Komisja Kodyfikacyjna. Poświęciłem im kilka notek,
toteż teraz napiszę tylko, iż sprowadzać się one miały do tego,
by Polacy pracowali jeszcze dłużej (a jesteśmy jednym z najdłużej
pracujących społeczeństwo na świecie; nawet Japończyków pod tym
względem przebijamy!), za jeszcze mniejsze pieniądze, zaś
zatrudnienie było jeszcze mniej stabilne.
Kiedy
treść proponowanych zmian wyszła na jaw, okoniem stanął
sojuszniczy wobec PiS-u NSZZ „Solidarność”; jego
przewodniczący, Piotr Duda, zapowiedzieć miał nawet wyprowadzenie
związkowców na ulice. Krytyka posypała się też ze strony
organizacji społecznych i lewicowych, co zbiegło się w czasie z
sondażowymi spadkami poparcia dla PiS. Wydawało się więc, że
plany antyspołecznych deform trafią do kosza, tym bardziej, że
takie zapowiedzi płynęły z ust zarówno posłów niemiłościwie
nam panującej partii, jak i przedstawicieli rządu.
Nic
z tych rzeczy! Pani Elżbieta Rafalska, ministra rodziny, pracy i
polityki społecznej, zapowiedziała ostatnio, że część rozwiązań
przygotowanych przez Komisję Kodyfikacyjną będzie procedowanych
jeszcze w tym roku. I to te najbardziej niekorzystne dla
proletariatu.
Wśród
nich znajdą się przepisy zastępujące część umów śmieciowych
umowami o pracę. To niby dobrze, ale w tym rozwiązaniu bynajmniej
nie chodzi o redukcję wyzysku i walkę z uśmieciowieniem
zatrudnienia. Otóż, rząd śladem Komisji Kodyfikacyjnej chce, aby
część pracowników tyrających na śmieciówkach pracowała w o
oparciu o umowy typu zero hours. Co oznacza, że pracownicy –
zwłaszcza dorabiający sobie uczniowie i studenci – nadal będą
wyzyskiwani przez kapitalistów, z tą różnicą, że odprowadzane
będą mieli składki na ubezpieczenia społeczne. PiS chce po prostu
uzupełnić dziurę w FUS, i temu właśnie służą te plany.
Interesy proletariatu nie mają tu nic do rzeczy.
Dalej,
pani ministrze bardzo spodobały się przygotowane przez Komisję
Kodyfikacyjną nowe regulacje dotyczące czasu pracy. Chodzi
zwłaszcza o skrócenie przerw (np. na papierosa), które pracownik
będzie musiał odrobić po godzinach, podobnie jak czas poświęcony
na inne aktywności niezwiązane bezpośrednio z obowiązkami
zawodowymi. Pracodawca uzyska również nowe możliwości
inwigilacyjne, takie jak wgląd do maili i komunikatorów swoich
pracowników; na podstawie zamieszczanych tam treści będzie mógł
naliczać dodatkowe nadgodziny (sic!). Orwell by czegoś takiego nie
wymyślił!
Skoro
już przy nadgodzinach jesteśmy, to Komisja Kodyfikacyjna, jak
pamiętamy, nimi również się zajmowała, planując utworzenie
specjalnych „kont pracowniczych”, na które kapitaliści mieli
wpłacać wynagrodzenia za ten właśnie dodatkowy czas pracy.
Pracownicy mieliby utrudniony do nich dostęp, pracodawcy za to
mogliby tymi środkami obracać. Innymi słowy, obowiązek wypłacania
kasy za nadgodziny ostatecznie poszedłby się… wiadomo. Kapitał
by na tym skorzystał, proletariat – zdecydowanie nie. Ministra
Rafalska w pełni akceptuje to rozwiązanie i chce je procedować.
Podoba
jej się również propozycja odnośnie sporów zbiorowych, które
wedle planów Komisji Kodyfikacyjnej wygasać mają z automatu po
dziewięciu miesiącach, a wszcząć ponownie będzie je można
dopiero po upływie roku. Co, rzecz jasna, poważnie utrudni
pracownikom egzekwowanie od kapitalistów swoich praw.
I
co? Ma ktoś jeszcze złudzenia, że rząd Bezprawia i
Niesprawiedliwości jest prospołeczny, pochylający się nad dolą
ludzi pracy?
Komentarze
Prześlij komentarz