PiS w wyrąbanym lesie

Trybunał Sprawiedliwości UE wydał jedynie słuszny wyrok, uznając wycinkę Puszczy Białowieskiej, przeprowadzoną na polecenie byłego już (na szczęście!) ministra Szyszki Jana za nielegalną. W związku z czym Polska może zabulić kary finansowe. Dobrze by było – choć nie czaruję się i wiem, że jest to marzenie ściętej głowy – aby musiał je pokryć osobiście pan Szyszko, do spółki ze swoimi ówczesnymi ministerialnymi współpracownikami i mocodawcami. Do tej drugiej kategorii zaliczam oczywiście Jarosława Kaczyńskiego i Tadeusza Rydzyka.
Cóż, nie da się zaprzeczyć, że wycinka Puszczy Białowieskiej była zbrodnią na polskiej przyrodzie. A jej oficjalna przyczyna – inwazja kornika – miała tyle samo wspólnego z prawdą, co broń masowego rażenia w rękach Saddama Husseina. Mnie, jako obywatela Polski, a zarazem człowieka lubiącego przyrodę, ze szczególnym uwzględnieniem lasów, postępowanie byłego ministra po prostu brzydziło. Z wyroku Trybunału mogę się zatem tylko cieszyć. Ale problem jest szerszy, a wspomniana zbrodnia odbywa się nadal.
Zaobserwowałem, iż odkąd Bezprawie i Niesprawiedliwość dorwało się do władzy, lasy w Polsce – bynajmniej nie tylko Puszcza Białowieska, ale też te np. w Małopolsce Zachodniej, gdzie mieszkam – są niszczone w przyspieszonym tempie. I nie chodzi mi tutaj o normalne wycinki, jakie odbywały się i wcześniej, a które mają określone, pożyteczne funkcje do spełnienia, nie chodzi mi tutaj o wyrąbywanie drzew przy torach kolejowych czy liniach energetycznych, ale o masowy, rabunkowy wyrąb.
Spacerując z pieskiem po lesie (a spaceruję dużo), często słyszę piły łańcuchowe, uskakiwać muszę przed piratującymi po leśnych drogach drwalami (jeżdżą jak wariaci), z wielu ścieżek – jeszcze niedawno wspaniałych tras do przechadzek – korzystać nie mogę, ponieważ zostały zniszczone przez traktory i inne pojazdy używane przy wycince. Na tych zaś, które (jeszcze) ocalały, lśnią w słońcu plamy oleju (w środku lasu!), bo drwale nie zadbali o wymianę uszczelki w ciągniku. Tymczasem moja miejscowość, jakkolwiek mała, ma problem ze smogiem, toteż KAŻDE drzewo jest na wagę złota.
Rekonstrukcja rządu i zdjęcie pana Szyszki ze stanowiska bynajmniej tej patologii nie ukróciły, dewastacja lasów na masową skalę trwa nadal. I wątpię, by rychło dobiegła końca. Wiąże się bowiem ze znacznie głębszą patologią pod nazwą polska prawica postsolidarnościowa.
Prawicowcy, którzy po plecach robotników z „Solidarności” i wspierających ją inteligentów w 1989 roku wpełźli na najważniejsze stanowiska państwowe, czyli dorwali się do władzy, traktują Polskę (w wymiarze całościowym, a więc zasoby naturalne też) jako koryto, przy którym można się do woli nachapać. I nie ma znaczenia, czy występują oni pod szyldem KLD, UW, AWS, PO czy PiS; wszyscy są pazerni, zaś działalność polityczna stanowi dla nich jedynie źródło dochodu. Jeśli coś różnicuje poszczególne środowiska prawicy postsolidarnościowej, to jedynie styl działania, z tym zaś wiąże się skala pazerności; w jednych ugrupowaniach jest ona nieco mniejsza, w innych większa. Bezprawie i Niesprawiedliwość przekroczyła pod tym względem granice, których rządzące wcześniej partie mimo wszystko nie osiągnęły.
Stąd przejmowanie wszystkich spółek, jakie się tylko da – włącznie ze stadninami koni arabskich, zniszczonych na samym początku rządów PiS-u – i obsadzanie swoich ludzi (nieważne, kompetentnych azali nie) na synekurach – muszą się wszak nachapać. Stąd też rabunkowy wyrąb lasów. Drewno to wszak cenny surowiec, jedno z bogactw naturalnych (k)raju nad Wisłą, no to wiadomo – swoi muszą zbić na nim majątek. A degradacja środowiska naturalnego? A kary nakładane przez UE? Kogo to obchodzi? Ci, co powinni, napchają sobie kieszenie, kary zaś pokryją podatnicy, smog też otruje tych ostatnich, bo w klimatyzowanych biurowcach, gdzie siedzi PiS-owska burżuazja, powietrze jest przecież czyste.
Nie zrozumcie mnie źle. Lasy Państwowe są od tego, aby prowadzić gospodarkę drzewną, nie mam też nic przeciwko wycinkom jako takim i sprzedawaniu drewna czy to na opał, czy to jako materiału budowlanego (skądś przecież trzeba je brać). Wszystko ma po prostu swoje granice. Czym innym jest więc wycinka drzew martwych lub chorych (np. dotkniętych pasożytem), czy też takich, co zagrażają bezpieczeństwu ludzi i infrastrukturze (bo np. rosną tuż przy linii kolejowej), a czym innym masowy wyrąb drzewostanu, prowadzący do degradacji środowiska naturalnego, zniszczenia tras spacerowych, punktów widokowych i tym podobnych walorów.
Za rządów Bezprawia i Niesprawiedliwości mamy do czynienia z tym drugim, winę za co, jak wskazałem ponosi skrajna, nienasycona pazerność tego środowiska politycznego. Prędzej czy później zapłacimy za to wszyscy; i nie chodzi mi tylko o kary nakładane przez UE, ale przede wszystkim o brudne powietrze, brak zieleni w naszym otoczeniu, itd. Człowiek, jakkolwiek kształtuje przyrodę, stanowi jej część, jeśli zatem ją zniszczy, sprowadzi zagładę również na siebie samego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor