Po ciemku
Niedawno po zmroku jechałem samochodem nieoświetloną drogą. Lewym poboczem, czyli prawidłowo, szło dwoje ludzi. Przynajmniej jedno z nich miało odblask, w związku z czym byli doskonale widoczni w świetle reflektorów i dało się ich dojrzeć z daleka, a nie w ostatniej chwili. Bardzo pochwalam ich zachowanie. Sam zresztą, kiedy po zapadnięciu zmroku spaceruję z pieskiem drogami, które niekoniecznie są oświetlone, też noszę odblask.
Cóż, mamy czas zimowy i coraz krótsze dni, toteż około 16:00 jest już ciemno, a o 17:00 panuje głęboka noc. Do tego z warunkami atmosferycznymi bywa różnie. Wszystko to sprawia, iż kierowcy mierzyć się muszą z dłuższym niż wiosną czy latem czasem ograniczonej widoczności. Jesień i zima u wielu osób (mnie wliczając) przynoszą też odczucie zmęczenia większego niż w rzeczywistości, co koncentracji nie sprzyja. A wiadomo, jak stresujące i łączące się z pośpiechem jest życie w kapitalizmie.
Wychodząc zatem z domu po zmroku, nie zapominam, iż pozostali uczestnicy ruchu drogowego, z kierowcami na czele, mogą być zmęczeni, a nawet wycieńczeni. Jasne, w takim stanie nie powinni prowadzić samochodów, niemniej życie do wielu rzeczy potrafi zmusić. Zarówno więc jako pieszy, jak też kierowca mam obowiązek przyczyniać się do poprawy bezpieczeństwa na drodze. Czyli prowadząc samochód, muszę to robić ostrożnie, np. przestrzegać przepisów, rozglądać się, utrzymywać stosowną odległość od poprzedzających pojazdów… Idąc zaś na nogach, też muszę przemieszczać się tak, by nie wleźć nikomu pod koła. Czyli iść chodnikiem lub lewą stroną jezdni. Przechodzić na przejściach (dobra, czasami robię to w innych miejscach, bezgrzeszny wszak nie jestem), ZAWSZE upewniając się, czy nic nie nadjeżdża. A kiedy zapadną ciemności, mieć przy sobie odblask i zakładać go, ilekroć znajdę się na nieoświetlonym odcinku. Szczególnie, jeśli noszę ciemne bądź czarne ubranie.
No właśnie, osoba w takiej odzieży jest po ciemku praktycznie niewidoczna, jeśli stoi lub idzie w miejscu nieoświetlonym. Zlewa się po prostu z tłem. Kierowca zatem dostrzec ją może dopiero w chwili, kiedy znajdzie się ona w obrębie świateł reflektorów… a wówczas bywa już za późno na uniknięcie potrącenia, nawet przy ostrożnej jeździe i prawidłowym zachowaniu pieszego. Jeden, mały choćby, element odblaskowy pozwala uniknąć tragedii.
A teraz tak. Wiele jest w mediach, od tradycyjnych po internet, apeli do kierowców o ostrożną jazdę (o każdej porze). Przybierają one zróżnicowaną formę. Ogólnie rzecz biorąc, uważam je za słuszne; nawet, jeśli w większości przypadków ich publikowanie okaże się rzucaniem grochem o ścianę, to jednak do pewnej liczby osób trafią.
Jakoś nie spotkałem się z krytykowaniem takich apeli (może coś przeoczyłem)?. Tymczasem, kiedy w przestrzeni publicznej pojawiają się nawoływania do pieszych, aby i oni zachowywali się na drodze w sposób ostrożny – ot, przykładowo nosząc rzeczone odblaski lub rozglądając się przed przejściami, mimo iż mają na nich pierwszeństwo – następują wybuchy gniewu. Zupełnie, jak gdyby przypominanie o zwykłym rozsądku było czymś niestosownym.
Bo tak, piesi mają pierwszeństwo na przejściach. Ale ŻADEN pojazd, nawet poruszający się z niewielką prędkością, nie zahamuje w miejscu. Kierowca zaś może się zagapić lub nie przestrzegać przepisów; a i liczne przejścia znajdują się w miejscach o zaiste mizernej widoczności (jacy kretyni stworzyli i zaakceptowali projekt, nie chcę wiedzieć). Bo tak, można chodzi w nocy po drogach, ale żaden człowiek, również siedzący za kierownicą, nie jest sową ani kotem i nie widzi po ciemku, w związku z czym konkretny obiekt dostrzec może dopiero w chwili, gdy padnie na niego światło reflektorów, zasięg których jest przecież ograniczony. Pole widzenia z fotela kierowcy jest przy tym o wiele mniejsze niż u człowieka nieznajdującego się w pojeździe. I tak dalej.
Lubię jeździć samochodem; jest to jedna z form aktywności pomagających mi w walce z depresją. Jednakże przez większość czasu spędzonego poza domem pozostaję pieszym, w związku z czym nie mam nic, ale to nic, aby ktoś przypominał mi, że poruszając się na własnych nogach, zachowywać się muszę ostrożnie i wykazywać zrozumienie dla innych uczestników ruchu. Szczególnie po ciemku, kiedy warunki i do jazdy, i do chodzenia są kiepskie.
Komentarze
Prześlij komentarz