Istota dni wolnych
Już w przyszłym tygodniu będziemy mieli dni wolne od pracy, z okazji świąt: rzymskich Solstycjów, słowiańskich Godów, germańskich Jule i chrześcijańskiego/katolickiego Bożego Narodzenia. Wszystkie, z wyjątkiem tych ostatnich, obchodzonych dopiero od V wieku n. e. i powstałych na bazie obrzędów mitraistycznych (Jezus Chrystus urodził się prawdopodobnie wiosną i był oczywiście człowiekiem), nawiązują do przesilenia zimowego i wiążą się z tym, że dni będą dłuższe od nocy. Dla ludzi, jako istot solarnych, od niepamiętnych czasów był to powód do radości, z czego wzięły się różnorakie święta, gdy już nasz gatunek wymyślił bogów oraz religie.
W naszej części świata dominuje obchodzenie Bożego Narodzenia, co wynika rzecz jasna z wielowiekowej dominacji różnych odłamów chrześcijaństwa. Przy czym obecnie w poszczególnych państwach kapitalistycznych święto to jest mniej lub bardziej skomercjalizowane; niejednokrotnie w takim stopniu, że całkowicie wręcz obdarte z wymiaru religijnego.
Do tegoż skomercjalizowanego święta właśnie nawiązują liczne reklamy, jakimi w (k)raju nad Wisłą zasypywani jesteśmy od początku listopada (serio, pierwszą widziałem w telewizji we Wszystkich Świętych). W zdecydowanej większości nawiązują one do wigilijnych i bożonarodzeniowych tradycji, co oczywiste przefiltrowanych przez kapitalistyczną komercję. Czyli wspomina się w nich o wieczerzach, KONIECZNIE w gronie rodziny (tak, jakbym miał trzymać psa głodnego; to jasne, że go nakarmię i sam też coś zjem), potrawach (no, kupię psiakowi dobrą karmę, a sobie przyrządzę wegańskie danie), choince (na razie czeka w piwnicy), a przede wszystkim o prezentach, na których ich producenci ii dystrybutorzy muszą przecież zarobić – temu służą reklamy (piesek dostanie coś fajnego).
Swoje pogadanki wygłoszą też hierarchowie i duchowni Kościoła katolickiego, w sukurs którym przyjdą prawicowi politycy, publicyści tudzież różnej maści ideologowie. Ci, odmiennie niż kapitaliści i reklamodawcy, skupią się na religijnym wymiarze świąt, zapewne wypowiedzą słowa krytyki wobec pseudo-świątecznej komercji, a do tego podkreślali będą, jak ważne jest to, by siedzieć w święta z rodziną (z psem nie tylko się siedzi, trzeba go również wyprowadzić na spacer, co zresztą stanowi jeden z najprzyjemniejszych elementów opieki nad nim).
Ani kapitaliści – za pośrednictwem oczywiście reklamodawców – ani funkcjonariusze Kościoła katolickiego i ich prawicowi sojusznicy nie skupiają się jednakowoż na tym, co w dniach wolnych od pracy (świętach religijnych bądź państwowych, weekendach, feriach, wakacjach, urlopach) jest najważniejsze. Czyli na odpoczynku, relaksie, rozrywce, tymczasowym odejściu od codziennej rutyny.
Rzecz jasna, świąteczny (czy jakikolwiek inny) odpoczynek przybierać może najróżniejsze formy, zależnie od gustów tudzież potrzeb oddającej się mu osoby. Ktoś lubi w tym celu uprawiać aktywność fizyczną – proszę bardzo! Ktoś relaksuje się nad książką lub przed telewizorem – super! Ktoś inny wolny czas spędza, grając na komputerze, konsoli lub czym tam jeszcze – niech sobie gra! Ktoś jeszcze inny drzemie – i to jest potrzebne! Ktoś z kolei chce tradycyjnie spotkać się z rodziną i spróbować bożonarodzeniowych potraw – nic w tym złego! Ważne, by wszystko to odbywało się z przyjemnością oraz bezstresowo. I bez przymusu.
Bo taka właśnie jest istota wszelkich dni wolnych od pracy. Wrzucenie na luz, regeneracja sił. Odpoczynek jest, o czym zresztą wielokrotnie pisałem, niezbędny naszemu organizmowi i psychice. Bez niego nie da się utrzymać zdrowia, ani też dobrze i wydajnie pracować.
Toteż odpoczywajmy w przyszłym tygodniu tak, jak lubimy. Jeśli tylko możemy…
Komentarze
Prześlij komentarz