Śmierć potwora

Zmarł Henry Kissinger (1923-2023), amerykański polityk, przez światową prawicę i kapitalistów uznawany za autorytet, laureat Pokojowej Nagrody Nobla (najbardziej kontrowersyjny w jej dziejach, i słusznie, bo chyba nikt spośród jej laureatów tak bardzo na nią NIE zasłużył). A tak naprawdę jeden z największych zbrodniarzy przeciw ludzkości w XX wieku. Który nie dość, że nigdy nie stanął przed sądem, to jeszcze do końca życia traktowany był po królewsku i cieszył się luksusowymi warunkami bytowymi.

Urodził się w Niemczech, skąd jego rodzina w 1938 roku uciekła do USA przed nazistami (słusznie, gdyż miała żydowskie korzenie, groziły im więc represje – Holocaust wymyślono dopiero podczas wojny). Po II wojnie światowej młody Kissinger służył jako tłumacz w amerykańskim kontrwywiadzie wojskowym w Niemczech, gdzie pomógł wykryć wielu byłych agentów Gestapo; była to chyba jego ostatnia życiowa zasługa. Studiował też nauki polityczne na Uniwersytecie Harvarda. Od 1960 r. robił karierę w polityce. Był doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego, a także sekretarzem stanu w administracji radykalnie prawicowych prezydentów: Richarda Nixona i Geralda Forda. W 2002 roku został też przewodniczącym prezydenckiej komisji ds. zbadania przyczyn zamachów na World Trade Center z 11 września 2001 r.

Co w tym złego? Ano, proszę bardzo!

Aby pomóc Richardowi Nixonowi wygrać wybory prezydenckie, Kissinger sabotował szansę na rozejm w Wietnamie, skutkiem czego krwawa owa wojna, jeden z najbardziej zbrodniczych wykwitów amerykańskiego imperializmu, uległa przedłużeniu o siedem lat. On też nadzorował tajną operację dywanowych bombardowań Kambodży, którą rozpoczął, kierując do generałów rozkaz: „Rzucić wszystko, co lata, na wszystko, co się rusza!” (mówi samo za siebie, czyż nie?). Zainicjował operację CIA, jaka doprowadziła do zbrodniczego zamachu stanu w Chile, czyli obalenia prezydenta Allende i powstania krwawej faszystowskiej junty Pinocheta (tysiące ofiar śmiertelnych, mordowanych w wyjątkowo okrutny sposób, i miliony ludzi doprowadzonych do skrajnej nędzy).

Mówiąc krótko, Henry Kissinger był inżynierem amerykańskiego imperializmu, jednym z polityków, którzy doprowadzili do tego, że po II wojnie światowej USA stały się imperium zła i pozostają nim oczywiście do dzisiaj. Liczba jego ofiar idzie w miliony.

Kissinger działał na rzecz ekspansji USA, zarówno politycznej i militarnej, jak też, przede wszystkim, ekonomicznej. Chodziło oczywiście o rozprzestrzenienie się dzikiego kapitalizmu oraz międzynarodowych koncernów i korporacji. Toteż pozostawał on zaprzysięgłym wrogiem wszystkiego, co lewicowe (nie tylko komunistyczne, lecz choćby socjaldemokratyczne), gdyż szeroko pojęta lewica proponowała w drugiej połowie XX wieku alternatywne rozwiązania wobec nieludzkich kapitalistycznych prawideł, a zatem zagrażała interesom amerykańskiego kapitału. Przy czym Kissinger korzystał nie tylko z napalmu i karabinów; cokolwiek by mówić, zbrodniarz ów pozostawał wytrawnym politykiem, a zatem świetnie kręcił tudzież oszukiwał. Uznawany jest chociażby za jednego z twórców polityki odprężenia w stosunkach USA (i w ogóle Zachodu) z ZSRR; w praktyce było to zbieranie się do zadania Związkowi Radzieckiemu śmiertelnego ciosu, jakim w latach 80. (już za prezydentury Reagana) okazał się nowy wyścig zbrojeń.

Generalnie, nie cofał się przed niczym, by zrealizować cele już to swoje, już to ludzi, którym służył. Swoje zbrodnie on i naśladujący go doktrynerzy określili mianem „polityki realnej”; w praktyce oznaczało to całkowite odseparowanie decyzji i innych działań politycznych od wszelkiej etyki czy moralności. Innymi słowy, Kissinger naśladował nazistów, przed którymi jego rodzina, gdy był dzieckiem, uciekła z III Rzeszy do USA.

W jednym z facebookowych postów nazwano go „Berią Zachodu”. W sumie trafnie, choć porównanie owo dla radzieckiego Berii wydaje się cokolwiek… hm, obraźliwe.

Jak wspomniałem na początku notki, Henry Kissinger nigdy nie odpowiedział za swoje zbrodnie, choć głośno zaczęto o nich mówić już przed dekadami. Przeciwnie, do końca życia otaczano go splendorem i nagradzano. Tymczasem w podręcznikach historii zajmować powinien miejsce wśród takich potworów, jak: Hitler, Mussolini, Franco, Salazar, Pinochet, Nixon, Reagan, Thatcher, Milton Friedman i im podobni.

Czy jego śmierć sprawi, że świat będzie lepszym miejscem? Wątpię. Wszak amerykański imperializm ma się świetnie i niszczy liczne państwa, zagrażając globalnemu bezpieczeństwu, a z dorobku „myślowego” Kissingera pełnymi garściami czerpią tacy ludobójcy jak chociażby Netanjahu czy polscy prawicowcy postsolidarnościowi, rządzący po 1989 roku…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor