Windykacja zaufania

No i mamy – Donald Tusk po raz kolejny zostaje premierem. Z ustrojowego punktu widzenia jest to zdrowe, gdyż stanowisko owo pełnić powinien lider zwycięskiej lub największej formacji koalicyjnej, a jest nim właśnie pan Tusk. Z drugiej wszelako strony, chciałoby się, ażeby na czele rządu stanął wreszcie ktoś, kto nie jest zacofanym mentalnie o kilkaset lat dziadersem (odnosi się to do stanu umysłu i świadomości, NIE do wieku, przypominam!), lecz ma postępowe poglądy i świeże spojrzenie na Polskę oraz świat. No, ale na to jeszcze poczekamy…

Do nowego gabinetu – który, ze względu na bodaj dotąd niespotykaną rozpiętość ideologiczną, można określić mianem Prawolewu – weszła również Lewica. Jeden z jej liderów, Włodzimierz Czarzasty, stwierdził, iż jego ugrupowanie obdarza Donalda Tuska „olbrzymim kredytem zaufania”. Nader trafnie, trzeba przyznać. A biorąc pod uwagę, KOMU ów kredyt zostaje udzielony, Lewica winna być przygotowana do przeprowadzenia procedury windykacyjnej, i to bezwzględnej. Prędzej niż później, dodajmy.

Donald Tusk przecież był już premierem, przez siedem długich lat, wiadomo zatem, czego się spodziewać. Skoro Lewica jest w jego obecnym rządzie, być może uprawiana przezeń polityka nie będzie AŻ TAK katastrofalna, jak w latach 2007-15… ale cuda nie nastąpią.

Jasne, z początku będzie odwilż. Sejm zacznie (a w zasadzie już zaczął, przy tym główna w tym zasługa Szymona Hołowni) funkcjonować w sposób dalece mniej patologiczny niż w PiS-owskiej ośmiolatce (czy jest na świecie parlament, jaki działałby w sposób całkowicie wolny od patologii, nie wiem, acz wątpię). Na czele Rady Ministrów staje, jako się rzekło, przewodniczący największego ugrupowania koalicyjnego. Stanowisko Rzecznika – a w zasadzie już Rzeczniczki – Praw Dziecka zajmie odpowiednia osoba, sądy i trybunały być może zostaną, częściowo przynajmniej, oczyszczone z PiS-owskich marionetek. Jest szansa na poprawę naszych relacji z resztą Unii Europejskiej i odblokowanie środków unijnych. Proces wprowadzania in vitro finansowanego z budżetu państwa już się zaczął.

Te wszystkie pozytywy pojawią się na początek. A po nich nastąpi to, co za poprzednich rządów Donalda Tuska i (krótko) Ewy Kopacz po nim. Czyli marazm oraz rozczarowanie. Większość obietnic wyborczych (wycofywanie się z niektórych już następuje) spełniona nie zostanie, i to nie tylko dlatego, że nie będzie technicznych po temu możliwości, lecz z tej przede wszystkim przyczyny, iż premier radośnie je zignoruje. Wszak przez siedem lat pokazywał, że nas, osoby obywatelskie, ma w głębokim poważaniu, a wszystkie jego piękne słowa z kampanii warto są nie więcej od zeszłorocznego śniegu.

Raz jeszcze udowodni, że z demokracją, pluralizmem, a tym bardziej postępem mu nie po drodze. Polska pod jego rządami się nie zmieni; jeśli nawet, to w niewielkim stopniu. Nadal będziemy zacofanym mentalnie, klerykalnym (o świeckim państwie zapomnijcie, bo, jak wielokrotnie pisałem, Tusk Donald równie betonowym jest klerykałem, co Kaczyński Jarosław) zaściankiem Europy i świata, jednocześnie rezerwuarem taniej siły roboczej dla międzynarodowych koncernów tudzież korporacji, czyli obozem koncentracyjnym Gilead. Tusk jest przecież solidaruchem, zatem nie odejdzie od linii politycznej innych solidaruchów, PiS-owskich wliczając.

Prawa człowieka? Poza in vitro i, ewentualnie, BARDZO DELIKATNYM zliberalizowaniem ustawodawstwa antyaborcyjnego, żadnych zmian nie należy się spodziewać. Osoby LGBT+ wciąż będą dyskryminowane i prześladowane, zbrodnia na wschodniej granicy się nie zakończy (Donald takim samym jest ksenofobem, jak Kaczor), a przestrzeganie praw pracowniczych dalej uznawane będzie za „nierealną utopię”.

Państwo nasze wciąż działało będzie w sposób nieprzyjazny dla nas, osób obywatelskich. Czyli nadal będzie zdzierało z nas kasę, ale w razie czego nic nie będzie się nam nie będzie należało, żadna pomoc. Albowiem polityka społeczna, jak dotychczas, również pozostanie w sferze fikcji.

Jeśli tak właśnie będzie wyglądało rządzenie w wykonaniu pana Tuska – a trzeba zakładać, iż tak się rzeczy potoczą – Lewica powinna jak najszybciej przeprowadzić windykację tego swojego zaufania. Czyli nie tylko wyjść z koalicji rządowej, ale i pociągnąć za sobą pozostałych koalicjantów oraz licznych co mądrzejszych i bardziej postępowych polityków PO (są tacy). A potem wyeliminować prawicowych dziadersów ze sceny politycznej.

Bo bez tego nic się w (k)raju nad Wisłą nie zmieni na lepsze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor