Nacisk czerni i purpury

Nowelizacja ustawy o finansowaniu zapłodnienia in vitro z budżetu państwa przeszła przez Sejm i Senat. Mało tego, wbrew obawom wielu osób, podpisał ją również niejaki Duda Andrzej, czyli imitacja prezydenta. Rzeczywiście stanowiło to miłą niespodziankę… choć, jak się okazuje, nie dla wszystkich była ona taka miła, gdyż pan Gądecki Stanisław, arcybiskup katolicki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, wkurzył się na brak Dudowego veta. I napisał do niby-prezydenta krytyczny list w tej sprawie. Kościół katolicki, jak wiemy, ostro tudzież fanatycznie sprzeciwia się tej metodzie leczenia niepłodności.

Nowa ministra edukacji (oby wreszcie niewątpliwej), Barbara Nowacka, zapowiedziała, że zmniejszy liczbę godzin szkolnej katechezy do jednej tygodniowo (obecnie są dwie). To oczywiście tylko niewielki kroczek w dobrym kierunku, gdyż katecheza ze szkół publicznych powinna zniknąć, niemniej i tak zasługujący na pozytywną ocenę. Ale arcybiskup, co krzyż zamienił na swastykę, czyli Jędraszewski Marek, metropolita krakowski, znany z homofobicznych i rasistowskich wypowiedzi, rzecz jasna wpadł w gniew. Stwierdził, że to on decyduje, ile tygodniowo lekcji religii katolickiej jest w szkole (niby na jakiej podstawie?!), nie ministra edukacji.

Jak łatwo się domyślić, zarówno Gądecki, jak też Jędraszewski stali się obiektami licznych kpin i szyderstw, zwłaszcza na portalach społecznościowych.

Śmiech, jak wiadomo, to zdrowie, a zachowanie obu niedostojnych hierarchów kościelnych na szyderę zasługuje jak najbardziej. Inna bajka, że świadczy ono, iż Kościół katolicki w Polsce, a konkretnie najważniejsi jego przedstawiciele działający na terytorium (k)raju nad Wisłą, po przegranej PiS-u i utracie przezeń władzy ani trochę nie wyrzekli się wpływu na naszych polityków tudzież politykierów. W sumie, niby dlaczego by mieli, skoro (jak nieraz podkreślałem) nadal rządzi – acz z pewnym udziałem Lewicy, który oby okazał się jak najważniejszy – klerykalna prawica, głównie postsolidarnościowa, tyle, że pod innym niż przez osiem ostatnich lat logiem partyjnym.

Tak naprawdę, głównym adresatem wyżej wymienionych działań jest nie kto inny, a Donald Tusk, czyli nowy/stary premier. To na niego naciskają kościelni hierarchowie, i dobrze wiedzą, co czynią. Otóż, doskonale zdają sobie oni sprawę, iż in vitro jest dla Kościoła katolickiego w Polsce stracone, ale łatwo się z tym pogodzą. Kardynałom, biskupom, a także duchownym chodzi przede wszystkim o stały napływ gotówki. Dlatego też będą naciskali na rząd i polityków zarówno większości parlamentarnej, jak i opozycji (też wszak klerykalnej, dla odmiany w całości), aby robili wszystko, by zachować dotychczasowe przywileje finansowe oraz majątkowe tego związku wyznaniowego, a nawet jeszcze zwiększyć ich skalę.

I to się może udać. Donald Tusk, podobnie bowiem jak większość osób z jego partii i nowego rządu, jest zaprzysięgłym klerykałem, wiernym sługą purpury i czerni. Toteż zrobi wszystko to, co kler sobie życzy. Tyle, że nie będzie się to odbywało w tak prymitywny tudzież ordynarny sposób, jak pod nie-rządami Bezprawia i Niesprawiedliwości. Tu czy tam zawarty zostanie kompromis, oczywiście w sprawach dla Kościoła mniej istotnych, czyli niefinansowych i niemajątkowych. Być może właśnie coś takiego zaszło; purpuraci uznali, że o in vitro szkoda kruszyć kopie, skoro Tusk musi pokazać się przed elektoratem jako „nowa jakość” (zwróćcie, proszę, uwagę, że Gądecki ze swoim krytycznym listem zwrócił się do Dudy, nie do Donalda Tuska czy do posłów i senatorów). Za to postawią na swoim, jeśli chodzi o kwestie ściśle związane z mamoną. Katechezy szkolnej nie pozwolą ruszyć, podobnie jak przywilejów fiskalnych, nieruchomości czy wsparcia dla kościelnych organizacji z budżetu państwa. Prawdopodobnie wprowadzone zostaną drobne modyfikacje w stosunku do stanu obecnego, polegające na tym, że strumień środków publicznych będzie płynął do zbiornika o nazwie Kościół katolicki ciszej niż dotychczas (żeby nie drażnić zwolenników świeckiego państwa, którzy 15 października opowiedzieli się przeciwko PiS-owi), za to stanie się szerszy i bardziej wartki.

Co do pana Tuska, to zachowa się on zgodnie ze swoją oszukańczą strategią, którą od lat z powodzeniem stosuje. Z początku będzie udawał, iż staje okoniem wobec żądań czy oczekiwań Episkopatu, ale to będą jeno pozory, uzgodnione zresztą zakulisowo z purpuratami. Po jakimś czasie, już zupełnie realnie, nakłoni ministrów (tych, którzy będą usiłowali działać samodzielnie) do przyklepania tego, czego domagali się będą opaśli donowie z KEP, Rydzyk i im podobne persony. Podobnie będzie z większością parlamentarną, acz tu odmienne zdanie niż tępy klerykalizm będzie miała pewnie jedynie Lewica z Zielonymi, no i może jeszcze Inicjatywą Polską; Tusk z purpuratami wykorzystać ich może jako wentyl bezpieczeństwa.

(K)raj nad Wisłą dalej więc pozostanie państwem kontrolowanym przez Kościół katolicki (a także USA i światowe korporacje, lecz to inna para kaloszy).

Nie po to Kościół popierał w latach 80. i 90. solidaruchów, by teraz miał pozwalać na samodzielność wywodzącemu się z ich grona rudowłosemu premierowi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor