Ranne zło

Stało się to, co stanowiło prostą konsekwencję składu Sejmu obecnej kadencji. Nowy nie-rząd Morawieckiego Mateusza, a tak naprawdę Kaczyńskiego Jarosława, nie uzyskał votum zaufania. Za udzieleniem mu go głosowało stu dziewięćdziesięciu (p)osłów, przeciwko było dwustu sześćdziesięciu sześciu posłów. Teraz, o ile PiS-owcy nie wywiną jakiegoś antydemokratycznego numeru, swój koalicyjny rząd stworzy Tusk Donald.

Rzecz jasna, nieudzielnie nie-rządowi Kaczyńskiego (dla niepoznaki z Morawieckim na czele) votum zaufania to bardzo dobra, choć oczekiwana, wiadomość. Bezprawie i Niesprawiedliwość nie-rządziło w sposób jeszcze bardziej szkodliwy niż wcześniej PO-PSL – a to zaiste wielka sztuka! – toteż dobrze, iż nastał kres jego władzy, przynajmniej na jakiś czas. Wśród demokratycznie nastawionych osób obywatelskich wybucha wielka radość, że oto „PiS się kończy”, zaś demokracja wygrała.

Cóż, kapitalizm istnieje, toteż demokracja jest li tylko fasadowa, a prawica u steru władzy (niezależnie od loga partyjnego) realizuje interesy klasy pasożytniczo-wyzyskującej, czyli kapitalistów. Mamy zatem plutokrację (rządy najbogatszych), która po odejściu PiS-u od sterów może przybrać formę nieco mniej faszystowską, i tyle.

Natomiast, jeśli chodzi o koniec Bezprawia i Niesprawiedliwości, to… nie spieszyłbym się z optymizmem. Zło nie zdycha tak łatwo.

Oczywistym jest, że upadek nowego nie-rządu Kaczyńskiego/Morawieckiego to dla tej mafii/sekty cios… ale taki, którego jej prezes spodziewał się jeszcze przed wyborami i dobrze się do niego przygotował. Przecież to jasne, że Kaczyński doskonale wiedział, iż ten hucpiarski gabinet się nie utrzyma; powołał go wszak po to jedynie, aby swoi mogli się jeszcze nachapać, PiS-owcy w spółkach mieli czas na ukrycie dowodów swoich niecnych czynów, i żeby można było budować legendę „niecnie obalonego przez niemieckich zdrajców patriotycznego rządu” (czy coś w ten dekiel).

Innymi słowy, nie dzieje się nic, czego Kaczyński by nie zaplanował, lub przynajmniej nie wziął pod uwagę. Cokolwiek można mu zarzucić – a jest tego od Cthulhu i jeszcze trochę – pozostaje on strategiem umiejętnie rozgrywającym polityczną partię szachów; ta cecha czyni go zresztą niebezpieczną personą.

Owszem, istnieje możliwość, że PiS nie przetrwa wyborczej przegranej i, jeśli prezes nie utrzyma go w ryzach, radośnie się rozleci. To optymistyczny, acz niewykluczony, wariant rozwoju wypadków. Są wszelako jeszcze inne, bardziej ponure i prawdopodobne ewentualności, sprowadzające się do odbudowy potęgi tej mafii/sekty.

A cokolwiek by mówić, pozycję startową ma mocą, mimo nieuzyskania wystarczającej do utworzenia rządu większości parlamentarnej. Klub Bezprawia i Niesprawiedliwości, o czym nie należy zapominać, jest ciągle największy w Sejmie, nadto Kaczyński jeszcze przez dwa lata będzie miał swoją marionetkę na stanowisku prezydenta. Co najmniej dwa, bo nie da się wykluczyć, że PiS-owski(a) kandydat(ka) wygra wybory prezydenckie w 2025 roku. A w międzyczasie jeszcze elekcje samorządowa i europejska; one też mogą przynieść wyniki dla PiS-u korzystne.

Jeszcze przed wyborami wielu mądrych ludzi przypominało, że jeśli Bezprawie i Niesprawiedliwość przegra, będzie szkodziło naprawianiu Polski, jak tylko zdoła. To prawda, zdecydowanie należy założyć, iż tak właśnie będzie. Inna bajka, że pan Tusk do wdrożenia procedur naprawczych też raczej palił się nie będzie; przeciwnie, zapewne postara się zachować większość patologii poprzednich rządów, a czy mu się to uda, zależało będzie od nacisków Lewicy i ewentualnie Polski 2050 na coś przeciwnego. Poza tym, w ławach poselskich zachowana zostanie nieformalna koalicja PiS-u i PO (a także zapewne PSL-u, Konfederacji i może części Polski 2050), wspólnie głosujących przeciwko prospołecznym i prodemokratycznym rozwiązaniom. PiS nie będzie zatem musiało być opozycją totalną, aby nadal szkodzić Polsce.

Kiedy zaś premierem znowu zostanie Donald Tusk… Cóż, Kaczyńskiemu pozostanie tylko poczekać, aż się on wyłoży, czyli zawiedzie swój elektorat (ze szczególnym uwzględnieniem młodych osób obywatelskich i kobiet, którym zawdzięcza zwycięstwo), pokazując swoje prawdziwe, zatem wsteczne, klerykalne, antydemokratyczne oraz antyspołeczne oblicze. Co nastąpi raczej prędzej niż później. Jeśli działania pana Tuska jako premiera znów okażą się katastrofalne dla społeczeństwa, zwłaszcza klas i grup mniej zamożnych – tak, jak to było w latach jego poprzednich rządów – PiS będzie mogło z łatwością ponownie oszukać Polki i Polaków, że jest formacją przyjazną obywatelom… i wrócić do władzy. Donald Tusk dlatego jest politycznym szkodnikiem, że za sprawą swojej nieudolności i oderwania od realiów życia działa na rzecz Kaczyńskiego, od którego zresztą, jak wielokrotnie pisałem, różni się głównie umiejętnością posługiwania się poprawną polszczyzną.

Konkludując, PiS-owskie zło zostało wprawdzie ranne, ale martwe jeszcze nie jest. Bardzo mu do tego daleko.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor