Jaka normalność wraca?

Wielu przeciwników Bezprawia i Niesprawiedliwości cieszy się, że po utracie przez ową mafię/sektę władzy, w Polsce wróci (a może nawet już wraca) normalność. Slogan ten podnoszą również liczni politycy nie-PiS-owscy.

Cóż, nie będę tu analizował tego, że tak naprawdę nie wiadomo, czym jest normalność, i czy w ogóle coś takiego w przyrodzie występuje. Jeśli pod pojęciem tym rozumieć, że rządy PO i koalicjantów będą mniej patologiczne niż nie-rządy PiS-u, to pod względem ustrojowym faktycznie są na to szanse. Premierem jest lider największego ugrupowania tworzącego rządową większość, co pozostaje zgodne z przyjętą praktyką ustroju zwanego demokracją parlamentarną. Szymon Hołownia może usprawnić pracę Sejmu i wyeliminować sporo PiS-owskich degeneracji. Być może uda się choć trochę polepszyć funkcjonowanie sądownictwa i odpolitycznić je, wraz z prokuraturą oraz policją.

W dziedzinie świeckiego państwa, praw człowieka – w tym kobiet i mniejszości (osób LGBT+ na przykład) – normalność zdefiniować można jako standardy obowiązujące w państwach zachodnioeuropejskich. Tu, niestety, na znaczącą poprawę nie ma co liczyć, ewentualnie na drobne korekty zwyrodniałego kursu Bezprawia i Niesprawiedliwości. Nadal pozostaniemy klerykalnym zaściankiem Europy i świata, ostoją wstecznictwa. Oczywiście to dlatego, że Donald Tusk i większość prominentów PO/KO, a także PSL-u i być może Polski 2050 to uwstecznieni dziadersi, nadto betonowi klerykałowie. Nie zrobią zatem niczego, na co nie zgodzą się hierarchowie i duchowni Kościoła katolickiego.

A jak wyglądała „normalność” bytowo-ekonomiczna pod wcześniejszymi rządami PO-PSL? Otóż, składały się na nią: umowy śmieciowe, bezpłatne staże, bardzo niskie płace (często niepozwalające się utrzymać), wysokie bezrobocie (bolesne zwłaszcza dla młodych), ogromna migracja zarobkowa, brak pomocy ze strony państwa dla osób w rzeczywiście trudnej sytuacji, szkodliwa polityka cięć i oszczędności (polegająca głównie na zamrażaniu prac i środków na walkę z bezrobocie oraz cięciach szczątkowych świadczeń socjalnych), wydłużeniu na siłę wieku emerytalnego bez walki z patologiami rynku pracy, pogarda wobec gorzej sytuowanych osób obywatelskich i przerzucanie na ich barki kosztów kryzysu ekonomicznego, wyrzucanie ludzi z domów, bo znalazł się ich trzystuletni „właściciel”, pełna swoboda działania banksterskich oszustów…

Mówiąc krótko, rządy PO-PSL miały charakter wybitnie antyspołeczny, realizowały (jak na prawicę przystało) interes wyłącznie kapitalistów, burżujów i kleru. Nic więc dziwnego, że pociągnęły za sobą przyrost ubóstwa, a patologie rynku pracy mogły człowieka doprowadzić do rozpaczy. Tu warto przypomnieć o ludziach, którzy dokonywali publicznych samopodpaleń, gdyż nie mieli innego wyjścia. Jak jak ich dobrze rozumiem…

Wszystko to sprawiło, iż PiS-owi było bardzo łatwo oszukać znaczną część społeczeństwa, jakoby było partią prospołeczną (nie brak takich, co nadal w tę brednię wierzą), podczas gdy nie-rządząc, zachowało ono niemal wszystkie kapitalistyczne patologie z czasów swoich poprzedników, tyle, że zamaskowało je szczątkowymi świadczeniami w rodzaju 500 Plus.

Innymi słowy, to poprzednie rządy Donalda Tuska i, krótko, Ewy Kopacz doprowadziły do katastrofy, jaką było dojście Bezprawia i Niesprawiedliwości do władzy. Czy sytuacja się powtórzy i Donald znów będzie prowadził za rączkę Kaczora do rządowego koryta?

W nowo powstałym gabinecie są osoby z Lewicy. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk odpowiada za pracę i politykę społeczną, Katarzyna Kotula za równość (nowo powstałe ministerstwo), Dariusz Wieczorek za szkolnictwo wyższe, a Krzysztof Gawkowski (zarazem wicepremier) za cyfryzację. Poglądy bliskie lewicowym ma też Barbara Nowacka – nowa ministra edukacji, a i Adam Bodnar, minister sprawiedliwości, również jest człowiekiem nader kompetentnym, z otwartym umysłem i ogromną wiedzą.

Szanse na pozytywne zmiany wręcz są; w kwestiach społeczno-ekonomicznych bardzo dużo może zrobić Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, która już nieraz wspierała polskich pracowników (w tym u boku Piotra Ikonowicza), Dariusz Wieczorek (już na starcie zaliczył duży plus, skutecznie interweniując w sprawie przygotowanego do likwidacji akademika Jowita w Poznaniu; przeciw planom jego zamknięcia protestowali studenci, a minister podjął pozytywną dla nich decyzję). Katarzyna Kotula ma szansę zrobić wiele dobrego dla kobiet, osób LGBT+ i innych dyskryminowanych czy prześladowanych grup tudzież jednostek.

Teraz piłka jest po stronie Tuska Donalda, czyli premiera, zaliczającego się do najsłabszych punktów tego rządu. Otóż, jest on zacofanym mentalnie o kilkaset lat dziadersem, wiernym sługą Kościoła katolickiego i posłuszną marionetką, co podskakuje na sznurkach pociąganych przez kapitalistów. Tak w każdym razie pełnił funkcję szefa rządu przez blisko dwie kadencje, aż zaczęło mu się palić pod nogami i przeniósł się do Brukseli, zostawiając premierowski fotel Ewie Kopacz. Do tego jest on – identycznie jak Kaczyński Jarosław, swoją drogą – antydemokratycznym despotą, nieznoszącym innego zdania i sprzeciwu.

No i właśnie – jeżeli Donald Tusk nie poskromi tych despotycznych cech i nie pozwoli ministrom z Lewicy, a także Bodnarowi i Nowackiej, na swobodę działania, jedyną „normalnością”, jaka wróci, będą publiczne samopodpalenia wywołane nędzą i rozpaczą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor