Burżuje i wilki

Wraca w polskich – i nie tylko, bo również w czeskich oraz jeszcze innych europejskich – mediach sprawa naszych wilków, które jakoby to dokonują rzezi zwierząt wolno żyjących i domowych, a nawet z lubością kosztują ludzkiego mięsa. Gdyby tak brać na poważnie te komunikaty, należałoby się dziwić, że ludzie nie barykadują się w domach, a jeśli wychodzą na ulice, to bez wojskowej eskorty.

Rzecz jasna, te informacje o atakach to kłamstwa. Niekiedy grubymi nićmi szyte, np. filmik z psem rzucającym się na sarnę rozpowszechnia się jako atak wilka. Zagrożenie dla ludzi, a zwłaszcza wieści o ludzkich ofiarach, też wyssane są z palca; po II wojnie światowej w Polsce potwierdzono jedynie dwa przypadki zaatakowania człowieka przez wilka. Jasne, piękne owe zwierzęta w pewnych, nader sporadycznych sytuacjach mogą być niebezpieczne, najczęściej jednak, widząc lub wyczuwając przedstawiciela gatunku Homo rzekomo sapiens, uciekają; podchodzić nieco bliżej mogą młode, niedoświadczone osobniki, powodowane ciekawością. Inna bajka, że gdyby tysiące lat temu pewne wilcze stado nie weszło w bliższy kontakt z gromadą ludzi, nie mielibyśmy dzisiaj psów domowych… Ale to zupełnie inna historia.

Czemu służy wywoływanie owej histerii związanej z wilkami, i kto za tym stoi? Ano, jest to burżuazyjna propaganda, sterowana przez lobby myśliwskie. Celem jest rozkręcenie polowań o dużej skali, a uda się to tym łatwiej, im większe będzie społeczne przyzwolenie na mordowanie wilków; no to się nimi straszy. Burżuje, gdyż to oni najczęściej rozlewają krew istot żywych dla własnej sadystycznej przyjemności, nie tylko chcą sobie postrzelać do wilków, ale też zbić na tym niezłą kasę; masowe polowania, ściągające miłośników mordu z całej Europy i spoza niej, stanowią źródło zaiste niebagatelnych dochodów. A w Polsce, dodajmy, mordercy zwierząt, zwani myśliwymi, mogą robić, co im się żywnie podoba; stanowią najbardziej bodaj uprzywilejowaną, jeśli chodzi o swobodę działania, grupę w (k)raju nad Wisłą.

Sytuacja nowości bynajmniej nie stanowi; myśliwska, burżuazyjna propaganda wilkami straszy nas od pewnego już czasu. Kilka lat temu podobnie było z dzikami; wówczas rozgłoszono, że roznoszą one ASF, którą to chorobą zarażać się od nich miały świnki w chlewikach (niby jak, dziki je odwiedzały, albo one szły do lasu?), toteż rozkręcono ogromną rzeź pod PiS-owskim patronatem, na której rzecz jasna odpowiednie osoby zbiły mamonę.

Co do takiej właśnie, załganej propagandy, to w kapitalizmie stanowi ona ponurą normę. Ta, którą w imię własnych zysków szerzą polscy myśliwi oraz ich biznesowi tudzież polityczni sojusznicy, tak jak wcześniej rozpleniano brednie o kornikach, by wyrąbać znaczne obszary Puszczy Białowieskiej, to i tak niewiele w porównaniu z tym, do czego zdolny jest międzynarodowy kapitał.

Otóż, największe ponadnarodowe koncerny i korporacje przeznaczają ogromne pieniądze na badania pseudo-naukowe, konkretnie eksperymenty, które mają przynieść korzystne dla nich wyniki. I tak, kiedy kilkadziesiąt lat temu zaczęto zauważać, jakie spustoszenie w ludzkim organizmie powoduje palenie fajek, papierosów, cygar oraz tym podobnych świństw, koncerny tytoniowe wyłożyły miliony dolarów na badania mające udowodnić, że nikotynizm żadnych szkód zdrowotnych nie powoduje, a już na pewno nie raka; nie udało się, ale eksperymenty przeprowadzono. Już XXI wieku kilku producentów samochodów oraz sprzętu motoryzacyjnego zleciło przeprowadzenie podobnych testów, celem których było „udowodnienie”, że spaliny z silników wysokoprężnych ludziom nie zagrażają. W obu przypadkach badania były krańcowo nieetyczne, stworzono bowiem komory gazowe dla zwierząt.

Gdzie się takowe przeprowadza? W najbogatszym państwie Trzeciego Świata, czyli w USA. Tamtejsze regulacje prawne są bowiem bardzo luźne w tym zakresie, pozawalają więc na takie mordercze zabawy za grube pieniądze. Co jeszcze – z kapitalistycznego punktu widzenia – istotniejsze, amerykańskie ośrodki naukowo-badawcze powiązane są z wielkim kapitałem, utrzymują się z jego grantów, toteż bez niczego przyjmują forsę, gotowe wykazać, co sobie tylko kapitaliści zażyczą. A jeżeli nie uda się uzyskać oczekiwanych wyników, to te uzyskane albo się zataja, albo przedstawia z korzyścią dla sponsorów.

Tak dzieje się we wszystkich dziedzinach, nie tylko tych powiązanych z przyrodą czy klimatem. Za antyspołecznymi, ale dziwnym trafem ogromnie intratnymi dla prywatnych korporacji deformami, takimi jak prywatyzacja sektora emerytalnego w Polsce, przeprowadzona przez koalicję AWS-UW i powtarzana obecnie przez PiS, też stoją „badania naukowe”.

Propaganda dotycząca swego czasu kornika drukarza, potem dzików i ASF, a obecnie wilków mających być równie krwiożercze, co filmowe wilkołaki, wpisuje się po prostu w ów schemat. Na (stale, niestety, trwającym) rabunkowym wyrębie polskich lasów fortunę zbijają kapitaliści z sektora drzewnego oraz PiS-owcy z odpowiednich spółek. Na rzeziach zwierząt zwanych polowaniami także, jak pisałem wyżej, zarabiają burżuje i politycy. I tak to się kręci, a tymczasem trwa zagłada biosfery, stanowiąca wynik kapitalistycznej chciwości…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor