Niekompetentni

Polscy przedsiębiorcy (szacunek) i kapitaliści (tu już niekoniecznie), mylnie określani pracodawcami (żadnej pracy wszak nie dają, lecz kupują na określony czas ludzką siłę roboczą, poniżej jej realnej wartości zresztą) żalą się, że coraz im trudniej znaleźć pracowników, zwłaszcza młodych, z odpowiednim kompetencjami miękkimi. Wierzcie mi lub nie, ale w żadnym razie nie zamierzam z tych ich żalów kpić. Podejrzewam, że mają rację – takich kandydatów do pracy realnie w (k)raju nad Wisłą brakuje.

A co to w ogóle są kompetencje miękkie? Otóż, są to wszelkiego rodzaju umiejętności niemierzalne, osobiste i interpersonalne. Czyli te wszystkie, które dotyczą zdolności integrowania się z innymi ludźmi, chęci i umiejętności kooperowania, organizacji swojej pracy, itd. Podnoszą one wartość pracownika na rynku pracy, gdyż najzwyczajniej w świecie ułatwiają wykonywanie obowiązków zawodowych. Osoba z wysoko rozwiniętymi kompetencjami miękkimi solidnie i wydajnie pracuje – również w zespole, okazuje się również dobrym współpracownikiem. A coraz więcej zawodów wręcz wymaga od kandydatów do zatrudnienia, by takowymi umiejętnościami osobistymi tudzież interpersonalnymi się wykazywali; zwłaszcza te wszystkie, gdzie liczy się praca zespołowa albo wykonywanie zadań zawodowych polega na kontaktach z innymi ludźmi.

No i tu pojawia się problem, na jaki żalą się polscy przedsiębiorcy oraz kapitaliści. Albowiem właśnie kompetencje miękkie są w Polakach sukcesywnie tłumione, wręcz bestialsko mordowane, i to od dziecka. Przypuszczam zresztą, iż dotyczy to nie tylko (k)raju nad Wisłą, ale wszystkich bądź przynajmniej większości państw, gdzie zatriumfował dziki kapitalizm w barbarzyńskim wydaniu neoliberalnym/neokonserwatywnym.

Już przecież dziatwie szkolnej – a kształt wątpliwej edukacji dostosowany jest przecież do kapitalistycznych wymogów, za co odpowiada nasza tępa jak obuch od siekiery prawica postsolidarnościowa, nie tylko PiS-owska – wbija się do głowy, że sukces zależy od konkurowania z innymi, czyli traktowania ludzi dookoła – wszystkich! – jak przeciwników, od których trzeba być lepszym. Mieć lepsze oceny (oczywiście o wprowadzeniu opisowych mowy nie ma), uczęszczać na większą liczbę zajęć dodatkowych, osiągać wyższe wyniki w takich czy innych konkursach, sytuować się na szczytowych pozycjach w rozlicznych rankingach… Ledwo dziecko zaczyna uczyć się w szkole, jest przystosowywane nie do współpracowania z koleżankami i kolegami, do otwierania się na nich i nawiązywania dobrych relacji, lecz do wyprzedzania ich w wyścigu (nie napiszę, że szczurów, gdyż są to nader społeczne zwierzęta).

W brutalniejszych przypadkach dzieciaki uczone są wykańczać (nie zawsze chodzi o przemoc fizyczną czy psychiczną, lecz o stosowanie nieuczciwych metod konkurencji) osoby koleżeńskie, jakie stoją mi rzekomo na drodze do mitycznego sukcesu.

I uwaga, jest to wina nie tylko systemu wątpliwej edukacji, a niewątpliwej ciemnoty, nie tylko nauczycieli (tych głupszych/konformistycznych, co to bezrefleksyjnie spełniają odgórnie narzucone wymogi), ale też rodziców, niektórych przynajmniej. Tych mianowicie, co przenoszą na progeniturę swoje (kosmiczne nieraz i nieliczące się z osobowością, zainteresowaniami czy umiejętnościami dziecka) plany i wykorzystują ją do realizacji własnych niespełnionych ambicji. No to hodują – bo tak to trzeba nazwać – nie tylko wypalone nadmiarem zajęć, popadające w depresję z przemęczenia tudzież stresu, ale przede wszystkim gotowe zagryźć wszystkich wokół potworki, umiejące jedynie iść naprzód po trupach.

W końcu ludzie tacy kończą szkoły i coraz częściej studia, po czym wkraczają na rynek pracy. Starają się o zatrudnienie w różnych branżach i firmach. Wówczas okazuje się, iż niektórzy szefowie, owszem, szukają kanalii gotowych walczyć na śmierć z innymi kanaliami (na tym polega kariera w korporacjach)… ale wielu nie. Przeciwnie, nagle młody człowiek przekonuje się, że oczekuje się od niego właśnie kompetencji miękkich: aby potrafił dobrze pracować w zespole, czyli umiejętnie kooperował z innymi osobami; aby organizował swoją pracę, by była ona nie tyle ciężka, ile wydajna; aby potrafił być miły i wyczulony na zachowanie drugiego człowieka – zwłaszcza klienta, którego trzeba profesjonalnie obsłużyć, do czego właśnie kompetencje miękkie są niezbędne; i tak dalej.

A wtedy obie strony mają kłopot. Przedsiębiorcy i kapitaliści, bo potencjalni kandydaci na pracowników nie spełniają oczekiwań tudzież wymagań. Oraz młodzi proletariusze, gdyż kapitalizm wraz z dostosowanym do niego szkolnictwem od lat zabijał w nich typowe dla gatunku ludzkiego zdolności, które ni stąd, ni zowąd nagle stały się potrzebne, by znaleźć robotę…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor