Odpowiedzialność za pandemię

I znów w mediach pandemia koronawirusa wybija się ponad inne tematy. Bo zakażeń przybyło, podobnie jak zgonów (jak ma ich zresztą nie przybywać, skoro służba zdrowia dawno już zatraciła resztki wydolności?). Oczywiście, nie tylko dziennikarze zajmują się tą kwestią, ale też nie-rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości się uaktywnia. W przyszłym tygodniu ma on ogłosić, co dalej z obostrzeniami (jeżeli je zaostrzą, każąc ludziom tkwić w domach, to zarażeń naturalną kolejną rzeczy przybędzie), a póki co…

No właśnie, ministrowi choroby na jednej z codziennych bezsensownych konferencji prasowych wymknęło się – nie sądzę, że przypadkowo – iż rozwój pandemii to nasza wina, obywateli znaczy, bo to my niby to mamy zachowywać się nieodpowiedzialnie.

Do pewnego stopnia mógłbym się z nim zgodzić, są bowiem ludzie, którzy konieczne do powstrzymania zarazy środki ostrożności: maseczki, dezynfekcję i dystans po prostu olewają, narażając na niebezpieczeństwo i siebie, i – co gorsza – inne osoby. Zaliczają się do nich różni idioci typu antymaseczkowcy tudzież inni zwolennicy spiskowych teorii dziejów, którzy istnienie pandemii COVID-19 kwestionują (coś mi się wydaje, że jeżeli zachorują sami lub stanie się tak z kimkolwiek spośród ich bliskich, szybciuteńko i radykalnie zrewidują poglądy w tej kwestii), ale też ludzie niedbali, jacy na maseczki czy dystans sobie bimbają, bo tak – bez żadnego podglebia ideologicznego. No i zachowanie tłumu na Krupówkach w miniony weekend też było skrajnie nieodpowiedzialne; nie chodzi nawet o to, że ludzie ci zgromadzili się tam, podskakiwali i tańczyli (mieli wszak pełne prawo do radości i jej okazywania), ale o to, iż na twarzach większości z nich zabrakło maseczek. A jeśli cokolwiek – poza, naturalnie, szczepionkami i lekiem, jaki może kiedyś zostanie wynaleziony – może ochronić nas przed COVID-19, są właśnie maseczki.

Niemniej jednak, ci wyżej wymieni, nawet, jeśli wydają się liczni, to stanowią wyjątki, nie regułę. Większość społeczeństwa anty-epidemiczne środki ostrożności lepiej lub gorzej, ale zachowuje. Toteż na nas, obywateli, winy za to, że pandemia COVID-19 z Polski oraz innych państw europejskich ustąpić nie chce, winy zwalać zdecydowanie nie można.

Powiedzmy sobie wprost – w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach odpowiedzialność za to, że Europa zmagała się wkrótce będzie (lub już się zmaga; w sumie nie wiem, bo pogubiłem się cokolwiek w chaosie informacyjnym) z trzecią bodaj falą pandemii, ponoszą politycy. A konkretnie oczywiście rządy poszczególnych państw. Naszych PiS-owskich idiotów, co trzeba podkreślić, tyczy się to tak samo, jak osób rządzących Niemcami, Francją, Republiką Czeską, Słowacją, itd.

Większość bowiem europejskich rządów przyjęła najgłupszą możliwą strategię walki z pandemią, czyli lockdown. W niektórych państwach bardzo ostry, w drastyczny sposób ograniczający obywatelom swobodę poruszania się, w innych cokolwiek bardziej liberalny, w jeszcze natomiast innych – do tego grona zalicza się (k)raj nad Wisłą – fragmentaryczni i chaotyczny. Zawsze jednak nie tyle nawet nieskuteczny w walce z zarazą, ile wręcz sprzyjający jej rozprzestrzenianiu się.

Lockdown w Europie (Polskę wliczając) nie mógł i nie może przynieść pozytywnego efektu z tej prostej przyczyny, że koronawirus na naszym kontynencie pojawił się prawdopodobnie znacznie wcześniej, niż go wykryto. Niezależnie, czy mikrob ów paskudny pochodzi z Chin, czy z Ameryki Północnej (są i takie opinie, nie rozstrzygam, na ile słuszne), został rozniesiony po świecie szybko i łatwo, bo przecież ludziska przemieszczają się z kontynentu na kontynent w celach zawodowych, turystycznych bądź jakichkolwiek innych. Dlatego też, kiedy WHO (która powinna beknąć za wywołanie paniki, znacznie bardziej szkodliwej niż sam COVID-19) i media, głównie te należące do kapitału amerykańskiego (w czym nie ma przypadku!) głosiły, jaka to tragedia w Chinach się dzieje, koronawirus zdążył się zapewne rozgościć na Starym Kontynencie, (k)raj nad Wisłą wliczając. A zatem, kiedy poszczególne rządy zaczęły wprowadzać ostrzejszy lub lżejszy lockdown, ludzi zdrowych, czyli konkretnie niezarażonych COVID-19, pozamykano z tymi, co na tę chorobę zapadli… a wówczas bloki i punktowce stały się wylęgarniami tejże zarazy. Lockdown zatem zaszkodził zamiast pomóc. Liczba zakażeń spadła, kiedy ludzie po prostu się wychorowali. A w następnych miesiącach sytuacja się powtarzała – lockdown wywoływał kolejne fale pandemii, i tak jest do tej pory. Głupie decyzje europejskich polityków sprawiają, iż z koronawirusem zmagamy się do tej pory, podczas gdy na świecie przybywa państw, jakie sobie z nim poradziły.

W Polsce PiS-owcy załatwili sprawę już na samym początku. Jak pamiętamy, pierwszy lockdown wprowadzony został u nas wiosną zeszłego roku… czyli w okresie, kiedy wzmacnia się nasz naturalny system odpornościowy. Nakazanie nam wówczas siedzenia w domach poważnie zatem osłabiło nasze organizmy – szczególnie, że nie-rządzący kretyni zamknęli na pewien czas lasy i parki, pozbawiając nas dobroczynnego dla zdrowia kontaktu z przyrodą – czyniąc je BARDZIEJ podatnymi na wszelkie choroby zakaźne, w tym na COVID-19. Dlatego właśnie jesienią i zimą gwałtownie przybyło u nas tyle zachorowań. Swoje rzecz jasna zrobiły też sierpniowe pielgrzymki, wesela i puszczenie dzieci do szkół (w których reżimu sanitarnego zapewnić się nie da, toteż one akurat powinny pozostać objęte lockdownem) we wrześniu; to wszystko również wynikało z durnych decyzji PiS-owskiego nie-rządu, a zatem jego członkowie ponoszą tu winę.

Konkludując, jeżeli udacie się na grób kogoś, kogo koronawirus pokonał, pamiętajcie, iż śmierć tej osoby spowodowana została przez głupotę politycznych prominentów, których codziennie widzimy w telewizji.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor