Kwarantanna i lockdown

Siedzę sobie w domu na kwarantannie, w związku z czym chciałbym podzielić się z Wami, Drogie Czytelniczki i Drodzy czytelnicy mojego bloga, swoimi przemyśleniami na ten temat.

Trafiłem na nią, rzec można, standardowo – wraz z ojcem ciężko chorowaliśmy, toteż lekarz rodzinny zrobił, co powinien, czyli zlecił testy na koronawirusa. U mnie okazał się, na szczęście, negatywny (w zasadzie całkowicie odzyskałem też zdrowie; inaczej zresztą bym tego nie pisał), o taty jednak pozytywny. Ojciec zmarł dzień po wykonaniu testu; jego stan zdrowia gwałtownie się pogorszył i pogotowiu ratunkowemu ani lekarzom ze szpitala, gdzie trafił, nie udało się go odratować. A mnie zgodnie z przepisami wydłużono kwarantannę (skoro drugi domownik miał pozytywny wynik…), no to siedzę, korzystając z pomocy dobrych ludzi.

I bynajmniej tutaj nie narzekam; po prostu opisuję, nie wdając się w szczegóły, swoją sytuację. Nie będę w tym miejscu rozstrzygał, czy kwarantanna jest przeżyciem przykrym, czy pozytywnym; te akurat przemyślenia zachowam dla siebie. Zresztą, pewnie się domyślacie, iż druga z rzeczy, o których wspomniałem wyżej, była dla mnie znacznie bardziej bolesny.

Kwarantannę w sobie uważam za dobry sposób ograniczenia epidemii COVID-19. Gdyby nie to, że trafiają na nią chorzy czy osoby mające z nimi kontakt, skala zarazy byłaby o wiele większa, a co za tym idzie, zmarłoby o wiele więcej ludzi (choć i tak w Polsce umiera ich zdecydowanie zbyt dużo, za sprawą nieudolności PiS-owskiego nie-rządu oczywiście, acz to temat na inną notkę).

Mówiąc krótko, mimo iż nie mogą ruszyć się z domu, sens kwarantanny dostrzegam. Zresztą, właśnie kwarantanny (opisane nawet w tekstach starożytnych, chociażby biblijny nakaz trzymania się trędowatych z daleka od reszty społeczności), odkąd zaczęto je wdrażać tysiące lat temu, w mniejszym lub większym zakresie chroniły ludzkość przed zarazami, ograniczając zasięg tychże.

W ostatnim wszelako roku, odkąd pandemia koronawirusa ogarnęła świat, modne stały się słowa lockdown oraz lockout, mające podobne znaczenie, czyli zamknięcie. Może ono dotyczyć ludzi, poprzez nakazanie im pozostawania tam, gdzie są (wszelkie te niekonstytucyjne zakazy przemieszczania się, jakie mieliśmy wiosną zeszłego roku) lub branż i zakładów pracy – lockdown gospodarczy, tak ochoczo wdrażany przez europejskie rządy, w tym polski.

O tym rozwiązaniu mam, jak pewnie wiecie z wcześniejszych notek, zdanie znacznie gorsze niż o kwarantannie.

Trzymanie zdrowych i niemających styczności z chorymi (czyli inaczej, niż w przypadku kwarantanny, na którą trafiają chorzy bądź ci, co mieli z nimi kontakt) ludzi w domach i ograniczanie im możliwości przemieszczania się, poprzez chociażby zamykanie miejsc, gdzie mogliby pójść (lokale, kluby fitness, kina, teatry, itd.) wcale bowiem nie chroni przed zarażeniem. Przeciwnie, jeśli ludzie pozostają w lokalach mieszkalnych, bloki i punktowce zmieniają się w istne inkubatory koronawirusa; wystarczy, iż jedna osoba przyniesie go z zewnątrz, a zarazić mogą się wszyscy mieszkańcy, co widać choćby po symulacji opracowanej przez Japończyków, wedle której paskudny ów mikrob z sezonie grzewczym łatwo przenosi się z mieszkania do mieszkania przewodami kominowymi i im podobnymi drogami. Mój ojciec, przykładowo, z domu prawie nie wychodził, a i tak się zaraził (skutki czego okazały się tragiczne).

O tragedii, jaką lockdown jest dla gospodarki, ze szczególnym uwzględnieniem małej i średniej przedsiębiorczości, pisałem już niejednokrotnie; na ten temat wypowiada się zresztą wielu analityków.

Znacznie lepszym rozwiązaniem jest obowiązek noszenia maseczek (oczywiście szczelnych, a nie koronowych), dezynfekcji rąk oraz zachowania dystansu społecznego. Właśnie te proste zasady, o ile ich przestrzegamy, mogą nas uchronić przed koronawirusem; jeśli liczba zakażeń faktycznie spada, to właśnie dzięki maseczkom, dezynfekcji i dystansowi.

Bo na szczepionki nie ma co liczyć, biorąc pod uwagę nieudolność PiS-owskiego nie-rządu, a także, w jeszcze większym stopniu, uzależnienie programu szczepień od widzimisię produkujących preparaty zagranicznych koncernów farmaceutycznych, mających w perspektywie zysk, a nie zdrowie poszczególnych społeczeństw.

Podsumowując zatem, kwarantanna – TAK, lockdown (poza częściowym, takim jak zakaz imprez masowych czy obowiązek nauki zdalnej) – NIE.

A konkretnie, lockdown dotyczyć winien tych jedynie firm i instytucji, gdzie z przyczyn technicznych nie da się zapewnić reżimu sanitarnego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor