Zabójczy kompromis

Grupa ludzi (nieważne – kółko dyskusyjne, członkowie partii politycznej lub innej organizacji, radni podczas obrad…) siedzi i dyskutuje nad daną kwestią, starając się wypracować zadowalające wszystkich rozwiązanie. Oczywiście pojawiają się różnice zdań, ale każdy z uczestników debaty lekko cofa się ze swojego stanowiska. Tak oto wypracowany zostaje kompromis, czyli porozumienie zawarte w wyniku wzajemnych ustępstw.

Sam w sobie jest on rzeczą dobrą i potrzebną. Pytanie jednak, czy w każdej sprawie można go osiągnąć… i czy w każdej WOLNO iść na kompromis. No i nie da się nie zauważyć, iż w polskiej polityce słowo „kompromis” jest nadużywane.

Szafują nim zwłaszcza politycy z prawicy, acz niekoniecznie PiS-owskiej. A zaczęło się bodaj w 1993 roku, kiedy to za sprawą dyktatu post-Solidarności i Kościoła ograniczono prawo aborcyjne, odbierając kobietom daną im w 1956 roku możliwość przerwania ciąży z przyczyn społecznych. Dyktat ów prawica postsolidarnościowa nazwała właśnie „kompromisem” (co było rzecz jasna zakłamywaniem rzeczywistości; PRAWDZIWY kompromis nie polega na narzucaniu komukolwiek czegokolwiek)… i część wywodzących się z niej środowisk nadal tak twierdzi. Chodzi tu, jak łatwo się domyślić, o PO. Partia ta ogólnie nie ma ugruntowanego stanowiska w kwestii aborcji (i wielu innych), niemniej większość jej prominentów opowiada się za owym „kompromisem” i jeszcze próbuje to uzasadnić w wyjątkowo dzaderski sposób.

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Otóż, zarówno Platformersi, jak i – w jeszcze większym stopniu – Szymon Hołownia, nawołują do „dialogu i kompromisu”. Słusznie, mógłby ktoś pomyśleć, i na pierwszy rzut oka miałby rację, bo dialog tudzież kompromis są, jako się rzekło, ważne i dobre. Problem wszelako w tym, że wyżej wymienieni chcą dialog (na swoich, zapewne zasadach) i kompromis (ale tylko taki, co nie naruszy ich wrażliwego, prawicowo-katolickiego światopoglądu) rozciągnąć na sferę praw człowieka.

Rozmawiać na ich temat jak najbardziej można, a nawet trzeba; oczywiście, dialog ten powinien dotyczyć ciągłego poszerzania ich katalogu. Gorzej z kompromisem; nawoływanie do niego w dziedzinie praw człowieka jest wręcz niebezpieczne.

A to z tej przyczyny, iż prawa człowieka istnieją nie tylko po to, by dać nam wolność sumienia i wyznania, słowa, zgromadzeń, pracy, itd., ale przede wszystkim celem chronienia nas przed samowolą polityków, liderów religijnych czy kapitalistów; ochrona dotyczy również naszego zdrowia i życia, stąd w katalogu praw i wolności człowieka i obywatela znaleźć można chociażby zakaz (lub przynajmniej ograniczenie stosowania do wyjątkowych przypadków) kary śmierci, zakaz tortur i poniżającego, nieludzkiego traktowania, prawo do opieki zdrowotnej, prawa reprodukcyjne, prawo do życia w czystym środowisku, itd.

A teraz tak – kompromis, jak wiemy, zawiera się w drodze wzajemnych ustępstw. Każdy lekko cofa się ze swojego stanowiska po to, by można było osiągnąć takie porozumienie, jakie dla wszystkich stron będzie akceptowalne. I jakże mogłoby to wyglądać w dziedzinie praw człowieka? Zakaz kary śmierci można utrzymać, ale zakaz tortur jak najbardziej jest do zniesienia? Utrzymamy prawo do wolności słowa, ale zniesiemy wolność sumienia i wyznania?

Powiedzmy sobie wprost: propozycja kompromisu w dziedzinie praw człowieka oznacza de facto zgodę na zniesienie/łamanie części z nich. Czyli na osłabienie ochrony naszego bezpieczeństwa, zdrowia, życia, wolności… tego wszystkiego, co prawa człowieka mają nam gwarantować.

Dlatego rzekomo liberalni politycy nawołujący do konieczności zawarcia kompromisu w dziedzinie praw człowieka, są równie groźni jak dyktatorzy, którzy prawa owe jawnie łamią lub ignorują. Jedni i drudzy mogą doprowadzić nas nawet do zgonu.

Jaki z tego wniosek? Ano, taki, że my, obywatele, winniśmy popierać te ugrupowania oraz tych kandydatów, co twardo stoją po stronie praw człowieka, nie zamierzają zawierać w zakresie ich przestrzegania żadnego „kompromisu”, za to gotowi są poszerzać ich katalog. A we współczesnej Polsce naszych praw i wolności broni jedynie szeroko pojęta lewica.

PS. W przyszłym tygodniu może być różnie z notkami, gdyż muszę pozałatwiać kilka swoich spraw. Z góry przepraszam za chwilową nieobecność.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor