Do likwidacji

Dyrektorskie stanowisko w jednej z delegatur Instytut Fałszowania Historii (IPN) miał objąć neonazista, były członek ONR-u, który radośnie fotografował się podczas heilowania. Na szczęście nie zostanie… ale tak naprawdę to tylko wierzchołek brunatnej góry lodowej, do czego wrócimy za chwilę.

Po aferze z tymże naziolem PO zaczęła lansować pomysł likwidacji IPN-u. Jak najbardziej słusznie, niemniej w ich wykonaniu jest to trochę fałszywe, ponieważ partia ta wywodzi się z obozu postsolidarnościowego, który paskudny ów Instytut tworzył. O konieczności jego likwidacji od lat mówi Lewica (wcześniej SLD), i tutaj fałszu już nie ma.

Instytut Fałszowania Historii – oficjalnie Pamięci Narodowej – założono w 1998 roku, winę za co ponosi rządząca wówczas (w koalicji z Unią Wolności) Akcja Wyborcza „Solidarność” (AWS), z której później wykluły się PO i PiS; było to jedyne skuteczne obalenie veta Aleksandra Kwaśniewskiego. Jeśli jednak myślicie, że chodziło prawicy postsolidarnościowej o rzetelne badanie dziejów Polski, to grubo się mylicie.

Celem utworzenia IPN-u było gromadzenie dokumentów po SB i ogólnie peerelowskich służb specjalnych, po to rzecz jasna, by prawicowe solidaruchy mogły zbierać haki na swoich przeciwników, głównie z lewicy. I wykorzystywać te haki, do czego z kolei służy Pion Śledczy, powołany, aby niszczyć życie ludziom uznanych przez prawicę za wrogów. Jak w praktyce wyglądało wykorzystywanie tychże akt, pokazała odrażająca „lista Wildsteina”; nie będę tutaj jej omawiał, zachęcam do zapoznania się z historią. Z czasem okazało się, że byli solidarnościowcy przy użyciu teczek z IPN-u zaczęli wyniszczać się wzajemnie, no, ale kto pod kim dołki kopie…

Drugim celem utworzenia IPN-u było szerzenie załganej prawicowej propagandy na temat dziejów Polski, szczególnie II wojny światowej i tego, co było po niej – czyli czyli głównie wciskanie obywatelom kitu, jak źli byli komuniści (gdyby nie oni, Polska być może w ogóle by nie istniała), jak fatalnie żyło się w PRL-u, i jak cudownie prawica wespół z klerem walczyła o „wolność” (oczywiście propagandyści nie dodają, że była to wolność tylko dla kapitalistów, kleru i prawicowców). Do tego dochodzi lansowanie kultu tzw. „żołnierzy wyklętych”, czyli zdrajców, morderców i bandytów, mających być wzorcem dla dzisiejszych młodych pokoleń.

Już oba te cele świadczą o owej instytucji naprawdę źle i dowodzoną, że nigdy nie powinna ona była powstać.

A biorąc pod uwagę zadanie fałszowania historii, czyli szerzenia szerzenia załganej prawicowej propagandy, kariera ONR-owca też w Instytucie nie jest niczym niezwykłym. IPN brunatnieje od dawna, i nie chodzi tu tylko o coraz bardziej nacjonalistyczny/faszystowski przekaz ideologiczny (a jaki niby ma być, skoro Polską rządzą obecnie faszyści z Bezprawia i Niesprawiedliwości?), ale też o skład osobowy. Otworzyła się tam wszak ścieżka zawodowa dla różnego rodzaju nazioli, uważanych – nie tylko przez PiS-owców, ale i przez część prawicy umiarkowanej – za „patriotów”. Przyciąga ich nie tylko kasa, lecz także sama nacjonalistyczna ideologia lansowana przez IPN, trafiająca do wyjałowionych skrajnie prawicowych mózgów (o ile takie narządy w ogóle się u nich wykształciły).

W dawaniu im synekur interes ma również Jarosław Kaczyński. Pozyskuje bowiem w ten sposób kolejne pokolenie wiernych sług – ludzi (zakładając oczywiście, że skrajnym prawicowcom można przypisywać walor człowieczeństwa), którzy sporo mu zawdzięczają, za co zapłacić muszą posłuszeństwem. Jest to typowo mafijna metoda wychowywania kadr. Powoduje to jednakowoż wzrost sił politycznej prawactwa, a to już kreuje zagrożenie dla ludzkiej cywilizacji, nie wspominając o naszej wolności i życiu.

I to są powody, dla których Instytut Fałszowania Historii powinien zostać zlikwidowany. Choć ci, co czytają powieści Vincenta V. Severskiego z łatwością mogliby znaleźć jeszcze jeden – z działań podejmowanych przez IPN najbardziej cieszą się rosyjskie służby wywiadowcze...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor