Leniwi i niezaradni

Prawicowcy – od polityków, poprzez neoliberalnych pseudo-ekonomistów, po dziennikarzy i innych komentatorów – narzekają, że młodzi ludzie grubo po ukończeniu trzydziestu lat często-gęsto nie zamierzają wyprowadzać się od rodziców. Pada (tak, ze strony PiS-owców też) argument, iż ci przedstawiciele młodej generacji są „niezaradni”. A jeżeli przed trzydziestką nie mają milionów lub przynajmniej setek tysięcy euro bądź dolarów na koncie, willi z basenem i sauną oraz garażu pełnego dziesiątek wypasionych fur, to wedle prawicowej, kapitalistycznej propagandy są jeszcze „leniwi”. Bo wiadomo, „ciężką pracą można osiągnąć wszystko”.

No to przyjrzyjmy się, jak wyglądają owe „niezaradność” i „lenistwo”.

Niejeden młody człowiek łączy naukę (nie tylko studiowanie, bo często zaczyna to robić jeszcze w szkole średniej) z pracą. Chodzi rzecz jasna o ulżenie domowemu budżetowi, niemniej jednak częstokroć dochodzą też inne motywacje, np. podjęcie próby usamodzielnienia się czy zdobycia dodatkowych pozycji w CV, jakie wedle propagandy wciskanej na każdym kroku mają zaowocować w przyszłości. Jaka to robota? Albo na czarno, albo na śmieciówce (często dorywcza), albo totalne niewolnictwo w postaci bezpłatnego stażu. Płace, jeśli w ogóle jakiekolwiek, są niskie, ponieważ większość polskich kapitalistów wychodzi z założenia, iż im człowiek młodszy, tym niższe (lub żadne) wynagrodzenie za harówę mu się należy. Umowa o pracę traktowana jest przez wyzyskiwaczy jako kuriozum albo luksus zarezerwowany dla kogoś, kto przez ileś lat zasuwał będzie za darmo albo najwyżej za grosze na śmieciówkach; jak łatwo się domyślić, mało kto owego luksusu dostępuje. Jeśli zaś ktoś nie pracuje, ucząc się w szkole albo studiując, to po uzyskaniu dyplomu, kiedy próbuje podjąć zatrudnienie, tak czy owak się z niewolnictwem na bezpłatnych stażach oraz umowami śmieciowymi zetknie; może też zostać zmuszony przez „pracodawcę” do założenia jednoosobowej działalności gospodarczej, po to, by musiał ponosić wszystkie koszta, ze szczególnym uwzględnieniem ubezpieczenia społecznego, a w zamian nie miał urlopów ani innych świadczeń, o kodeksowym czasie pracy czy ustawowym minimalnym wynagrodzeniu nie wspominając. Bywa też, że młoda osoba poszukująca zatrudnienia, owszem, znajdzie je, ale za pośrednictwem agencji pracy; niektóre z nich są uczciwe, inne jednak nie – w przypadku tych drugich o wypłacie często można tylko pomarzyć...

A na śmieciówce – wiadomo: haruje się tyle, ile wymaga kapitalista. O ośmiogodzinnym dniu pracy należy zapomnieć, bo z reguły zasuwa się po kilkanaście godzin na dobę, także w weekendy i święta. Wynagrodzenie z reguły jest groszowe, nie zawsze też wyzyskiwacz wypłaca je terminowo, a są i tacy, co nie wypłacają go wcale. Niektóre typy umów śmieciowych wciąż są nieoskładkowane, toteż za pracownika nie jest oprowadzane ubezpieczenie społeczne: zdrowotne ani emerytalne. Co oczywiście walnie w młodego proletariusza (a raczej prekariusza, czyli osobę świadczącą pracę najemną na bardzo złych, nad wyraz niestabilnych warunkach) w bliższej lub dalszej przyszłości. Równie źle lub jeszcze gorzej ma osoba na wymuszonym samozatrudnieniu, która nie dość, że może w ogóle nie zarobić, to jeszcze do swojej pracy dokłada, ponieważ to na niej spoczywa obowiązek odprowadzania rosnących składek na ZUS; ponosi również koszta związane z samym wykonywaniem pracy, np. dojazdem do klienta.

Lenistwo” młodego pokolenia wygląda zatem tak, że zapyla ono długo, ciężko, za marne (o ile jakiekolwiek) pieniądze i na ogromnie niestabilnych warunkach… W dodatku bez nadziei na to, że kiedykolwiek to się zmieni; kapitaliści chcą mieć przecież parobków, których mogą wyzyskiwać do woli.

A jak jest z „niezaradnością”? Bynajmniej nie przez nią człowiek w okolicach trzydziestki albo nieco starszy czy młodszy nie ma wypasionej fory i willi, lecz właśnie z powodu patologii rynku pracy, jakie opisałem powyżej. Jeśli zaś dziwicie się, dlaczego osoby w wieku często grubo powyżej trzydziestu lat mieszkają z rodzicami, to pamiętajcie, iż na kupno własnego mieszkania nie mają szans. Ceny są ogromne, a bank udzieli kredytu hipotecznego tylko w sytuacji, kiedy starający się o niego klient dysponuje pokaźnym wkładem własnym i stabilnym zatrudnieniem… a to dla pokolenia prekariatu rzeczy nieosiągalne. Tanich lokali nie ma, na socjalne szanse są marne, wynajem jest niewiele tańszy niż kupno… Analogicznie rzecz ma się z innymi fantami, które wedle kapitalistycznej propagandy „można osiągnąć ciężką pracą”, jak choćby luksusowym samochodem. Młodzi ich nie posiadają nie dlatego, że są „niezaradni” czy „leniwi”, lecz z tego powodu, iż nie pozwala im na to nieludzki system kapitalistyczny, bazujący na wyzysku i traktowaniu pracownika wyłącznie jako narzędzie służące zwiększaniu dochodu kapitalisty.

Na koniec dodam jeszcze, że ciężka harówa „leniwych” oraz „niezaradnych” młodych ludzi i ich pełne stresu, pozbawione stabilności oraz nadziei na przyszłość życie skutkuje licznymi schorzeniami, od fizycznych (choroby układu krążenia czy nerwowego) po psychiczne (depresja, nader często śmiertelna).

PS. Jutro notki może nie być – ważna sprawa do załatwienia. W razie czego, serdecznie z góry przepraszam za jej brak.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor