Stringi Pinokia

Nie będę szczegółowo analizował i omawiał expose niejakiego Morawieckiego Mateusza, z powodu swojego załgania znanego jako Pinokio, czyli dotychczasowego, a wszystko wskazuje, że również przyszłego premiera rządu Kaczyńskiego Jarosława. Po cóż pochylać się nad tą gnojówką (bo rzeką w klasycznym tego słowa znaczeniu trudno ją nazwać) łgarstw? Nawet, gdyby tę jego wypowiedź potraktować serio, i tak ma ona niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Ot, chociażby zapowiada premier w swojej bajce dalszy wzrost gospodarczy, inwestycje i dobrobyt. Tymczasem dowiedziałem się dzisiaj, że w mojej miejscowości najpewniej zamknie się piekarnia. Lokalny dyskont już przestał zamawiać tam pieczywo (właśnie dlatego, że zostanie ona zamknięta, nie odwrotnie!), a jej pracownicy chodzą po sklepach, szukając nowej pracy. Jest to, co ważne, jeden z nielicznych zakładów, jakie funkcjonują (jeszcze) na terenie, gdzie niegdyś działał wspaniały przemysł obuwniczy… który, niestety, zniszczony został przez Balcerowicza. Owszem, jest tam jeszcze cała masa firm, ale większość służy tylko wyprowadzaniu ciężkich pieniędzy z Polski. Upadek piekarni mocno zatem zaszkodzi lokalnej społeczności.
Inny, przykład, dla odmiany ogólnokrajowy. Od przyszłego roku uwolnione zostaną (co, na szczęście, odwleczone zostało o dwanaście miesięcy) ceny energii, zwłaszcza dla przedsiębiorstw. A będą one nader wysokie, z tego chociażby powodu, iż elektryczność w Polsce wytarzana jest głównie z węgla (abstrahując już od tego, że polski ów surowiec leży na hałdach, a w elektrowniach spalany jest import z Rosji i Mozambiku – gdzie ta niezależność energetyczna, o której tyle nawija Bezprawie i Niesprawiedliwość?!), co wiąże się z dodatkowymi opłatami. Szybki i wysoki wzrost cen spowoduje oczywiście upadek wielu firm, zwłaszcza tych mniejszych, co rzecz jasna poskutkuje bezrobociem (ale gig economy, o której pisałem wczoraj, bynajmniej nie zaniknie, toteż rynek pracy nie stanie się mniej patologiczny). Te zaś przedsiębiorstwa, które nie upadną, wyższe ceny energii przerzucą na wyższe ceny swoich produktów, co walnie w nikogo innego, jak tylko klientów… czyli nas. Odbiorcy indywidualni, stanowiący większość obywateli, też zresztą będą musieli zabulić więcej za prąd. Dla wielu z nich, zwłaszcza ubogich emerytów i rencistów, wyższe rachunki mogą wręcz oznaczać wyrok śmierci. Ale Morawiecki Mateusz w swoim expose jakimś cudem problem ów przemilczał.
Tu warto wspomnieć, a raczej przypomnieć, że poprzednia ekipa rządząca, czyli PO-PSL, zapoczątkowała pewne programy z dziedziny energetyki opartej na odnawialnych źródłach… lecz PiS po dorwaniu się do władzy je skasowało.
Każdego roku w Polsce samobójstwo popełnia około 6 tys. osób; mowa tu o skutecznym odbieraniu sobie życia, bo prób nieudanych jest znacznie więcej. Liczba ta się zwiększa, a samobójcy są coraz młodsi; na własne życie targają się już dzieci i młodzież, co jest ponurym skutkiem m. in. PiS-owskiej deformy szkolnictwa. Statystycznie najwięcej samobójstw spowodowanych jest czynnikami ekonomiczno-społecznymi: utratą pracy, długotrwałym bezrobociem, przepracowaniem (i wywołaną przez nie depresją), niemożnością zarobienia na utrzymanie, oszukańczymi kredytami, itd. Cóż, wątpię, by ci samobójcy – których decyzję rozumiem, szanuję i uznaję za w pełni logiczną – uważali, że w (k)raju nad Wisłą żyje się tak wspaniale, jak Morawiecki twierdzi…
W zasadzie w tym całym expose cieszy mnie tylko jedno: że facet nie powtarzał tych swoich bredni o polskich samochodach elektrycznych. Choć bałem się, że zacznie opowiadać o autach na wodór…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor