Chleba naszego powszedniego nie ma na dzisiaj

Szlachetną Paczkę i fundację organizującą tę akcję oceniać można różnie; podobnie zresztą, jak całą działalność charytatywną. Niemniej jednak, jest coś, co zaangażowani w Szlachetną Paczkę ludzie robią bardzo dobrze – przygotowywanie corocznych raportów o biedzie, a w zasadzie nędzy w Polsce. Ukazują one REALNĄ sytuację bytową wielu osób i rodzin żyjących, a raczej wegetujących w (k)raju nad Wisłą, podają też dane odpowiadające faktom.
Całości najnowszego raportu nie będę szczegółowo analizował; dostępny jest tutaj: https://www.szlachetnapaczka.pl/raport-o-biedzie/ - możecie sobie zatem go przeczytać. Warto, jakkolwiek miłą lekturą zdecydowanie on nie jest. Skupię się na kilku esencjonalnych informacjach.
Otóż, wedle tegoż dokumentu, w kapitalistycznej Polsce ponad 2 mln osób (w tym blisko pół miliona dzieci!) żyje w skrajnym ubóstwie/biedzie/nędzy. O stanie takim mówimy, kiedy dochody uzyskiwane przez osobę lub rodzinę nie pozwalają na zaspokojenie najbardziej nawet podstawowych, czysto biologicznych potrzeb, związanych z żywieniem, higieną i zdrowiem. Czyli ludzie ci z nędzy ni mniej, ni więcej, a powoli umierają. Obecnie w Polsce za próg skrajnego ubóstwa/nędzy uznaje się miesięczny dochód w wysokości 595 zł na osobę samotną i 1606 zł na rodzinę (dwoje dorosłych plus dwójka dzieci). Jest to, niestety, kreatywna księgowość, ponieważ tak naprawdę przy obecnych cenach osoba uzyskująca miesięczny dochód poniżej 2 tys. zł na rękę, ma problemy z zaspokojeniem swoich najbardziej podstawowych potrzeb; nawet, jeśli jeszcze nie żyje w skrajnym ubóstwie, to w każdej chwili może w nie popaść, np. na skutek choroby lub innego zdarzenia losowego. Prawda o polskiej nędzy jest więc o wiele gorsza, niż wynika z raportu Szlachetnej Paczki (nie ma w nim jednak błędu; po prostu bazuje on na progach ustawowych, a że te są zaniżone, to już wina polityków).
Ale nawet sytuacja rodzin nieżyjących z skrajnej biedzie nie jest wesoła. Aż 45 proc. polskich gospodarstw domowych nie ma ŻADNYCH oszczędności, z powodu, jak łatwo się domyślić, zbyt niskich dochodów (skutek umów śmieciowych, wymuszonego samozatrudnienia i obniżonych nim dochodów, niestabilnej pracy, no i inflacji oczywiście). Ludzie tacy żyją w ciągłym zagrożeniu, ponieważ byle czynnik losowy sprawić może, iż stracą wszystko…
Co ważne, liczba osób żyjących w skrajnym ubóstwie (tym liczonym wedle podanego wyżej progu dochodowego), w ubiegłym roku ZWIĘKSZYŁA się aż o ponad 400 tys. I to by było na tyle, jeśli chodzi o ocenę „polityki społecznej” (cudzysłów nieprzypadkowy) rządu PiS-u…
Bardzo wysoki wzrost skali nędzy zanotowano wśród seniorów – 60 tys. osób w ciągu dwóch ostatnich lat. Nic dziwnego; emerytury i renty w (k)raju nad Wisłą są częstokroć nader niskie, rewaloryzacje nie odpowiadają inflacji (czyli emeryci mogą sobie z roku na rok kupić coraz mniej), sporej grupie seniorów świadczenie obcięto bądź całkiem odebrano na postawie zbrodniczej ustawy „dezubekizacyjnej”… a ceny przecież w miejscu nie stoją. Co gorsza, emerytom i rencistom z racji samego tylko wieku grozi pogorszenie stanu zdrowia. W Polsce publiczna opieka zdrowotna NIBY jest bezpłatna, ale jest ona przecież w zapaści… toteż nie ma się co dziwić, iż ciężka choroba jest czynnikiem nader często wpychającym w nędzę.
Skrajne ubóstwo (a niekiedy sam tylko strach przed popadnięciem w nie) zabija. Nie tylko dlatego, że wegetujący w nim człowiek nie ma środków na jedzenie, ogrzanie lokalu czy, w razie choroby, leczenie; stan ów odbija się mocno i negatywnie również na zdrowiu psychicznym. I tak, wedle omawianego raportu Szlachetnej Paczki, w minionym roku ponad 11 tys. Polaków podjęło próbę samobójczą, w 5182 przypadkach (ujawnionych, bo realna liczba samobójstw jest trudna do określenia, z tego chociażby powodu, że rodziny, powodowane wstydem i strachem, często je ukrywają przed policją i służbami medycznymi, jako przyczynę zejścia bliskiej osoby podając np. wypadek) zakończoną śmiercią. Oczywiście, odbieranie sobie życia ma wiele przyczyn, z których bynajmniej nie wszystkie są systemowe, ale w (k)raju nad Wisłą statystycznie najwięcej osób decyduje się na tragiczny ów krok z powodów społeczno-ekonomicznych. Nie tylko życia w skrajnym ubóstwie czy strachu przed popadnięciem w nie, ale też bezrobocia lub – z drugiej strony – złej, nisko-płatnej pracy i przemęczenia, z poczucia braku perspektyw, braku stabilności bytowej, itd.
Niestety, nędza jest nieodłącznym elementem, naturalną patologią nieludzkiego systemu kapitalistycznego, zwłaszcza w jego barbarzyńskiej, neoliberalnej wersji… czyli takiej, jaka zapanowała w (k)raju nad Wisłą po 1989 roku, wdrożona „szokiem bez terapii” Leszka Balcerowicza. Różnorakie formy wyzysku – stanowiącego wszak źródło dochodów kapitalistów (nie mylić z przedsiębiorcami!), niskie płace, niestabilne zatrudnienie, bezrobocie… Wszystko to prowadzi do spadku dochodów większości społeczeństwa, na pracy której bogacą się wyzyskiwacze. Owe dochody coraz częściej są na tyle niskie, że nie pozwalają na przeżycie…
Warto zauważyć, że w epoce Polski Ludowej skrajne ubóstwo zostało praktycznie wyeliminowane (ubóstwo relatywne, czyli rozbieżność między dochodami osób najmniej zarabiających, a najzamożniejszymi, rzecz jasna istniało, ale, poza jednostkowymi przypadkami, nie było ono skrajne); na szeroką skalę wróciło, wraz z bezdomnością, po restauracji nieludzkiego systemu kapitalistycznego.
I jak widać po raporcie Szlachetnej Paczki, ma się świetnie do dzisiaj.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor