Prywatny folwark

Pisanie ustaw sprzecznych z Konstytucją RP i przepychanie ich w trybie niezgodnym z regulaminem Sejmu i Senatu oraz zasadami parlamentaryzmu. Omijanie, a często ordynarne łamanie prawa przez rządzących. Tworzenie nowych instytucji (SOP, Rada Mediów Narodowych) i obsadzenie ich – z reguły kompletnie wyzbytymi z kompetencji – „swoimi”. Niszczenie najważniejszych organów państwa. Dojenie z budżetu, ile się da. Fałszowanie głosowań. Facet powiązany z gangami sutenerskimi na czele NIK, skrajnie nieuczciwi prokurator i niedouczona „profesorka” w składzie nielegalnie funkcjonującej grupy kolesiów, która zastąpiła Trybunał Konstytucyjny…
To tylko niektóre spośród nader licznych przykładów zawłaszczenia Polski przez politykierów z Bezprawia i Niesprawiedliwości tudzież ludzi z nimi powiązanych (krewnych, powinowatych, przyjaciół – tych w sutannach wliczając). W internecie i innych mediach można spotkać liczne komentarze mówiące, że PiS-owcy traktują Polskę jak swój prywatny folwark. Jest to oczywiście prawda.
Co gorsza, politykierzy PiS-u w tymże folwarku nie zachowują się jak ordynat Michorowski z Trędowatej (dbał o rozwój majątku, wdrażał nowe techniki produkcji rolnej, podnosił poziom życia ludzi; przy czym postać ta w powieści Heleny Mniszkówny jest o wiele bardziej wyidealizowana niż w jej ekranizacji w reżyserii Jerzego Hoffmana), lecz raczej jak szlachcic-warchoł, który wszystko przepije i doprowadzi do ruiny, ale po drodze się nachapie.
Powiecie, że wszystkie partie, które rządziły (k)rajem nad Wisłą po 1989 roku, zawłaszczały państwo i traktowały je jako źródło posad tudzież zysków, również w wymiarze stricte finansowym. Jasne, że tak! Tyle, że skala owego zawłaszczenia była dużo mniejsza i o wiele mniej destrukcyjna niż w przypadku PiS-u, a ponadto i inne ugrupowania prawicy postsolidarnościowej, i SLD z PSL-em (kiedy wspólnie rządziły) nie łamały naczelnych reguł ustrojowych lub przynajmniej udawały, że je przestrzegają. Bezprawie i Niesprawiedliwość z kolei wręcz demonstracyjnie obnosi się ze swoim warcholstwem, a niszczenie plus dojenie Polski pod pozorem jej reformowania przedstawia jako cnotę. Inne partie, nawet jeśli usiłowały się nachapać, przynajmniej nie deptały konstytucji ani nie niszczyły organów stojących na jej straży.
No dobrze, ale skąd to zawłaszczanie (typowe przecież nie tylko dla Polski, ale chyba dla zdecydowanej większości krajów świata… o ile nie wszystkich) państwa przez polityków w ogóle się wzięło? Cóż, jeśli szukamy winnych takiego stanu rzeczy, musimy tylko spojrzeć w lustro.
To my, obywatele, zapominamy, kim są politycy (wszyscy, bez względu na ideologiczną czy partyjną przynależność). Zakładamy i myślimy mianowicie, iż są to ludzie, którzy państwem rządzą. Otóż NIE! Politycy to osoby wynajęte (w drodze wyborów) i opłacane (podatkami) przez nas, obywateli, po to, by w naszym imieniu ZARZĄDZAŁY (a zarządzane nie jest tym samym, co rządzenie!) krajem i jego organami, aby pisały dobre DLA NAS prawo i dbały o rozwój gospodarczy, który ma służyć NAM WSZYSTKIM. W ustroju demokratycznym polityk powinien właśnie nie tyle rządzić, ile zarządzać, i być do tego celu wynajmowanym przez obywateli. Jeśli sobie z tym zarządzaniem nie radzi, obywatele mogą mu podziękować przy następnych wyborach (a że nazbyt często nie dziękują, to już inna sprawa).
Na identycznej zasadzie większość z nas (no, chyba, że dysponujemy odpowiednimi umiejętnościami i sprzętem) sama nie buduje ani nie remontuje domu i mieszkania, lecz zatrudnia firmę budowlaną.
Oczywiście, nie tylko my, obywatele zapominamy, iż politycy wynajęci są do zarządzania zamiast do rządzenia. Oni sami częstokroć o tym nie pamiętają, bądź też – jeszcze częściej – fakt ów przemilczają i wmawiają społeczeństwu, że są powołani do rządzenia, a z państwem mogą robić, co im się żywnie podoba, i to z WOLI NARODU (na którą powoływali się WSZYSCY dyktatorzy!).
Jasne, pewnie są też politycy z poczuciem misji, z dobrymi dla państwa i społeczeństwa pomysłami. Tacy, którzy chcą właśnie zarządzać, a nie rządzić. Trudno takich znaleźć, bo z reguły lokują się gdzieś pośrodku (czyli na najmniej biorących miejscach) list wyborczych. Ale właśnie na tych ludzi warto stawiać.
Prawda jest taka, że jeśli to my, obywatele, nie pojmiemy roli polityków i nie zaczniemy egzekwować od nich rzetelnego jej wypełniania i niczego poza tym, sytuacja się nie zmieni, nawet w wypadku odsunięcia Bezprawia i Niesprawiedliwości od władzy. Bo jeśli dorwą się do niej ludzie z innym logiem, ale w identyczny sposób pojmujący politykę, zawłaszczanie przez nich państwa będzie sobie radośnie trwało, choć może nie w aż tak ordynarnej formie, jak w wykonaniu PiS-u. Polska dalej traktowana będzie jak prywatny folwark, nie nasz wszelako, lecz działaczy takiej czy innej partii.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor