Wsadzać za węgiel?

W Krakowie, jednym z najbardziej zanieczyszczonych miast Europy (częściowo z powodu położenia aglomeracji, a głównie z przyczyny zabudowania korytarzy powietrznych przez działających na żywioł deweloperów), od 1 września tego roku obowiązuje uchwała antysmogowa, zakazująca palenia węglem, drewnem oraz innymi paliwami stałymi w kotłach, piecach oraz kominkach. Za złamanie tegoż zakazu grozi kara ograniczenia wolności lub grzywny w wysokości do 5 tys. zł.
No i mamy już jednego skazanego, na dwadzieścia godzin prac społecznych, za to, że palił w piecu węglem.
I tu rodzą się pewne wątpliwości.
Osobiście tego typu uchwały popieram, sądzę, że powinno się je wdrażać nie tylko w dużych miastach, ale w większości polskich miejscowości; aczkolwiek zakaz palenia drewnem to już pewna przesada. Co do Krakowa (i nie tylko!), to miasto owe zainwestowało sporą kasę w wymianę w domach mieszkańców pieców na zasilane paliwami ekologicznymi. Bardzo dobrze, ze smogiem TRZEBA walczyć, a w małopolskiej stolicy (oraz otaczających ją miejscowościach) stanowi on problem nader poważny. Samymi karami jednakowoż sprawy się nie załatwi. Dofinansowaniem do wymiany pieców też nie, jakkolwiek oczywiście jest to krok w dobrą stronę.
Otóż, wielu Polaków ogrzewa domy, czym popadnie (nie tylko węglem czy drewnem, ale też często, niestety, śmieciami) nie z chęci stawania okiem wobec obowiązujących przepisów prawnych czy szkodzenia sąsiadom, ale z biedy. Trzymając się przykładu węgla, ląduje on w piecach czy kotłach do centralnego ogrzewania, bo jest zwyczajnie tańszy, i to znacznie, niż taki chociażby gaz. Czy ów skazany na dwadzieścia godzin prac społecznych korzystał z tego akurat paliwa, bo na inne nie było go stać, czy też olał prawo, bo chciał, tego nie wiem, aczkolwiek boję się, iż w grę wchodzi tu opcja numer jeden.
Już kilka razy pisałem, że samo dofinansowanie wymiany pieców na ekologiczne nie pomoże, skoro ludzie z biedy na powrót przerzucą się po kryjomu na kopciuchy. Mimo, iż nasza gospodarka ponoć tak wspaniale rozwija się przez minione trzydzieści lat, a zapoczątkowana Balcerowiczowym „szokiem bez terapii” (nad wyraz trafne określenie prof. Grzegorza Kołodki) transformacja gospodarcza stanowi, wedle kapitalistycznej propagandy, pasmo nieustannych sukcesów, aż około 20 proc. naszych gospodarstw domowych dotknięte jest ubóstwem energetycznym. Mówimy o nim wówczas, gdy wydatki na ogrzewanie pochłaniają 10-20 proc. budżetu gospodarstwa, czyli stanowią dla niego nadmierne obciążenie, według norm europejskich. Dalej, aż 23 proc. polskich gospodarstw domowych dotyka problem dyskomfortu cieplnego, czyli wymuszonych przez coraz trudniejszą sytuację ekonomiczną oszczędności na opale i w ogóle ogrzewaniu; ludzie ci mieszkają w niedogrzanych lokalach i po prostu marzną. Takie niedogrzanie prowadzi oczywiście do chorób, zagrzybienia pomieszczeń mieszkalnych i tym podobnych nieszczęść.
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Otóż, na ludziach dotkniętych ubóstwem energetycznym albo dyskomfortem cieplnym ŻADNE kary nie wymuszą ogrzewania czterech kątów gazem czy innymi paliwami nisko-emisyjnymi. Karanie tychże osób jeszcze zwiększy skalę ich nieszczęścia. Jak wspomniałem wyżej, sama wymiana pieców na ekologiczne, nawet sfinansowana przez samorząd, to też za mało (na tej samej zasadzie student utrzymujący się z dorywczych prac na śmieciówkach bądź stypendium socjalnego nie kupi sobie samochodu z napędem hybrydowym ani jeszcze droższego „elektryka”, choćby pojazdy takie zwolniono z akcyzy).
Jeżeli chcemy, aby ludzie ogrzewali swoje domy i mieszkania w sposób przyjazny dla środowiska naturalnego – co, powtarzam, jest ogromnie potrzebne, bo przecież nie chcemy się wszyscy wytruć – koniecznym jest zwalczenie ubóstwa energetycznego… to zaś wiąże się z potrzebą likwidacji ubóstwa jako takiego. A tego nie będzie bez skutecznej walki z bezrobociem, niskimi płacami, bezpłatnymi stażami, umowami śmieciowymi, wymuszonym samozatrudnieniem oraz innymi patologiami, charakterystycznymi dla zwyrodniałej gig economy.
Dalej, zamiast karać, ludziom palącym węglem warto pomóc. Ot, choćby dopłacając im do rachunków za droższe paliwa ekologiczne. Tak, wiem, mało to realne, zwłaszcza wobec coraz gorszej sytuacji ekonomicznej samorządów… Niemniej jednak, byłoby to rozwiązanie sprawiedliwsze niż kary. Te, owszem, należy stosować, ale wobec obywateli z premedytacją łamiących prawo, choć stać ich na jego przestrzeganie.
A przede wszystkim, skutecznej walki ze smogiem nie będzie, jeżeli nie zostanie zatrzymany, pod PiS-owskimi rządami trwający, niestety, w najlepsze, rabunkowy wyręb lasów. Zasada jest prosta – im MNIEJ drzew, tym BARDZIEJ zanieczyszczone powietrze. Czyli zamiast je rąbać, należy zacząć drzewa sadzić.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor