Mądrość Kena Loacha
Warto
jest poznawać zdanie ludzi mądrych, a szczególnie warto –
wybitnych. Zwłaszcza, kiedy wypowiadają się na ważne społecznie
tematy, o problemach, które dotykają nas wszystkich. Toteż dziś
znów nie będę pchał się ze swoimi opiniami, oddam za to głos
autorytetowi. Ponownie będzie to reżyser filmowy, nie byle jaki, bo
sam Ken Loach, jeden z najwybitniejszych twórców światowego kina,
a jednocześnie zwolennik najlepiej opisującej świat doktryny
filozoficznej i teorii naukowej, czyli marksizmu.
Wszystkie
przytoczone niżej cytaty pochodzą z wywiadu Nie wystarczy sadzić
drzewa, jakiego Ken Loach udzielił Januszowi Wróblewskiemu, a który
ukazał się w tygodniku Polityka nr 46 (3236) z 13 listopada 2019
r., str. 92-93.
Mówi
zatem Loach:
Nie
ulega wątpliwości, że największe i najbardziej dramatyczne zmiany
następują w systemie organizacji pracy służącej eksploatacji
zatrudnionych pracowników, co często uniemożliwia normalne życie
i skazuje na jeszcze większą biedę.
Ludzie
z dolnych szczebli drabiny społecznej nie są sami winni swojej
trudnej sytuacji. To nieprawda, że pobierający świadczenia
socjalne żyją wygodnie kosztem reszty społeczeństwa. Mówi się,
że bogaci mają wysokie dochody dlatego, że wnoszą znaczący wkład
w dobro społeczne. To kolejne nieporozumienie. Przecież ich dochody
tylko w minimalnym stopniu odzwierciedlają to, co robią dla
społeczeństwa. Utrzymywanie, że nierówności nie są takie złe,
bo dzięki nim sytuacja wszystkich jest lepsza, niż byłaby w
świecie bez takiego rozwarstwienia, również jest niczym innym
tylko mydleniem oczu.
Można
zwalić winę (za złą sytuację ludzi pracy i narastające
rozwarstwienie społeczne – przyp. W. K.) na kryzys, który wcale
nie został zażegnany. Duża grupa analityków uważa, że był on
tylko symptomem, zaś leżące u źródeł zapaści problemy natury
społecznej i ekonomicznej nadal pozostają nierozwiązane. Winna
jest gig economy – rynek umów krótkoterminowych. To nowa broń
zarządzających, którzy mamią swoich pracowników wizją pracy na
swoim. Wystarczy, że ktoś skorzysta z oferty samozatrudnienia,
przejdzie na umowę śmieciową albo podpisze z agencją umowę na
franczyzę. Wydaje mu się, że wreszcie osiąga upragnioną
niezależność. Żadnych szefów nad sobą, zero limitu godzin.
Trzeba tylko założyć własną firmę. Zarabiać się będzie
więcej – tyle, ile się wypracuje. Rytm i tempo pracy będą
zależały jedynie od determinacji i chęci. Ale praktyka nie wygląda
tak różowo. Zamiast poprawy sytuacji pojawia się widmo
14-godzinnego dnia pracy, brania dodatkowych fuch – prawdziwa
katastrofa. Kolejny krok w kierunku ubezwłasnowolnienia,
nieposiadania wolnego czasu, braku ubezpieczeń zdrowotnych i innych
potrzebnych świadczeń. Równia pochyła do bezrobocia i tragedii w
życiu osobistym (takich jak chociażby depresja i myśli samobójcze
– przyp. W. K.).
Za
pracodawcami stoi sztab prawników podpowiadających, jak zawierać
umowy. Tworzą zapisy chroniące tych, którzy mają władzę, a nie
współpracowników czy zatrudnionych na ćwierć etatu.
Na
tym polega współczesny kapitalizm. Okrucieństwo systemu wynika m.
in. stąd, że korporacje rywalizują między sobą o najtańsze
usługi. Tną koszty, obniżają ceny towarów. Konsekwencją tej
konkurencji jest dewastacja nie tylko relacji międzyludzkich, ale
też całej naszej planety. (…) Globalne zmiany klimatu, topnienie
lądolodu Grenlandii to nic innego jak skutek wyścigu wielkich
korporacji nieliczących się np. z konsekwencjami emisji gazów
cieplarnianych – by nie tracić zysku i zaspokoić rosnące
potrzeby konsumentów. Nie wystarczy sadzić więcej drzew, żeby
zapobiec katastrofie. Musi zmienić się model uprawiania ekonomii.
(…)
przepaść między różnie definiowanymi stanami biedy i dobrobytu
powiększa się w niewyobrażalnym tempie. Zjawisko nierówności
społecznej dotyka dziś najmocniej amerykańską klasę średnią,
której poziom życia i stan posiadania z roku na rok się obniżają.
Osiągający największe dochody jeden procent Amerykanów w ciągu
tygodnia zarabia 40 proc. więcej, niż jedna piąta amerykańskiego
społeczeństwa o najniższych dochodach zarabia w ciągu roku. To
samo dotyczy Wielkiej Brytanii. Tym, co powinno najbardziej
niepokoić, jest silna koncentracja kapitału w rękach stosunkowo
niewielkiej grupy osób. Takich dysproporcji nie notowano nigdy w
historii naszej cywilizacji. (…) nieprzypadkowo najbogatszym
człowiekiem na ziemi jest Jeff Bezos, właściciel Amazona (…). To
on wymyślił i wdrożył nowoczesny, skrajnie odhumanizowany system
kontroli pracowniczej, zakazując jednocześnie zakładania związków
zawodowych na terenie centrów dystrybucyjnych. Czyli de facto
likwidując prawo do strajku.
Do
programu Partii Pracy Jeremy’ego Corbyna, który w pełni popieram,
dorzuciłbym jeszcze postulat otwartego porządku dostępu, czyli
ustanowienia powszechnego, bezpiecznego i bezosobowego prawa
własności. Ponadto wzmocnienie demokratycznej kontroli, prowadzenie
zrównoważonego rozwoju, przejście na zieloną ekonomię,
sprawiedliwszy podział dostępu do surowców.
Może
polska Lewica też powinna jak najszybciej włączyć do swojego programu te spośród
tych postulatów, których jeszcze nie podnosi?
Komentarze
Prześlij komentarz