Zgon w kapitalistycznej Polsce
Dziś
6 lutego, czyli trzydziesta rocznica rozpoczęcia obrad Okrągłego
Stołu. Na ten temat jeszcze coś napiszę, dziś tylko wspomnę, że
plan Sachsa/Balcerowicza i budowa nieludzkiego systemu
kapitalistycznego wedle barbarzyńskich, neoliberalnych wzorców
stanowiły ZŁAMANIE, oczywiście przez prawicę postsolidarnościową,
po tym, jak dopchała się ona od władzy, okrągłostołowych
ustaleń w dziedzinie gospodarczej. Skutki tego odczuwamy do dziś.
Na przykład takie:
W
roku 2018 w Polsce zanotowano ponad 414 tys. zgonów. W stosunku do
roku poprzedniego nastąpił wzrost o około 3 proc., ale nie to jest
najgorsze, podobnie jak nie to, że nasza demografia (mimo Programu
500 Plus, który miał sporo w tym względzie zmienić na lepsze)
wciąż jest na minusie. Nie, najgorsze jest to, że w 2018 r. zmarło
w (k)raju nad Wisłą najwięcej ludzi od zakończenia II wojny
światowej. Owszem, GUS prognozował taki wzrost umieralności, lecz
dopiero na lata 30. obecnego stulecia, bynajmniej (na razie
przynajmniej) nie wspaniałego.
Neoliberalna,
prawicowa, prokapitalistyczna propaganda, wyrażona między innymi na
łamach popularnego portalu internetowego, wmawia nam, iż żyjemy
krócej, a coraz więcej z nas umiera z własnej winy. Bo źle się
odżywiamy i uprawiamy mało sportu. Wiadomo, leniwe Polaczki siedzą
przed telewizorem, obżerając się przy tym jakimś świństwem,
zamiast uprawiać jogging.
Cóż,
niezdrowy tryb życia z pewnością jest przyczyną części z tych
zgonów. Ale jemy niezdrowe jedzenie niskiej jakości głównie
dlatego, że większości z nas na regularne spożywanie lepszego po
prostu nie stać; nadto jakość produktów żywnościowych (podobnie
jak większości innych towarów) coraz szybciej się pogarsza, ze
względu na powszechną w kapitalizmie tandetę, którą w tym
systemie po prostu opłaca się produkować i sprzedawać (niedawno o
tym pisałem). Przynosi to, rzecz jasna, negatywne skutki również
dla zdrowia i życia. No i to właśnie kapitalizmowi zawdzięczamy
nieuczciwych „przedsiębiorców”, co dla maksymalizacji zysku
produkują wołowinę z padliny… A że sportu mało uprawiamy?
Zależy, kto. Ja tam nie uprawiam (wzoruję się w tym względzie na
Churchillu), ale codziennie, spacerując z psem, widzę młodych
biegaczy, rowerzystów i seniorów uprawiających nordic walking.
Czyli nie jest z tym tak źle. Poza tym, pewnie znaczna część
Polaków na aktywność fizyczną poza miejscem pracy zwyczajnie nie
ma siły.
No
właśnie, tu dochodzimy do kolejnego punktu, czyli przepracowania.
Jesteśmy jednym z najdłużej (w wymiarze godzinowym) i najciężej
pracujących społeczeństw na świecie; dłużej od nas zasuwają
tylko: Koreańczycy południowi, Rosjanie, Grecy i Meksykanie. W
naturalny sposób rodzi to wyczerpanie, przemęczenie – bynajmniej
nie tylko fizyczne, sam znam człowieka, który na skutek
przepracowania zapadł na depresję i miał nawet myśli samobójcze.
Toż to wszystko jest szkodliwe dla zdrowia. A biorąc pod uwagę
niestabilność zatrudnienia (rodzącą stres, frustrację, poczucie
braku perspektyw), niskie, często niepozwalające się utrzymać
zarobki i to, że stosunki pracy w wielu firmach w Polsce są
naprawdę stresogenne, większość z nas ma szansę dorobić się
nie majątku, lecz zawału, udaru, schorzeń kostnych, depresji… na
koniec zaś trumny i dołka w ziemi. I jak wskazują statystki, tego
się właśnie dorabiamy. Wyzysk i eksploatacja klas pracujących po
prostu zabijają.
Dalej,
w kapitalistycznej Polsce nie wypracowano sensownej strategii rozwoju
energetycznego, a prawicowe rządy, ze szczególnym uwzględnieniem
PiS-owskiego (i z Szydło, i z Morawieckim na czele, bo to cały czas
de facto jeden i ten sam rząd), podejmują działania prowadzące do
zwiększenia poziomu zanieczyszczenia środowiska (np. rabunkowy
wyręb lasów). Oparcie gospodarki na wyzysku (TANIA siła robocza!)
doprowadziło do tego, że jesteśmy bardzo biednym społeczeństwem,
toteż poruszamy się starymi samochodami, które zatruwają
środowisko. No to mamy smog, który zabija.
A
jak już się pochorujemy, to idziemy do lekarza. Polska służba
zdrowia, ze względu na wadliwy składkowy model finansowania (za
który winniśmy „podziękować” prawicowej koalicji AWS-UW,
czyli poprzedniczce PO-PiS), jest niewydolna, kolejki do lekarzy
specjalistów rosną… A to też zwiększa umieralność.
No
i jeszcze jeden czynnik. W (k)raju nad Wisłą utrzymuje się bardzo
wysoki, co gorsza, rosnący poziom samobójstw, które usiłują
popełnić coraz młodsze osoby, nawet dzieci. Oczywiście nie
wszystkie zamachy na własne życie mają przyczynę systemową
(część z nich to skutek zawodów miłosnych czy manipulacyjnych
„gier”), ale sporo – tak. Powodem do samobójstwa często jest
w Polsce utrata pracy lub niemożność jej znalezienia, a także
poczucie braku perspektyw życiowych i zawodowych. Do tego
desperackiego kroku prowadzić też może depresja, a na tę w
nieludzkim systemie kapitalistycznym bardzo łatwo zachorować –
wystarczy się przepracowywać i niewiele z tego mieć, bo szef nie
płaci i co mu zrobisz.
Tak
zatem, Polaków zabija dziki kapitalizm. To ów system, wraz ze
skutkami deform rządów postsolidarnościowych, sprawia, że żyjemy
coraz krócej…
PS.
Jutro notki może nie być, za co z góry przepraszam.
Komentarze
Prześlij komentarz